27 marca 2025

USA zacisną pętlę na gardle przemysłu motoryzacyjnego? Donald Trump ogłasza 25% cła

Fabryka Ford USA

Donald Trump jest nieugięty. Właśnie zapowiedział 10-krotny wzrost ceł na import samochodów i kluczowych części. Co oznacza ten ruch? Kto drży ze strachu, a kto zaciera ręce?

  • USA chcą wprowadzić cło na wszystkie importowane samochody.
  • Obecnie cło wynosi 2,5%, ale ma wzrosnąć 10-krotnie.
  • Według Trumpa taki ruch sprawi, że koncerny motoryzacyjne zwiększą produkcję w USA.

Stany Zjednoczone planują wprowadzić 25-procentowe cła na wszystkie samochody importowane zza granicy. Oznacza to 10-krotną podwyżkę taryf, które obecnie wynoszą zaledwie 2,5%. Co więcej, taka sama danina będzie obowiązywać na wybrane części samochodowe sprowadzane do USA.

Donald Trump podpisał wczoraj stosowne rozporządzenie zapewniając, że dzięki temu ruchowi koncerny motoryzacyjne zwiększą produkcję samochodów w Stanach Zjednoczonych. Jednak czy aby na pewno?

Wątpliwości ekspertów

Cytowani przez agencję Reuters eksperci twierdzą, że plan Trumpa może przynieść wręcz odwrotne skutki i utrudnić wytwarzanie aut w całej Ameryce Północnej. Wynika to z faktu, że przez ostatnie 30 lat rozwijano operacje produkcyjne w Kanadzie, Meksyku i Stanach Zjednoczonych.

Eksperci twierdzą, że jeśli cła zostaną wprowadzone, mogą spowodować wzrost cen samochodów w ojczyźnie Elvisa Presleya. Zgodnie z danymi firmy badawczej GlobalData, niemal 50% wszystkich aut, jakie w ubiegłym roku sprzedano w Stanach Zjednoczonych, pochodziło z importu.

Opinie ekspertów zdają się potwierdzać dane płynące z rynków kapitałowych. Akcje General Motors po ogłoszeniu nowej decyzji rządu USA spadły o 8%, a Forda – o około 4,5%. Podobny spadek zaliczyły również akcje Stellantisa. Jakby tego było mało, obniżkę o 1,3% odnotowano nawet na papierach Tesli. To o tyle zaskakujące, że firma Elona Muska na rynek amerykański dostarcza wyłącznie samochody z lokalnej produkcji.

Sceptycznie na temat 25-procentowych ceł wypowiada się również grupa Autos Drive America, która zrzesza obecnych w Ameryce dużych zagranicznych producentów, takich jak Honda, Hyundai, Toyota czy Volkswagen. W cytowanym przez Reutersa oświadczeniu ADA czytamy: „Cła nałożone dziś sprawią, że produkcja i sprzedaż samochodów w USA będzie droższa, co ostatecznie doprowadzi do wyższych cen, mniejszej liczby opcji dla konsumentów i mniejszej liczby miejsc pracy w produkcji w USA.”

Nowe taryfy na samochody mają wejść w życie z dniem 3 kwietnia.

Cła na części

Z kolei miesiąc później (3 maja) zaczną obowiązywać analogiczne, 25-procentowe cła na części samochodowe importowane do USA. Póki co nowe stawki będą dotyczyć tylko kluczowych podzespołów. Czyli m.in. silników, skrzyń biegów i komponentów elektrycznych.

Jednak amerykańska administracja zastrzega, że w razie potrzeby ta lista może zostać rozszerzona.

Importerzy samochodów USMCA (to porozumienie handlowe między Stanami Zjednoczonymi, Meksykiem i Kanadą, które obowiązuje od 2020 roku i zastąpiło umowę NAFTA) będą mieli możliwość certyfikacji zawartości wyprodukowanej w USA. Dzięki temu opodatkowaniu ulegnie „tylko” ta część wartości pojazdów, która pochodzi spoza Stanów Zjednoczonych.

Ktoś traci, ktoś zyska

Czasem się mawia, że w szaleństwie tkwi metoda. Czy tak będzie również tym razem? Niewykluczone! Ruch Donalda Trumpa cieszy związkowców zrzeszonych w United Auto Workers.

To jedna z największych organizacji reprezentujących pracowników tzw. Wielkiej Trójki z Detroit. Czyli General Motors (m.in. Chevrolet, Cadillac), Forda i Stellantisa, w skład którego wchodzi amerykański Chrysler (m.in. Jeep, Dodge, Ram).

Jak można przeczytać w oświadczeniu opublikowanym przez UAW: „Te taryfy to znaczący krok w dobrym kierunku dla pracowników przemysłu motoryzacyjnego i społeczności robotniczych w całym kraju”.

Dobre nastroje klasy pracującej nie dziwią. Wynikają one m.in. z faktu, że deindustrializacja, która była skutkiem ubocznym wynoszenia produkcji poza Stany Zjednoczone, doprowadziła do istotnego zubożenia wielu Amerykanów.

I to właśnie ten fakt jest jednym z powodów, dla których Donald Trump zdecydował się na wprowadzenie dodatkowych ceł. Podczas ceremonii w Gabinecie Owalnym zapewnił, że „doprowadzą one do budowy wielu zakładów, w tym przypadku zakładów samochodowych, i zobaczycie liczby, jakich wcześniej nie widzieliście, również pod względem zatrudnienia. To zajmie trochę czasu, ale na początku będą świetne liczby dotyczące budowy, a ostatecznie zobaczycie wielu ludzi produkujących wiele samochodów.”

Kto ma rację? Eksperci reprezentujący przemysł motoryzacyjny czy pracownicy fabryczni zatrudnieni w amerykańskich fabrykach i Donald Trump? Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – czas pokaże.