Volkswagen ID.Aero. Ostatni członek rodziny?
Potwierdzony ostatecznie koniec Passata i jeszcze niewerbalizowany, ale rychły kres Arteona nie oznacza, że Volkswagen rezygnuje z produkcji limuzyny. Już niebawem flagowcem VW będzie ID.Aero – elektryczny sedan z Chin, który de facto jest ostatnim z zapowiedzianych samochodów nowej rodziny ID.
Po tzw. aferze Dieselgate z 2015 roku, w której ujawniono, że VW montował oprogramowania, pozwalające manipulować wynikami pomiarów emisji z układu wydechowego, za co z resztą płaci olbrzymie odszkodowania do dzisiaj, koncern, zamiast schować głowę w piasek, wykonał ruch wyprzedzający. Zapowiedział nie jedno auto elektryczne, a całą rodzinne ID, która miała zelektryfikować naszą przyszłość.
Od samego początku mówiono o kompaktowym ID.3, nieco większym hatchbacku ID.4, 7-osobowym vanie ID. Buzz, dużym SUV-a ID. Crozz i limuzynie ID. Vizzion. Powstały nawet prototypu, były premiery i pokazy, a VW konsekwentnie wprowadzał kolejne modele na rynek. Może czasami z niewielkim opóźnieniem, ale wiadomo pandemia, a później wojna w Ukrainie.
Po siedmiu latach od deklaracji ID.3 jest, ID.4 także, ostatnio do gamy dołączył ID.Buzz, a ID.Crozz to w rzeczywistości ID.5 z napędem na cztery koła, który także jest w sprzedaży. Wszystkie auta zbudowane na tej samej płycie modułowej MEB, wszystkie działające na podstawie tej samej architektury. Właśnie dlatego z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że piąty w rodzinie ID.Vizzion, czyli ID.Aero również będzie dzielił te same elementy, elektronikę i akumulatory.
Samochód jest co prawda większy od poprzedników, ale VW nieśmiało chwali się, że zasięg, jaki pokona ID.Aero to nawet 620-700 km. Wydaje się to dość zastanawiające, tym bardziej że auto wykorzystywać ma te same 77 kWh akumulatory, co w ID.4 i ID.5.
Reszta to już tylko robota stylistów i kwestia gustu. Jasne wnętrze, proste linie, duże wyświetlacze dotykowe, brak tunelu środkowego i przestrzeń, to kluczowe elementy designu nowego VW.
Pytanie tylko, czy to wystarczy, bo można odnieść wrażenie, że od przodu auto wygląda bardzo podobnie do pozostałych aut z rodziny ID. A te przecież zadebiutowały ładnych parę lat temu. No ale tak to już jest, jak o aucie mówi się od dłuższego czasu. Choć go faktycznie nie ma, to już się do niego przyzwyczajamy.