24 listopada 2024

Fotoradary widmo. Przez martwe przepisy kierowców straszą puste maszty

fotoradar
Zdjęcie: GettyImages.

Nikt nie wie, ile fotoradarów stojących przy drogach to jedynie obudowy na urządzenia rejestrujące wykroczenia. Pełnią one rolę straszaka, który jedynie zniechęca kierowców do łamania przepisów.

Niektórzy biorą sprawy w swoje ręce i na prywatnych posesjach instalują np. karmniki, które do złudzenia przypominają fotoradary. Mimo że urządzenia nie znajdują się w pasie drogowym, efekt jest oszałamiający – kierowcy zwalniają. Jak się okazuje, również na drogach można znaleźć puste maszty fotoradarów. Co ciekawe, nie jest to sporadyczne zjawisko.

Puste maszty fotoradarów – przepisy

Przepisy teoretycznie nie dopuszczają atrap. Zgodnie z art. 129h ustawy Prawo o ruchu drogowym minister infrastruktury miał wydać rozporządzenie, w którym określone są „warunki lokalizacji w pasie drogowym dróg publicznych stacjonarnych urządzeń rejestrujących oraz obudów na te urządzenia, z uwzględnieniem zasady, że instalowana i używana jest obudowa wraz z urządzeniem rejestrującym”. Takie rozporządzenie istniało, ale przestało obowiązywać w 2016 r. Nowego do dziś brak, co sprawia, że przepisy dotyczące zakazu stosowania atrap są obecnie martwe.

Uwaga! Zasada tolerancji fotoradarów do 10 km/h znajduje się we wspomnianym art. 129h PoRD. Mimo braku rozporządzenia Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) ją respektuje. Jednak Najwyższa Izba Kontroli (NIK) poddaje w wątpliwość, czy inspektorzy ITD powinni być tak pobłażliwi wobec piratów drogowych.

Puste maszty fotoradarów – zwykle nie mają właściciela

Brakuje oficjalnych danych dotyczących liczby atrap na polskich drogach. Powód? Czasem trudno jest ustalić ich właściciela. Tak jest np. w Warszawie, gdzie aż 5 masztów to atrapy, w których od wielu lat nie ma fotoradarów.

Na trasie S8, gdzie działa odcinkowy pomiar prędkości, znajdują się aż 3 atrapy. CANARD ani zarządca drogi, czyli Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie przyznają się do nich. Mimo to maszty marki Zurad nadal stoją i działają prewencyjnie. Podobna sytuacja dotyczy „fotoradarów” przy ul. Puławskiej i Wisłostradzie, które zostały ustawione w czasach, gdy straż miejska mogła korzystać z takich urządzeń. Po zmianie przepisów CANARD ich nie przejął, więc zniknęły z nich urządzenia, ale obudowy wciąż stoją. Co ciekawe, jeden z masztów na Wisłostradzie ktoś niedawno obrócił i „fotografuje” jadących w przeciwnym kierunku. Nie wiadomo, kto to zrobił ani w jakim celu, ale kierowcy zwalniają.

W całym kraju takich przypadków jest więcej, ale nikt nie wie ile. Nie ma też przepisów, które mogłyby zmusić zarządców dróg do demontażu zapomnianych fotoradarów.

Tymczasowe atrapy

Warto pamiętać, że nawet prawdziwy fotoradar, będący częścią systemu CANARD, może stać się atrapą – przynajmniej na pewien czas. Sprzęt pomiarowy może ulec awarii i wymagać serwisu, co czasem trwa tygodniami. Co więcej, urządzenia muszą być legalizowane co 12 miesięcy. W tym czasie są wyłączone, dopóki nie uzyskają certyfikatu Głównego Urzędu Miar.

Nowe urządzenia instalowane na drogach również bywają atrapami przez pewien czas. Problemy techniczne, np. z podłączeniem do sieci energetycznej, sprawiają, że ich włączenie się przeciąga. Taki problem wystąpił przy rozbudowie systemu odcinkowego pomiaru prędkości – choć do końca 2023 r. na prawie 40 odcinkach dróg zainstalowano kamery i oznakowanie, wiele urządzeń zaczęło funkcjonować dopiero teraz.