17 maja 2023

Europejscy politycy chcą elektromobilności, ale tak naprawdę wygrają na tym tylko Chiny

Chiny - produkcja

Choć wyścig o stworzenie jak najlepszego akumulatora do samochodów na prąd trwa już dobre kilka lat, zwycięzca może być tylko jeden. Są to Chiny, które trzymają rękę praktycznie na całym przemyśle baterii – uważają reporterzy The New York Timesa. To tym bardziej niepokojące, że od 2035 roku w Europie ma obowiązywać zakaz sprzedaży aut spalinowych.

Według autorów artykułu, jaki został zamieszczony w The New York Timesie, Chiny już wygrały wyścig o stworzenie najlepszego akumulatora. Jak czytamy w reportażu „Czy świat może wyprodukować akumulator do samochodu elektrycznego bez Chin?”, są „tak daleko z przodu, wydobywając rzadkie minerały, szkoląc inżynierów i budując ogromne fabryki, że reszta globu może potrzebować dziesięcioleci, aby ich dogonić”.

Dlaczego? Ponieważ to Chińczycy kontrolują wydobywanie najważniejszych minerałów, jak kobalt, nikiel i inne. Poza tym pod względem skali produkcji baterii wręcz miażdżą kolejne kraje. W zeszłym roku wytworzyli 893 GWh baterii. Oznacza to ponad 10-krotnie większą produkcję niż w drugiej pod tym względem Polsce (73 GWh).

Chiny: absolutna dominacja

Jak czytamy dalej w artykule The New York Times, inne państwa gdzie indziej (poza Chinami) nadrabiają zaległości w pozyskiwaniu materiałów ziem rzadkich. Tyle tylko, że wzbraniają się przed inwestowaniem „w kraje o niestabilnych rządach lub złych praktykach dotyczących pracowników”.

Chińczycy nie mają tym absolutnie żadnego problemu. Co więcej, przy nabywaniu udziału w firmach wydobywczych, działających poza granicami ich kraju, korzystają z państwowych funduszy. W rezultacie kontrolują 41% światowego wydobycia kobaltu oraz większość produkcji litu, odpowiedzialnego za przenoszenie ładunku elektrycznego w baterii (TUTAJ przeczytasz więcej o zakazie sprzedaży aut spalinowych).

Oto, jak wygląda dominacja Chin w temacie akumulatorów do aut na prąd:

  • wydobycie kobaltu: 41% globalnej produkcji
  • rafinacja kobaltu: 73% globalnej produkcji
  • katoda: 77% globalnej produkcji
  • anoda: 92% globalnej produkcji
  • ogniwa baterii: 66% jest montowana w Chinach
  • samochody elektryczne: 54% światowej produkcji ma miejsce w Chinach

Zależność od Chin będzie się tylko pogłębiać?

„W Chinach jeździ najwięcej aut elektrycznych i prawie wszystkie z nich korzystają z akumulatorów tam wyprodukowanych” – czytamy w artykule. „W 2015 r. Pekin uchwalił politykę blokowania zagranicznych rywali i zwiększania popytu konsumentów” – donosi The New York Times. Poza tym „nabywcy elektryków w Chinach otrzymują ulgi podatkowe, tańszą rejestrację, preferencyjne warunki parkowania oraz dostęp do rozbudowanej sieci ładowania”.

Artykuł na łamach The New York Timesa kończy się stwierdzeniem, że jest „prawie niemożliwe, aby jakikolwiek inny kraj stał się samowystarczalny w łańcuchu dostaw baterii”. Z kolei Scott Kennedy – starszy doradca w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych – uważa, że „nie ma opcji, aby ktokolwiek odniósł sukces w dziedzinie pojazdów elektrycznych bez współpracy z Chinami, bezpośrednio lub pośrednio”.

Chiny: samochodów też trzeba się obawiać

Problem rosnącej dominacji Chin w przemyśle motoryzacyjnym odnotowuje się ostatnio coraz częściej. Niedawno odniósł się do tego niemiecki gigant ubezpieczeniowy Allianz. Według niego pozycja rynkowa chińskich producentów samochodów elektrycznych na Starym Kontynencie już zaczyna stanowić zagrożenie dla przyszłości europejskich koncernów motoryzacyjnych.

Ekspansja Chińczyków może kosztować miejscowych wytwórców nawet 7 mld euro rocznie do 2030 roku. Allianz w swoim raporcie wskazuje, że europejskim firmom z powodu coraz większej obecności chińskich marek grozi też załamanie sprzedaży.

Konsekwencją tego w dłuższej perspektywie może być wyraźny spadek produkcji, a tym samym – utrata miejsc pracy. Tym bardziej że 4 na 5 sprzedawanych obecnie samochodów na rynku Starego Kontynentu zmontowano właśnie tutaj.

Ogromne różnica w kosztach produkcji

Wcześniej temat Chin poruszał choćby szef koncernu Stellantis – Carols Tavares.. „Regulacje w Europie powodują, że elektryki produkowane tutaj są o około 40% droższe niż porównywalne pojazdy wytwarzane w Chinach” – twierdził Tavares.

„Jeśli Unia Europejska nie zmieni obecnej sytuacji, przemysł motoryzacyjny regionu spotka ten sam los, co europejski przemysł paneli słonecznych [obecnie wytwarza jedynie 2% światowej produkcji]. To bardzo ponury scenariusz. Ale tak nie musi być” – dodaje szef Stellantisa.

Z kolei według przedstawicieli dostawcy podzespołów motoryzacyjnych – Forvii, która niedawno przejęła Hellę – koszt wytworzenia pojedynczego elektryka w Chinach jest znacznie niższy niż w Europie. Średnio wynosi bowiem około 10 000 euro mniej (TUTAJ poznasz chińskie marki motoryzacyjne).

„Ta rozbieżność cenowa prowadzi do bardziej niebezpiecznej sytuacji dla Europy niż dla Stanów Zjednoczonych, gdzie chińskie samochody podlegają wysokim cłom” – twierdzi Patrick Koller, dyrektor generalny Forvii.