16 września 2023

Historia polskich radiowozów – od okresu powojennego do dziś

Radiowóz
Kadr z filmu ,,Segment '76".

Samochody wykorzystywane przez policję nie mają łatwego życia. Muszą być trwałe i praktyczne. Powinny też dysponować odpowiednimi osiągami. Niestety, w powojennej Polsce nie było to takie oczywiste, a stróże prawa byli zdani na modele, którym daleko było do zagranicznej konkurencji.

Radiowozy FSO Warszawa

Początki ,,nowej ery” w zmotoryzowaniu Milicji Obywatelskiej (bo taką nazwę od 1944 roku nosiła dzisiejsza Policja) najlepiej było widać na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku. To wtedy na ulice wyjechały pierwsze partie radiowozów marki FSO Warszawa.

Produkcja poczciwej Warszawy ruszyła w listopadzie 1951 roku. Samochód był kopią radzieckiego modelu GAZ M20 Pobieda i powstawał na jego licencji. Przez pierwsze 11 lat produkcji pod maską montowano silnik dolnozaworowy M-20. Pojemność skokowa wynosiła 2120 cm³, a moc 50 KM. Następcą była jednostka górnozaworowa S-21 o mocy 70 KM.

Udane połączenie

Garbate nadwozie przywodziło na myśl amerykańskie samochody z tamtych lat. Auto często porównywano także do produkowanego od 1938 roku Opla Kapitana i Volvo PV544. Od 1964 roku samochód wytwarzano też w nieco mniej urokliwej wersji sedan. Produkowano także takie odmiany jak pickup, furgon czy kombi.

Osiągi Warszawy były mizerne, ale samochód nadrabiał to innymi walorami. Auto było stosunkowo mało awaryjne, pojemne i zaskakująco dobrze radziło sobie na ówczesnych szosach, których stan daleki był od ideału. Głębokie koleiny i polne drogi nie były żadnym wyzwaniem dla tego samochodu.

Warszawa w służbie MO

Radiowóz bazujący na tym modelu posiadał oczywiście odpowiednie, milicyjne wyposażenie. Elementami obowiązkowymi były:

  • charakterystyczny duży ,,kogut” na dachu z galeryjką i napisem ,,Milicja”
  • radiostacja (montowana bardzo często w bagażniku)
  • sygnały dźwiękowe umieszczone za atrapą chłodnicy lub na belce dachowej

Milicyjne Warszawy występowały w kilku kolorach: błękitnym, kremowym lub białym. Na bokach widać było namalowane pasy i napis MO (od połowy lat 70. stosowano napis ,,Milicja”). Jeśli auto było w kolorze błękitnym, to pasy i napis były białe. W pozostałych przypadkach oznaczenia malowano na niebiesko. Takie kombinacje kolorystyczne stosowano również w przypadku innych, późniejszych modeli radiowozów.

Radiowozy Nysa

Nie sposób wyobrazić sobie pracy formacji mundurowych bez aut dostawczych we flocie. W powojennej historii milicyjnych radiowozów taką rolę pełniła Nysa. Jej pierwsze egzemplarze zjechały z taśm produkcyjnych pod koniec lat 50.

Radiowóz
Milicyjna Nysa z początków produkcji modelu. Źródło: Wikimedia Commons.

Auto, jak na swoje czasy, charakteryzowało się nowoczesnym nadwoziem i sporymi możliwościami użytkowymi. Nysy produkowano w wielu wersjach, z których najpopularniejsze to furgon, mikrobus czy sanitarka. Do napędu auta wykorzystano znany z Warszawy dolnozaworowy silnik o oznaczeniu M-20.

Pierwsze modele oznaczane były jako seria N (w zależności od wersji: N58, N59, N60, N61 i N63). W roku 1964 zmieniono nomenklaturę na ,,501” i przeprowadzono subtelny lifting nadwozia. Ostatnimi i najbardziej widocznymi zmianami, były te z modeli 521 i 522.

Modernizacje

Nowsze Nysy charakteryzowały się gruntownie przeprojektowaną przednią częścią nadwozia. Przednią szybę miały dużą i zaokrągloną, a pod wysuniętą maską umieszczono okrągłe lampy. Nysa mogła się podobać. Nawet jeśli niektórym osobom przypominała... delfina.

To jednak nie koniec zmian. Na potrzeby Milicji Obywatelskiej powstało kilka ciekawych wersji tego samochodu (operacyjno-wypadowa, konwojowo-wypadowa czy ruchome stanowisko dowodzenia). Elementami charakterystycznymi dla milicyjnych Nysek były rozsuwane drzwi po obu stronach auta i specjalna klapka w dachu.

Niestety, o ile w latach 60. auto służyło dzielnie, o tyle w połowie lat 80. wyraźnie czuć już było jego wiek. Przestarzałe rozwiązania konstrukcyjne często ograniczały pracę funkcjonariuszy, a niekiedy nawet ją uniemożliwiały. Wspomnienie jednego z byłych milicjantów, obrazuje to dość dobitnie:

,,To było jakoś w pod koniec lat 80. Byłem wtedy funkcjonariuszem Wydziału Ruchu Drogowego w jednym ze śląskich miast. Wraz z kolegą rutynowo zatrzymywaliśmy do kontroli przejeżdżające samochody. W pewnym momencie naszym oczom ukazał się piękny, biały Mercedes W124. Nie jakaś zwykła wersja, tylko wypasiony egzemplarz na niemieckich numerach rejestracyjnych. Wyciągnąłem szybko lizak i nakazałem kierowcy zjazd na pobocze. Widziałem przez szybę, że w aucie siedziało dwóch rosłych panów. Tyle udało mi się zapamiętać. Auto zjechało na bok, a kiedy udałem się w jego stronę, kierowca ruszył gwałtownie z piskiem opon. W kilka sekund straciliśmy go z pola widzenia. Byłem zdezorientowany, a mój partner spojrzał jedynie na naszą milicyjną Nyskę i machnął ręką. O jakimkolwiek pościgu nie było oczywiście mowy z uwagi na to, jakim sprzętem dysponowaliśmy”.

Radiowozy Fiat 125p

Auto produkowano od lat 60. Zarówno we Włoszech, jak i na licencji w FSO. Na przestrzeni kolejnych lat, samochód przechodził wiele mniejszych lub większych modyfikacji. Ostatnich dokonali nasi rodacy, bowiem w Polsce produkcja trwała bardzo długo, aż do 1991 roku.

Samochód był zdecydowanie bardziej nowoczesny niż przestarzałe Warszawy. Jednak podobnie jak starsza siostra, nie imponował spektakularnymi osiągami. Silniki jakie stosowano na początku produkcji miały pojemność 1,3 litra, ale szybko do gamy dołączyła też jednostka 1,5 litrowa. Obie w kolejnych latach poddano modyfikacjom, dzięki którym zyskały nieco więcej mocy. Jednak ta nigdy nie przekroczyła bariery 82 KM (wzmocnione wersje 1.5). Wyjątkiem są krótkie, sportowe serie 1600 Monte Carlo i 1800 Akropolis, ale to temat na oddzielny artykuł. Nie przeznaczano ich na potrzeby Milicji Obywatelskiej.

Wersje milicyjne

Wyróżnikami wersji milicyjnych była niewątpliwie wewnętrzna szyba odgradzająca przednie fotele od tylnej części nadwozia i halogeny. Nowsze odmiany posiadały charakterystyczne sygnały dźwiękowe montowane na zderzaku. W służbie wykorzystywano także rzadziej spotykane auta z nadwoziem kombi.

O dziwo, Fity 125p były zdecydowanie mniej trwałe niż przestarzałe Warszawy. O ,,zapuszczeniu się” w trudnym teren, tak jak miało to miejsce w przypadku starszej siostry, również nie było mowy.

Radiowozy FSO Polonez

Seryjna produkcja Poloneza ruszyła w 1978 roku i niemal od razu można było spotkać ten samochód w służbie MO. Milicjanci mieli się czym pochwalić. Nowocześnie wyglądające nadwozie skutecznie przyciągało wzrok przechodniów. Na dodatek funkcjonariusze mogli poczuć się za kierownicą jak prawdziwi bohaterowie kina akcji. W końcu takim modelem poruszał się serialowy porucznik Borewicz, a sam cykl ,,07 zgłoś się” przyciągał przed telewizory miliony Polaków.

Co ciekawe, Polonez był ostatnim polskim samochodem, który pojawił się w służbie jeszcze za czasów Milicji Obywatelskiej. Opuścił ją wiele lat później, długo po powrocie do przedwojennej nazwy nazwy formacji.

Mundurowi wykorzystali praktycznie każdą odmianę tego auta. Od pierwszego, klasycznego modelu, poprzez model przejściowy, a na Caro Plus kończąc. Na ulicach można było spotkać też specjalne wersje użytkowe, powstałe na bazie Poloneza Trucka i dostosowane do potrzeb funkcjonariuszy.

Bez względu jednak na to, z jakim modelem stróże prawa mieli do czynienia, do rewolucji w świecie polskich radiowozów nie doszło. W niektórych milicyjnych i policyjnych Polonezach montowano nawet jednostki dwulitrowe, jednak większa moc nie szła w parze z jakimikolwiek modyfikacjami zawieszenia, które było identyczne jak w słabszych odmianach.

W starszych Polonezach montowano dwulitrowe jednostki Fiata o mocy 112 KM, a w nowszych wersjach dwulitrowe silniki Forda o mocy 105 KM. ,,Zwykłe” odmiany tego auta napędzał, dobrze znany z Fiata 125p, motor o pojemności 1,5 litra. Z biegiem lat pojemność zwiększono do 1,6 litra (moc 76 KM dla aut z wtryskiem jednopunktowym i 84 z wtryskiem wielopunktowym). Przez pewien czas Polonezy oferowano także z silnikami 1,4 litra, produkcji firmy Rover.

Radiowóz kilku pokoleń

Na początku nowego tysiąclecia, Polonez był już mocno archaicznym samochodem. Nie wspominając już o tym, że na tle innych, zachodnich radiowozów, budził uśmiech politowania. Mundurowi używali Polonezów aż do 2009 roku. Pod koniec policyjnej kariery można było je spotkać już tylko w szkołach policyjnych i mniejszych miejscowościach.

Lata 90: powiew Zachodu

Prawdziwy przełom we flocie polskich radiowozów nastąpił na początku lat 90. Do służby trafiły wtedy nowoczesne Volkswageny Passaty. Model B3, produkowany od 1988 roku, był samochodem atrakcyjnym wizualnie i zdecydowanie wyróżniał się też na tle innych, mocno przestarzałych aut polskiej produkcji.

Policjanci mieli do dyspozycji głównie modele z silnikami o pojemności 1,8 litra, ale zdarzały się też wersje dwulitrowe. Radiowozy, które widać było na polskich drogach, występowały w odmianach sedan i kombi.

Błękitny indywidualista

Ciekawostką są egzemplarze pierwszych policyjnych Passatów w naszym kraju. Wyróżniały się jasnobłękitnym, metalizowanym odcieniem nadwozia i inną belką dachową. Zamiast lampy błyskowej wyprodukowanej przez firmę Elektra, na dachu zamontowany był większy odpowiednik marki Hella.

Passat B3 był jednym z najsolidniejszych samochodów w swoim czasie. Z tego powodu dzielnie znosił trudy służby w policji. Do dzisiaj wielu funkcjonariuszy wspomina go z sentymentem i uważa, że był to najlepszy samochód w historii, jakim dysponowała polska policja.

Nie był jednak jedynym tak trwałym i charakterystycznym polskim radiowozem z logo Volkswagena. W podobnym czasie w polskiej policji pojawiały się dostawcze modele Transporter (T4) i mniejsze od B3 Vento.

O legendarnej wręcz trwałości policyjnych Volkswagenów T4 może świadczyć fakt, że jeszcze kilka lat temu były wciąż wykorzystywane przez mundurowych. I nie można się temu dziwić. Popularny dostawczak, szczególnie w wersjach z dieslem pod maską, to auto wręcz niezniszczalne.

Radiowóz
VW Transporter T4 w służbie polskiej policji. Źródło: Wikimedia Commons.

Warto wspomnieć, że lata 90. to początki unowocześniania floty polskiej policji. Oprócz wspomnianych Volkswagenów, zakupiono szereg modeli innych marek. Opel Astra, Peugeot 406, Ford Transit, Skoda Octavia, to kolejne auta które trafiły do służby i latami dzielnie sobie w niej radziły. Na przestrzeni lat zmieniło się też malowanie radiowozów.

Nowe barwy i mocniejsze samochody

W roku 2007 zmieniono nie tylko flotę, ale też (po raz kolejny) barwy. Powodem była chęć zbliżenia wyglądu policyjnych samochodów do prezencji pojazdów służb porządkowych w innych krajach Unii Europejskiej.

Do służby trafiły pozornie nieoczywiste auta, jak np. Alfa Romeo 159. Jednak policyjną flotę zdominowała Kia Cee'd. To właśnie ten model jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych radiowozów ostatnich lat. Nie zapomniano też o samochodach dostawczych. Poczciwe T4 powoli odsyłano na emeryturę, a ich miejsce zastąpiły nowoczesne Mercedesy Sprintery i Fiaty Ducato.

Grupa ,,Speed”

Odrębną ciekawostką są nieoznakowane radiowozy, w tym auta z grupy ,,Speed”. Jest to specjalna sekcja składająca się z policjantów Wydziału Ruchu Drogowego. Powstała pod koniec 2018 roku, a głównym zadaniem jej funkcjonariuszy jest walka z piratami drogowymi.

Auta wykorzystywane w tej grupie to między innymi Kia Stinger czy BMW serii 3. Nie są to jednak jedyne szybkie samochody, z którymi do czynienia mieli polscy policjanci. Na przestrzeni ostatnich lat na polskich ulicach można było spotkać tak nieoczywiste nieoznakowane radiowozy, jak np. Mitsubishi Lancer EVO X.

Od niedawana wiele radiowozów, oprócz charakterystycznych barw, jest dodatkowo oklejanych żółtymi, jaskrawymi pasami. Rozwiązanie to bardzo dobrze znane jest chociażby z brytyjskich aut policyjnych.

Znacznie ciekawsze jest pojawienie się na polskich ulicach hybrydowych Toyot, wykorzystywanych jako radiowozy. Cóż, w końcu policja również musi iść z duchem czasu. Ciekawe jednak, czy za kilkadziesiąt lat będziemy wspominać współczesne radiowozy z równie dużym sentymentem, jak kultową Warszawę?