Super fura z ogłoszenia – Hummer H1
Miejsca jest w nim mniej niż w maluchu, a pod maską pracuje potężny silnik. Najmniejszy ma pojemność 5,7 litra. Do tego olbrzymia moc i niesamowite możliwości. Opis pasuje do sportowego samochodu? Owszem, ale tym razem super fura z ogłoszenia to Hummer H1. Król bezdroży i off-roadu. Samochód legenda i duma amerykańskiej armii.
Używany Hummer H1 kosztuje przynajmniej 100 tys. zł. Naszą uwagę przyciągnął jednak kolekcjonerski egzemplarz z 1996 roku. Co w nim jest takiego szczególnego? Silnik i to benzynowy o pojemności 5,7 litra. Prawdziwa amerykańska legenda V8 o mocy 190 KM. Za takie cudo trzeba zapłacić ponad 270 tys. zł. Dlaczego? Bo jak twierdzi właściciel, takich Hummerów na rynku jest bardzo mało.
W Polsce to jedyny egzemplarz, w Europie jak twierdzi sprzedawca, są kolejne dwa. Trudno się dziwić, że to biały kruk, bo w sumie Hummerów H1 z silnikiem benzynowym powstało zaledwie 560. Jednym z właścicieli aut z tej krótkiej serii jest Arnold Schwarzenegger. Wszystkie wyprodukowane były na specjalne zamówienie. Stąd bardzo nietypowe wyposażenie i kolory nadwozi.
Ten konkretny egzemplarz z ogłoszenia w Polsce jest od 2013 roku, miał dwóch właścicieli i nikt nie pozwolił sobie na jakieś przeróbki. Auto jest w fabrycznym stanie z przebiegiem 216 tys. km.
A skąd się w ogóle wziął Hummer?
Zacznijmy od początku. Hummera wymyśliła, stworzyła a później produkowała firma AM General Corporation, wywodzącą się z Willys-Overland Motors, tak, tej od Willysa.
Kojarzycie auta z logo AMC? Chyba najbardziej rozpoznawalnym autem marki był mały Pacer. No właśnie, AMC to dawny amerykański koncern samochodowy działający w latach 1954–1988. Wytwarzał samochody pod markami Hudson, Nash, Rambler oraz AMC. Jednak Prawa do sprzedaży Hummera do początku miał General Motors. AMC w 1987 roku zostało wykupione przez Chryslera i od razu zostało zlikwidowane i przekształcone w AM General. To się nazywa walka z konkurencją.
Hummer to nie Humvee
W 1979 roku dowództwo amerykańskiej armii doszło do wniosku, że należy zastąpić wysłużone i przestarzałe konstrukcyjnie lekkie auta terenowe. Mówi się, że naturalnym wyborem był produkowany przez AM General wielozadaniowy pojazd kołowy o wysokiej mobilności HMMWV (high-mobility multipurpose wheeled vehicle) potocznie nazywany Humvee. To błąd, bo Humvee to nie konkretny pojazd, a jedynie rodzaj konstrukcji.
Ofertę na budowy nowego Humvee złożono trzem kontrahentom. Chryslerowi, a dokładnie oddziałowi zajmującemu się sprzętem wojskowym, firmie Teledyne Continental oraz wspomnianemu AM General. Stworzono 11 prototypów, wszystkie dokładnie sprawdzono w trudnych warunkach poligonowych w pustynnym piachu, kurzu, upałach i śniegu. W sumie samochody pokonały 600 tys. mil. Wszystko by wybrać ten najlepszy.
Przed ogłoszeniem zwycięzcy przetargu kilka egzemplarzy nawet dorobiono, by sprawdzić, jak się zachowają podczas ekstremalnych zadań desantu czy ostrzału. Po wygranym w 1983 przetargu na 55 tys. wozów rozpoczęły się przygotowania do seryjnej produkcji, która ostatecznie ruszyła dwa lata później. 39 tys. pojazdów miało trafić do piechoty, reszta do pozostałych formacji.
Wtedy jeszcze nikt nie myślał o wersji cywilnej. Humvee był po prostu konstrukcją typowo wojskową, niezawodną, o określonych parametrach i przeznaczoną do konkretnych zadań. Wersji i wyposażenia nie ma nawet jak zliczyć, bo każde zamówienie i każda jednostka precyzowała konkretnie, jak ubranego i wyposażonego Humvee chce.
Ciekawostką jest fakt, że pierwsze pojazdy nie miały drzwi ani dachu. Dopiero zapotrzebowanie na wozy opancerzone potrzebne w różnych skonfliktowanych zakątkach świata, w których armia amerykańska się angażowana, zmusiło konstruktorów do modernizacji pojazdu, która dokonywała się tak naprawdę z zamówienia na zamówienie.
Humvee jak łódź podwodna
Ekstremalna wersja Humvee umożliwia nie tylko pokonywanie najróżniejszych przeszkód terenowych, czy wspinaczkę po pionowej ścianie do wysokości 60 cm, ale także niemal całkowite zanurzenie i przejazd przez głęboką wodę.
Nikogo nie może także dziwić widok Humvee modyfikowanych samodzielnie przez żołnierzy na polu walki. Auta okładane workami z piaskiem lub kamizelkami kuloodpornymi albo z przyspawanymi blachami to naturalna potrzeba chwili. Wóz znosił wszystko, czego nie można powiedzieć o żołnierzach, którzy mieli nim jeździć.
Wbrew pozorom i gabarytom Humvee nie był wygodnym pojazdem. W środku panowały spartańskie warunki, gołe blachy i siedzenia żywcem wyciągnięte z Willysa. Metalowy stelaż obciągnięty materiałem to jedyny komfort, na jaki mogli liczyć żołnierze. No, chyba że mieli szczęście i jechali wersją z klimatyzacją. Tak wyposażone pojazdy trafiały w miejsca konfliktów, w których upał nie dawał żyć.
Najistotniejsze jednak było to, że silnik do naprawy można wyciągnąć w Humvee przez środek, a jeśli wszystko jest na miejscu, to nosze zmieszczą się pomiędzy kierowcę i pasażera.
Irak i reszta świata
Mimo olbrzymich silników auto mogło jechać z prędkością przelotową 91 kilometrów na godzinę. Paliło przy tym niewyobrażalne ilości paliwa. Jednak możliwości terenowe Humvee i jego prosta konstrukcja spowodowały, że to pojazd najbardziej rozpoznawalny z wszystkich pojazdów bojowych wszystkich armii świata.
Myślisz Irak, operacja Pustynna burza, widzisz Humvee. Pierwsze użycie w boju miało jednak miejsce znacznie wcześniej. Na przełomie 1989 i 1990 roku w Panamie podczas operacji „Just Cause” żołnierze mieli okazję sprawdzić możliwości Hummera po raz pierwszy.
Szacuje się, że w sumie powstało 20 różnych odmian Humvee i kilka generacji. Było to możliwe dzięki modułowej platformie. Tak, tak, świat motoryzacji wpadł na ten pomysł wiele lat później, za sprawą Volkswagena i modułowej płyty podwoziowej MQB. Amerykańska armia miała coś takiego już w 1979 roku.
Ciekawostką jest fakt, że auta, które służą w amerykańskiej armii, różnią się i to znacznie od pojazdów wysyłanych do armii państw sprzymierzonych. W sumie zbudowano ponad 200 tys. Humvee a część z nich nadal służy w 40 różnych armiach świata.
Humvee do cywila
AM General nie zamierzało produkować cywilnej wersji Hummera. Zmieniło podejście, gdy z firmą skontaktował się Arnold Schwarzenegger. Niezwykle popularny i płodny aktor kina akcji chciał wyrazić swój podziw dla wojskowego pojazdu i namówić szefostwo, że powinno wypuścić wersję cywilną. Ostatecznie w 1992 roku takie auto ujrzało światło dzienne. Hummer H1 stał się osiągalny dla cywilów. Oferowano kilka różnych wersji, w tym czterodrzwiowego pickupa, kombi, coupe, a także wersje dwudrzwiowe.
Pierwsze egzemplarze sprzedawano z fabryki, dopiero później auto trafiło do 50 salonów sprzedaży. Pierwsza fala zachwytu jednak się już nie powtórzyła. Ludzie przekonali się, że tak potężny samochód nie jest wcale użyteczny, a przy tym zużywa potworne ilości paliwa. Nawet jak na amerykańskie możliwości było to ciut za dużo.
Trudno się dziwić, bo początkowo Hummer H1 pod względem technicznym był bardzo mocno spokrewniony z wersją wojskową. Zrezygnowano jedynie z 24-woltowej instalacji elektrycznej, opancerzenia oraz funkcji przydatnych na polu walki. Wyposażenie wzbogacono za to o ABS, kontrolę trakcji (TT4), podgrzewaną przednią szybę, elektrycznie opuszczane boczne szyby, zestaw audio, pakiet oświetlenia, centralny zamek, klimatyzację oraz system CTIS kontrolujący ciśnienie w nietypowych oponach Goodyear o rozmiarze 17-cali.
Dostępne silniki to głównie diesle z 6,5 litrowym V8 na czele, nieco mniejszym silnikiem GM (6,2 litra V8) i większym Duramax V8. Była też benzynowa odmiana H1 z silnikiem Chevroleta 5,7 Vortec V8, jednak o tę trzeba było zabiegać szczególnie. W sumie aut z takim napędem powstało tylko 560 szt.
Cywilny Hummer H1 nie był tak dzielny, jak wersja wojskowa, jednak na głowę bił wszystkie dostępne wówczas terenówki. Potrafił brodzić w wodzie, miał centralny system pompowania kół oraz tapicerkę skórzaną i wygodne wnętrze, a także coś znacznie ważniejszego, legendę związaną z amerykańskimi żołnierzami.
Jak ciężarówka
By prowadzić H1, trzeba było mieć prawo jazdy na ciężarówkę i worek pieniędzy. Przez czternaście lat produkcji (1992-2004) wyprodukowano niespełna 12 tys. sztuk H1.
W 2000 roku zaprezentowano następcę Hummera H1 – wersję H2. I choć auto było zbudowane także na ramie, przypominało nie twardy wóz bojowy, a bulwarową terenówkę. Pewnie dlatego szybciej zakończone jej produkcję niż się spodziewano. W 2009 roku wszedł do sprzedaży H3, a ostatecznie historia Hummera skończyła się w 2010 roku, po tym, jak General Motors sprzedało udziały firmie Sichuan Tengzhong Heavy Industrial Machinery Corp. za około 150 mln dolarów. Trzeba jednak pamiętać, że był to czas bankructw wielu motoryzacyjnych amerykańskich marek.
Czy Chińczycy wskrzeszą Hummera? Wskrzesi go General Motors, który w ubiegłym roku pokazał prototyp wersji elektrycznej auta.
Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.