Hyundai Kona – ładniejszy niż Captur, wygodniejszy niż Juke, hybrydowy jak Toyota | Test OTOMOTO TV
Hyundai Kona budzi skrajne emocje. W motoryzacji to dobrze. Odważna stylistyka przyciąga oko. A jak jeździ ten koreański SUV?
Hyundai Kona na rynku pojawił się w 2017 roku i był najmniejszym wówczas crossoverem marki. Od samego początku zaskakiwał odważną stylizacją. Przerysowane kształty, szerokie plastikowe osłony błotników i trzy-poziomowe światła (najwyższe, czyli światła LED do jazdy dziennej, piętro niżej reflektory, na samym dole światła przeciwmgielne) wzbudzały zaskoczenie, ale i zainteresowanie.
We wrześniu 2020 roku Hyundai zafundował Konie gruntowny facelifting, a dwa lata później pojawiła się Kona II generacji. Auto przede wszystkim urosło i tym samym zmieniło segment. Wszystko przez to, że urósł także Tucson, a na rynku pojawił się najmniejszy Bayon.
Nowa Kona jest 15 cm dłuższa (435 cm), 2,5 cm szersza, a rozstaw osi urósł o 6 cm w stosunku do poprzedniczki. Możliwe to było dzięki nowej, większej platformie K3, na której powstała, a którą współdzieli z bliźniaczą Kią Niro. Zmiany przełożyły się na obszerniejszą kabinę pasażerską.
Elektronika irytuje
Odwagi nie zabrakło stylistom i w tym przypadku. Choć nie ma tutaj trzech poziomów świateł, to zamiast wąskich ledowych reflektorów do jazdy dziennej jest jeden, jeszcze węższy, pas świetlny biegnący przez całą szerokość nadwozia Kony. Podobny element znaleźć można z tyłu auta. Przy tak futurystycznym projekcie rażą tradycyjne reflektory z przodu i światła z tyłu, które wzorem pierwszej generacji auta zamontowane są nisko w błotnikach. Wygląda to dość zabawnie.
Wnętrze jest już zdecydowanie bardziej podobne do tych, które można znaleźć w innych modelach koreańskiej marki. Ba, jest niemal identyczne z tym w elektrycznych Ioniqach. Duże poziome ekrany dotykowe tworzą jednolity panel, a przyciski zlokalizowano w centralnej części deski rozdzielczej.
Na pokładzie Kony znaleźć można wiele systemów bezpieczeństwa, jednak inaczej niż w autach konkurencji działają one dość agresywnie, a przynajmniej agresywnie dają znać, wykrywając nawet najdrobniejsze zagrożenie. Sygnalizowanie przekroczenia prędkości, zmiany pasa ruchu lub utraty koncentracji, co do zasady jest potrzebne, ale podczas codziennego użytkowania auta staje się dość irytujące. Tym bardziej że, nawet jeśli je wyłączymy, po ponownym uruchomieniu samochodu znowu zaczynają działać.
Hyundai Kona – jaki silnik?
Ciekawe jest to, że nowa Kona, choć spalinowa, została opracowana najpierw jako auto elektryczne. Dopiero później uzupełniono ją o napęd spalinowy. Dzięki temu ma nieco inne proporcje i – jak twierdzi producent – zaowocowało to lepszym rozłożeniem masy, szczególnie w przypadku napędu elektrycznego z ciężkimi akumulatorami.
A jeśli o napędach mowa, to nowy Hyundai Kona dostępny jest w trzech odmianach – elektrycznym (EV), hybrydowym (HEV) i spalinowym (ICE).
W przypadku napędu spalinowego do wyboru mamy dwie wersje: benzynową i hybrydową. Napęd spalinowy to silnik 1.0 T-GDi o mocy 120 KM z manualną lub automatyczną skrzynią biegów i napędem na przednie koła (2WD) oraz 1.6 T-GDi o mocy 198 KM z manualną lub automatyczną skrzynią biegów i napędem na przednie (2WD) lub wszystkie koła (4WD).
Kona hybrydowa (HEV), dostępna jest z silnikiem benzynowym 1.6 GDI z bezpośrednim wtryskiem, połączonym z motorem elektrycznym o łącznej mocy 141 KM.
Z kolei Kona Electic dostępna jest w trzech wersjach wyposażenia i dwóch odmianach napędu. Wszystkie napędzane są na dwa koła. Pierwszy o mocy 156 KM z baterią o pojemności 48 kWh gwarantuje zasięg na poziomie 377 km. Drugi o mocy 218 KM z baterią o pojemności 65 kWh pozwala przejechać do 514 km.
Hyundai Kona – ile kosztuje?
Najtańsza odmiana Kony z litrowym silnikiem o mocy 120 KM to wydatek 110 tys. zł. Ceny wersji hybrydowej z silnikiem 1.6 l o mocy 141 KM zaczynają się od 134 tys. zł, a odmiana N-Line z silnikiem 1.6 l o mocy 198 KM to wydatek przynajmniej 149 tys. zł.
Za samochód z napędem elektrycznym trzeba zapłacić od 184 do 233 tys. zł.
W tym odcinku testujemy Hyundaia Konę drugiej generacji. Nowa Kona jest większa od poprzedniczki i plasuje się gdzieś między modelami Bayon i Tucson. Czy możemy więc zaliczyć ją do segmentu B+? A może C-? Ile miejsca jest w Hyundaiu takiej klasy? Czy standardowa wersja jest wystarczająco wyposażona? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszym filmie OTOMOTO TV.
Zapraszamy do oglądania! Testowany model to Hyundai Kona II z napędem hybrydowym o mocy 141 KM.