24h Le Mans: najbardziej dramatyczne awarie samochodów w historii. Jest też polski akcent! TOP 5
W tym roku 24-godzinny wyścig Le Mans będzie obchodził swoje 100-lecie. W jego historii nie brakuje wypadków i frustrujących momentów. Oto 5 największych dramatów kierowców, związanych z awariami ich aut pod koniec tego morderczego wyścigu. Jest też polski akcent.
24-godzinny wyścig Le Mans to prawdziwa próba dla kierowców i ich maszyn. To morderczy wyścig, w którym liczą się tempo i wytrzymałość. To ogromne pieniądze, emocje oraz chwała dla wszystkich zwycięzców.
Ale, jak mówi stare porzekadło, zwycięzcy są na mecie. A być na przedostatnim czy ostatnim okrążeniu w 24h Le Mans, wcale nie oznacza ukończyć wyścig. Przekonało się o tym wielu kierowców i ich zespoły, w tym Robert Kubica w 2021 roku (TUTAJ przeczytasz o tym, jak szybkie są bolidy F1).
Oto TOP 5 awarii mechanicznych na ostatnich metrach 24h Le Mans. Awarii, które przekreśliły szanse zawodników na zwycięstwo lub czołowe lokaty. Los bywa bardzo przewrotny!
Dramat Peugeota w 2010 roku
Peugeot przystąpił do 24h Le Mans w 2010 roku, jako faworyt. W końcu zwyciężył rok wcześniej, a w kwalifikacjach absolutnie nie dał innym szans. Zajął bowiem pierwsze cztery lokaty.
Francuski samochód, w którego wysokoprężnym silniku V12 zamontowano nowe tytanowe korbowody, od początku notował wyraźną przewagę nad Audi R15 plus czy prototypem Porsche. Ale Peugeoty szybko zaczęły być nękane przez problemy techniczne.
Najpierw auto nr 3, za którego sterami na przemian zasiadali Sabastien Bourdais, Pedro Lamy oraz Simon Pageneuda, doznało awarii wahacza. Później, już w niedzielny poranek, w pojeździe Stephane'a Sarrazina, Nicolasa Minassiana i Francka Montagny doszło do awarii turbosprężarki.
Do awarii doszło też w kolejnym 908 HDi FAP, w rezultacie czego na polu bitwy pozostał jeszcze jeden Peugeot, ale należący do prywatnego zespołu Oreca. Także i to auto dopadł problem techniczny (zepsuł się wał napędowy) w połowie wyścigu, jednak po stracie 4 okrążeń, jego kierowcy rzucili się w pogoń za liderami. W grze była walka o najniższy stopień podium (TUTAJ poznasz najważniejsze fakty w historii 24h Le Mans).
Pomimo najszybszego okrążenia w wykonaniu Loica Duvala, które było jeszcze lepsze niż zwycięzcy kwalifikacji (Bourdaisa), auto doznało awarii na 1:15 min przed końcem wyścigu. I to w momencie, gdy zespół zajmował trzecie miejsce.
Kubica i spółka: jęk zawodu na ostatnim okrążeniu 24h Le Mans 2021
Polak po nieudanym powrocie do Formuły 1 w barwach Williamsa, trafił do zespołu WRT, który ścigał się w kategorii LMP2. Robert Kubica, Louis Deletraz oraz Yifei Ye wygrali całą serię LMP2 w 2021 roku, ale nie najbardziej prestiżowe 24-godzinne Le Mans. I to pomimo że byli bardzo blisko.
Zespół WRT, startujący samochodem Oreca, do 24h Le Mans 2021 zakwalifikował się na drugim miejscu. Przez cały wyścig udało mu się uniknąć większych problemów, a kierowcom – utrzymywać wysokie tempo. Około północy WRT objęło prowadzenie.
Gdy wydawało się, że utrzyma je do mety… Kubicę i jego kolegów dopadł pech. Na ostatnim okrążeniu prototypowa Oreca, prowadzona przez Chińczyka Ye, nagle zatrzymała się. Awarii uległ czujnik przepustnicy, w wyniku czego historyczne zwycięstwo wymknęło się Polakowi z rąk.
„Mam nadzieję, że po raz ostatni w taki sposób tracę zwycięstwo. Choć nie mam przecież pewności, czy jeszcze kiedykolwiek będę liderował w wyścigu. Jeśli chodzi o moje dalsze plany: ten wyścig nie ma z nimi nic wspólnego. Ale umówmy się – i tak mam twardy orzech do zgryzienia” – mówił Kubica po 24h Le Mans 2021 na antenie TVP Sport.
24h Le Mans: awaria zespołu Brun Motorsport w 1990 roku
Brun Motorsport to prywatny zespół, który używał Porsche 962. W 1990 roku, kiedy po raz pierwszy pojawiły się szykany na 6-kilometrowej prostej Mulsanne, Niemcy zdecydowali się na zastosowanie większego docisku tylnej osi (tzw. krótkiego tylnego ogona). Ich koncepcja różniła się więc od tej w zespole Joest, wspieranym przez Porsche.
„Prawdopodobnie byliśmy pierwszym zespołem, który podjął decyzję o zastosowaniu krótkiego ogona, mimo że Porsche nie zgodziło się z tą decyzją” – mówili przedstawiciele Brun Motorsport.
Pomimo innej taktyki, Oscar Larruari z niemieckiego teamu zakwalifikował się do 24-godzinnego Le Mans jako drugi. We wczesnych godzinach wyścigu, prowadzone przez niego Porsche 962 walczyło z najszybszymi Nissanami i Jaguarami.
W nocy Larrauri zaczął się źle czuć, więc przez większość pozostałego czasu za kierownicą auta zmieniali się Jesus Pareja i Walter Brun. W niedzielny poranek w ich aucie doszło do rozładowania akumulatora, dlatego duet stracił sporo czasu na usunięcie usterki.
Mimo tego obaj panowie regularnie pięli się w górę klasyfikacji, aż w ostatnim etapie wyścigu dotarli do drugiej pozycji. Ba, mieli nawet szansę na wygraną, gdy prowadzący Jaguar stracił drugi bieg.
Niestety, na 15 minut przed końcem 24-godzinnego wyścigu Porsche 962 zatrzymało się na prostej Mulsanne. Powód? Awaria złącza olejowego. W rezultacie pierwsze dwa miejsca zajęły Jaguary, ale na trzecim… uplasował się zespół Brun Motorsport.
Pomimo awarii, ich Porsche 962 pokonało więcej okrążeń niż samochód Alpha Racing Team 962, który o własnych siłach przekroczył linię mety.
„To było jedno z najgorszych uczuć w moim życiu, ponieważ byliśmy tak blisko wygranej. Samochód był naprawdę dobry, nawet lepszy niż samochód z 1986 roku [wtedy Pareja zajął drugie miejsce]. To był najlepszy samochód wyścigowy, jakim jeździłem w 24h Le Mans. Jestem bardzo dumny z tego wyścigu” – mówił po zawodach Jesus Pareja.
Tragiczna postać Pierre Levegha (1952 i 1955 r.)
Pierre Levegh (prawdziwe nazwisko: Pierre Bouillin) to jedna z najtragiczniejszych postaci w historii 24h Le Mans. W 1952 roku zasiadł on za kierownicą prywatnego Talbota-Lago. Co więcej, zanim tego zabroniono, swoje auto przez cały wyścig prowadził w… pojedynkę!
Po 4 godzinach był szósty w stawce, po ośmiu godzinach drugi, a od połowy dystansu – wygodnie rozsiadł się na fotelu lidera. Pomimo prób dogonienia go przez zespoły fabryczne, Levegh i jego samochód spisywali się znakomicie. Ba, na 4 godziny przed końcem wyścigu Francuz miał aż 4 okrążenia przewagi nad Mercedesem, prowadzonym na zmianę przez Hermanna Langa i Fritza Riessa.
I gdy wydawało się, że Levegh w pojedynkę dokona niemożliwego, na godzinę przed końcem 24h Le Mans 1952, 4,5-litrowy silnik jego auta zawiódł. W ten sposób jako pierwszy na metę dotarł zespół Mercedesa, który zajął również drugie miejsce.
Ale po wyścigu niektórzy krytykowali Levegha za to, że jechał sam. W odwodzie miał bowiem drugiego kierowcę – Rene Marchanda. Pojawiły się również sugestie, że ze zmęczenia wrzucił niewłaściwy bieg przy redukcji, przez co sam przyczynił się do osłabienia, a następnie – uszkodzenia silnika.
Pomimo tego, Levegh zwrócił na siebie uwagę Mercedesa. Niestety, ten francuski kierowca trzy lata później brał udział w najstraszliwszym wypadku w historii 24-godzinnego wyścigu Le Mans i całego motorsportu.
Na 33. okrążeniu naprzeciwko głównej trybuny doszło do kolizji Levegha z autem prowadzonym przez Macklina. Zdarzenie miało miejsce przy prędkości 200 km/h. Mercedes 300SLR Francuza został wyrzucony w powietrze, uderzył w szczyt wału ziemnego, a silnik i fragmenty karoserii wpadły w trybunę.
Mówi się, że wirująca pokrywa silnika działała niczym nóż gilotyny, ścinając wszystko i wszystkich, których napotkała na swojej drodze. W wypadku zginęli nie tylko Levegh, ale również 82 widzów. Dalszych 120 odniosło rany i obrażenia.
24h Le Mans: pech Toyoty w 2016 roku
Toyota przed erą hybrydowego TS050 HYBRID nie miała szczęście w 24h Le Mans. 2016 rok tylko to potwierdził. Pomimo swojej szybkości, bolid prowadzony na zmianę przez Anthony'ego Davidsona, Sebeastiana Buemiego i Kazuki Nakajimę, był w stanie pokonać o jedno okrążenie więcej niż rywale spod znaku Porsche i Audi.
W początkowym etapie 24h Le Mans 2016 to Porsche było najszybsze, natomiast Audi nie mogło dogonić obu ekip z powodu licznych awarii. Z czasem jednak na prowadzenie wysunęła się hybrydowa Toyota TS050 HYBRID.
I gdy wydawało się, że Nakajima w japońskim aucie dojedzie do mety 24h Le Mans przed Porsche (miał nad nim 1 min przewagi), dopadł go pech. Auto straciło moc na prostej startowej, a więc przed oczami pewnych zwycięstwa Japończyków.
Jeszcze na 3 minuty przed końcem wyścigu Toyota miała wszystko pod kontrola, ale ostatecznie jako pierwsze linię mety przejechało Porsche. Dla Niemców oznaczało to 18. zwycięstwo w historii, natomiast Toyota musiała przełknąć gorycz porażki.
Była ona tym bardziej bolesna, że Toyota nigdy wcześniej nie triumfowała w 24h Le Mans. Do tej pory trzykrotnie zajmowała drugie pozycje – było to w latach 1992, 1999 i 2013. Wcześniej tylko raz zwyciężała firma z Japonii. Miało to miejsce 25 lat przed katastrofą Toyoty w 2016 roku.
„Zakończenie wyścigu nie mieści się w głowie. Gdyby ktoś napisał taki scenariusz, nikt by w niego nie uwierzył. A jednak to zdarzyło się naprawdę” – mówił na mecie Davidson.
„To były bardzo wzruszające chwile. Podziękowania należą się wszystkim osobom w naszym zespole. Zrobiliśmy wszystko jak należy, samochód prowadził się znakomicie. To był ogromny pech. Za rok odzyskamy trofeum” – mówi po wyścigu rozgoryczony Nakajima.