12 marca 2024

Ford B-MAX – segment B bez słupka B | Test OTOMOTO TV

Ford B-MAX to samochód, jakich dziś już się nie produkuje. Czy warto rozważyć go jako propozycję z rynku wtórnego?

Ford B-MAX to praktyczny minivan segmentu B, który pomimo B w nazwie, nie ma słupka B. Produkcja tego modelu trwała od 2012 do 2017 roku. Samochód nie doczekał się ani modernizacji, ani bezpośredniego następcy. Teraz podobną rolę w ofercie Forda spełnia model Puma, a wcześniej spełniał ją Ecosport. Ale te auta to już nie minivany, lecz crossovery.

Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Ford to niejedyny producent, który oferował minivana segmentu B z nietypowo otwieranymi tylnymi drzwiami. Opel, w drugiej generacji Merivy, również zastosował rzadko spotykane rozwiązanie, montując drzwi otwierane „pod wiatr”. Jednak żadne z tych aut nie doczekało się bezpośredniego następcy.

Wynika to z faktu, że cały segment minivanów od lat jest w defensywie, a na rynku w zasadzie próżno już szukać aut tego typu. Pojedyncze modele (jak np. Volkswagen Touran) dogorywają na obrzeżach cenników. Czy w takim razie warto zdecydować się na zakup minivana z drugiej ręki?

W tym tekście wyjaśniamy. jak Ford B-MAX wypada po latach, ile kosztuje i czy można oczekiwać po nim taniej i bezproblemowej eksploatacji.

Ford B-MAX: wygląd

Wygląd B-MAX-a wpisuje się w język stylistyczny typowy dla Fordów z tamtych czasów. W efekcie wygląda trochę jak nadmuchana Fiesta lub pomniejszona wersja C-MAX-a. Długość miejskiego minivana to 4077 mm, jego szerokość to 1751 mm, a wysokość to 1578 mm. To wszystko przy rozstawie osi wynoszącym 2489 mm.

Najciekawszym elementem stylistyczno-konstrukcyjnym jest oczywiście brak słupka B. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce jego rolę pełnią drzwi przesuwne. W codziennej eksploatacji są one bardzo wygodne i funkcjonale, zapewniają też świetny dostęp do wnętrza.

Ford B-MAX: wnętrze

Kabina Forda B-MAX-a jest nad wyraz przestronna. Nie można narzekać na przestrzeń w żadnym z kierunków. Zarówno na nogi, jak i nad głowami jest wystarczająco dużo miejsca. I to niezależnie od tego, czy mówimy o przednim, czy tylnym rzędzie. Choć, jak w każdej beczce miodu, tak i tu nie obyło się bez łyżki dziegciu – bagażnik rozczarowuje swoją pojemnością.

Mieści zaledwie 326 l, co może oznaczać trudności ze spakowaniem wózka dziecięcego. Na szczęście zapewnia przyzwoitą funkcjonalność: ma podwójną podłogę, haczyki na siatki z zakupami, a do tego pomieści koło zapasowe. Co ciekawe, oprócz dzielonego oparcia kanapy, można złożyć także oparcie przedniego prawego fotela, co umożliwia przewożenie bardzo długich przedmiotów.

Kabina pasażerska ma za to ograniczoną funkcjonalność, spowodowaną deficytem praktycznych schowków. Materiały użyte do wykończenia wnętrza to w przeważającej większości twarde plastiki. Na dodatek trzeszczą pod naciskiem, a spasowanie ich mogłoby być lepsze. Całe szczęście, że nie słychać ich podczas jazdy.

Jeśli chodzi o obsługę, B-MAX-owi trudno cokolwiek zarzucić. Odbywa się ona za pomocą fizycznych przycisków, których jest sporo, a do tego są finezyjnie zaprojektowane. Kierownica regulowana jest w dwóch płaszczyznach, natomiast zegary okazują się estetyczne i czytelne. Pomiędzy nimi znalazł się mały wyświetlacz komputera pokładowego.

Fotele są regulowane w podstawowym zakresie i zapewniają wystarczający poziom komfortu, za to niedostateczne trzymanie boczne. Z drugiej strony, w przypadku miejskiego minivana można przymknąć oko na tę bolączkę. Szczególnie, że dostępne silniki raczej nie prowokują do dynamicznej jazdy.

Ford B-MAX: silniki

Najmniejsza z benzynowych jednostek napędowych ma 1 litr pojemności, trzy cylindry, turbosprężarkę i bezpośredni wtrysk paliwa. Ten silnik dostępny był w kilku wariantach o mocach 100, 120, 125 i 140 KM.

Dla kierowców sceptycznie podchodzących do downsizingu, w gamie B-MAX-a znalazły się również wolnossące jednostki o nieco większych pojemnościach. To 1.4 Duratec o mocy 90 KM i 1.6 Ti-VCT generujące 105 KM. Oba mają pośredni wtrysk paliwa, a swego czasu Ford oferował też seryjną instalację LPG.

Początek ubiegłej dekady to były czasy, w których producenci wciąż montowali silniki Diesla do aut segmentu B. Nie inaczej było w przypadku B-MAX-a. Występował on z dwoma jednostkami wysokoprężnymi: 1.5 TDCi konstrukcji Forda i 1.6 TDCi, zapożyczonym z PSA. Moce to, odpowiednio, 75 i 95 KM. Szkoda, bo w innych autach Diesel 1.6 od PSA mógł mieć nawet 120 KM…

Ford B-MAX oferowany był z manualną skrzynią biegów oraz dwusprzęgłową przekładnią automatyczną Powershift.

Ford B-MAX: wrażenia z jazdy i zużycie paliwa

Omawiając wrażenia z jazdy, zacznijmy od pozycji za kierownicą. Ta, typowo dla minivanów, jest dość wysoka i zapewnia świetną widoczność w każdą ze stron, w czym pomaga niezłe przeszklenie nadwozia.

Gdy już ruszymy okazuje się, że choć to miejski minivan, to jednak prowadzi się zaskakująco dobrze. Układ kierowniczy i zawieszenie są tak skonfigurowane, że kierowca dobrze czuje co dzieje się z autem. To pozwala na dynamiczną i pewną jazdę. Po zakrętach Ford B-MAX jedzie jak po szynach, do tego dobrze tłumi nierówności. Wisienką na torcie jest fakt, że jego wysokie nadwozie nie wychyla się przesadnie w czasie pokonywania łuków.

Testowaliśmy odmianę 1.0 turbo o mocy 100 KM. Nie brzmi to zbyt imponująco, podobnie jak dane dotyczące przyspieszenia (0-100 km/h w 13,2 s) czy prędkości maksymalnej (175 km/h). Jednak wstępny pesymizm co do wrażeń z jazdy pryska, gdy Ford B-MAX ruszy.

W zwyczajnym, codziennym ruchu ulicznym okazuje się on wystarczająco żwawym samochodem. 100-konny B-MAX zawdzięcza to momentowi obrotowemu, który wynosi 170 Nm i jest dostępy w szerokim zakresie (1400-4000 obr./min). Pozytywne wrażenia potwierdzają nasze pomiary elastyczności: na przyspieszenie od 60 do 90 km/h na trzecim biegu potrzeba 4,9 s. To jak najbardziej akceptowalny wynik, który dowodzi, że tym samochodem da się bezpiecznie wyprzedzać na trasie.

Poziom hałasu w kabinie też jest jak najbardziej adekwatny do klasy i przeznaczenia pojazdu. Zmierzyliśmy go i wynik to 59,8 dB przy 90 km/h i 67,1 dB przy 140 km/h. Trzeba dodać, że nasz test odbywał się w niesprzyjających warunkach atmosferycznych (w chwili pomiarów wiał mocny wiatr). Biorąc na to poprawkę, rezultaty nie są złe.

A co z apetytem na paliwo? Podczas naszego testu 1-litrowy silnik zużywał w trasie (przy 90 km/h) 4,4 l benzyny na każde 100 km. Na autostradzie było to już 7,4 l, a w mieście – 7,1 l.

Ford B-MAX: awaryjność

Pod względem poziomu usterkowości ten miejski minivan również nie wypada źle. Silniki 1.0, pomimo początkowych obaw klientów wynikających z ogromnego wysilenia tych jednostek, nie okazały się tak złe. Problemy zdarzają się z układem chłodzenia: trzeba się liczyć z nieszczelnościami pompy wody oraz z uszkodzeniami przewodu przy zbiorniczku wyrównawczym. Do tego dochodzą problemy ze smarowaniem. Winny jest pasek rozrządu w kąpieli olejowej, który wedle Forda trzeba zmieniać co 240 tys. km, a w rzeczywistości należy robić to częściej.

W silniku 1.6 TDCi zdarzały się nieszczelności podkładek pod wtryskiwaczami, ale tę usterkę łatwo wyczuć. I to dosłownie, bo zdradza ją zapach oleju napędowego w kabinie.

Warto też sprawdzić przed zakupem działanie skrzyni Powershift. Po ok. 200 tys. km mogą zaczynać się problemy związane z wyeksploatowaniem, np. sprzęgieł.

Przesuwne drzwi są bardzo funkcjonalne, ale wymagają dbałości. Nie pozwalajmy dzieciom deptać kabli, które są na wierzchu. Warto też dbać o ich prowadnice i od czasu do czasu przeczyścić je oraz przesmarować.

Ford B-MAX: cena i koszty

W chwili debiutu Ford B-MAX nie należał do tanich, przynajmniej na tle konkurencji. Jednak na rynku wtórnym można go już kupić w znacznie bardziej rozsądnych pieniądzach. Ceny używanego B-MAX-a zaczynają się od 22 tys. zł, a kończą w okolicach 50 tys. zł za egzemplarze z końca produkcji.

Jednak spory wybór jest już w okolicach 30 tys. zł. Taką kwotę należy uznać za sensowny budżet na używanego B-MAX-a.