Isuzu D-Max po liftingu, czyli drobne poprawki plus sprawdzona receptura | PIERWSZA JAZDA

Po nieco ponad czterech latach na rynku japoński pick-up został odświeżony. Nota bene, to już druga modernizacja tego modelu – drobna, ale dość istotna. Ale jeśli ktoś chce chce utrzymać dobre tempo wzrostu sprzedaży, ten działać musi. Oto, co oferuje nowe Isuzu D-Max.
Łatwo byłoby przyjąć, że w dzisiejszych czasach – gdy klienci rzucają się głównie na SUV-y i crossovery – to o pick-upach w zasadzie nikt już szczególnie nie pamięta. No, tyle że takie myślenie to błąd. Są bowiem rynki, gdzie pick-up to był, jest i będzie domyślny wybór dla (bardzo) wielu kupujących. Na przykład z tego względu, że tam, gdzie każdy crossover i większość SUV-ów już bezradnie mieli kołami, to pick-up często dopiero kończy rozgrzewkę.
Ale idźmy dalej. Są przecież pewne grupy klientów, które pick-upa mieć muszą, bo tego wymaga ich praca. No i mamy też takich klientów, którzy pick-upy po prostu lubią. Bo są fajne, nietypowe, zazwyczaj świetnie radzą sobie w terenie. No i można się w nich łatwo wyróżnić.
Także sami widzicie – klient jest. My akurat w 2024 r. zanotowaliśmy znaczny wzrost sprzedaży modelu D-Max – radują się przedstawiciele polskiego importera Isuzu. To o 25 proc. więcej niż w 2023 r., co na pewno bardzo nas cieszy. Tak, tak, mnie też cieszy. Ale czy w 2025 r. tempo wzrostu uda się utrzymać i w Isuzu nadal będą mogli się cieszyć? Bardzo prawdopodobne. Zwłaszcza że na rynek właśnie trafia Isuzu D-Max po delikatnej kuracji odmładzającej.
Nowe Isuzu D-Max 2025: co się zmieniło?
Dla przypomnienia: obecna generacja japońskiego pick-upa została pokazana w 2019 r., ale na rynkach europejskich debiutowała dopiero wraz z końcem 2020 r. Niespełna trzy lata później D-Max przeszedł drobny lifting, a teraz – na rok modelowy 2025 – po raz kolejny dostał kilka drobnych poprawek. Główne zmiany dotyczą multimediów i detali wnętrza, nieco zmienił się też wygląd zewnętrzny D-Maxa. Czy to wystarczy? Sprawdźmy.
I tak, jeśli chodzi o karoserię, to główne zmiany zaszły z przodu. Nieco inny jest zderzak, można mieć też (wreszcie) reflektory w technologii Full LED. W kabinie pojawiły się nowe multimedia z nawet 9-calowym ekranem dotykowym. Język polski? Nie, on akurat na ekranie głównym się nie pojawia.
Natomiast już w 2023 r. Isuzu dodało kilka brakujących wówczas systemów asystujących. Przy tej samej okazji wprowadzono też (częściowo) cyfrowe zegary. Poza tym to wciąż „stary” dobry D-Max, który w swojej klasie (cenowej) zbyt wielu rywali nie ma. Także dlatego, że jest po prostu dobry.
D-Max 2025: na razie jeden silnik, ale za to... głośny
Jeśli chodzi o jednostki napędowe, to jest tu tylko jedna, ale za to dość oszczędna – to diesel 1.9 produkcji Isuzu. Motor rozwija 163 KM/360 Nm i w testowym aucie występował z sześciobiegową skrzynią automatyczną od Aisina. Na marginesie, ta sama przekładnia pojawia się też np. w Toyocie Hilux. Jest dość ospała, ale przeważnie przełącza bardzo płynnie. Efekt jest taki, że przy spokojnej jeździe działa (prawie) jak przekładnia bezstopniowa. Dopiero mocne wciśnięcie pedału gazu oznacza, że kierowca widzi i czuje zmiany biegów.
Co ważne, teraz D-Max ma też blokadę tylnego dyferencjału (w większości wersji), całości dopełnia reduktor – sterowanie pokrętłem pod panelem klimatyzacji.
Jak oceniam japońskiego „klekota”? Powiem tak – uczucia mam nieco mieszane. Raz, że innego silnika tu nie ma, dwa – że niezbyt miłe okazują się doznania akustyczne. I to nawet jak na auto użytkowe. Silnik 1.9 brzmi trochę jak w dostawczaku sprzed kilkunastu lat, na dodatek przy nieco wyższych prędkościach trzeba go mocno namawiać do tego, by zechciał się rozpędzić.
Niby w takim samochodzie to nie jest poważna wada, ale część D-Maxów będzie jednak jeździć też po autostradach i ekspresówkach. Wtedy też we znaki nieco zaczyna dawać się szum wiatru od wielgachnych usterek. Na plus: względnie niskie spalanie. Nie są to wartości z lekkich SUV-ów, ale jak na możliwości jakie daje napęd – nie jest źle. Średnio trzeba przyjąć ok. 8-8,5 l w cyklu mieszanym.
Sprawdź dane techniczne w katalogu OTOMOTO: Isuzu D-max 1.9 D AT
Kolejny plus za zestrojenie zawieszenia. Mamy tu ramę i resory piórowe przy tylnej osi, a nawet przez mocno dziurawy asfalt pick-up Isuzu przelatuje niemal jak poduszkowiec. Poza tym układ jezdny pracuje przeważnie zaskakująco cicho, więc atmosfery w kabinie nie zagłusza nic poza klekoczącym silnikiem. Pozbawiony doznań jest układ kierowniczy – skręcasz, nie dzieje się nic. A dopiero po jakiejś chwili auto pyta cię, czy na pewno to jest to, co chciałeś zrobić. Z tym, że to znów jest bardziej cecha niż wada produktu – podczas jazdy szosą można się przyzwyczaić, a w terenie tak zestrojony układ sprawdza się dobrze.
Wnętrze: wykazuje pewne (drobne) słabości
Nie każdemu do gustu przypadnie natomiast pozycja za kierownicą. Sam fotel został umieszczony dość nisko, więc akurat ja – żeby uniknąć zjawiska podkurczonych nóg (i ud wiszących w powietrzu) musiałem znacząco go podnieść. Poza tym, przy moich 180 cm wzrostu i tak ustawionym fotelu, w zasadzie nie mogłem też skorzystać ze środkowego podłokietnika. Łokieć wpadał mi akurat tam, gdzie… podłokietnik się kończył. Materiały i wykończenie są – jak tę klasę i cenę – w porządku, choć obiektywnie trudno uznać je za wybitnie porywające. Plus na pewno za osobny, fizyczny panel klimatyzacji.
Reasumując – nowe (odświeżone) Isuzu D-Max to z jednej strony solidna baza sprzed lat, z drugiej – kilka ważnych poprawek, dzięki którym importer za rok zapewne znów będzie mógł przedstawić dobre wyniki sprzedaży.
Ciekawostka: dostępna jest też „fabryczna” przeróbka od firmy Arctic Trucks. Mamy tu m.in. opony terenowe BF Goodrich AT 315/70 R17, nadwozie podniesione o 30 mm, a zawieszenie – o 40 mm. Dzięki tym zmianom prześwit auta wzrasta o 20 proc. względem wersji seryjnej. No a to znacząco poprawia (i tak już dobre!) własności terenowe D-Maxa. Tak zmodyfikowany D-Max osiąga kąt natarcia rzędu 36 stopni oraz kąt zejścia 28 stopni. Nieźle.
Ile kosztuje Isuzu D-Max 2025?
Ceny (netto) wersji seryjnych – w tabeli poniżej. Uwaga – nie uwzględniamy wyprzedaży rocznika, a dane dotyczą aut z 2025 r. Gwarancja: 5 lat/100 tys. km. Jeszcze w tym roku do salonów ma wjechać opracowana specjalnie dla Europy wersja elektryczna.










