Koreańczycy stworzyli „taniego” Land Rovera Discovery? Tak jeździ nowy Hyundai Santa Fe
Nowy Hyundai Sante Fe stał się większy, nowocześniejszy i nietuzinkowy. Ale wraz ze zmianą generacji zyskał przede wszystkim pod względem użyteczności na co dzień. Teraz to wręcz wzór auta rodzinnego, dlatego może być tańszą alternatywą dla Land Rovera Discovery. Oczywiście, jeśli jego właściciel nie ma terenowych ambicji.
Nowy Hyndaia Santa Fe bez dwóch zdań jest przełomowy. Szczególnie pod względem wyglądu. Jak podkreśla główny stylista tego auta – SangYup Lee – ma on wyrażać „rosnącą kulturę spędzania wolnego czasu na powietrzu”.
Zmiana jest ogromna. Obecna generacja Hyundaia Santa Fe stała się kanciasta, nietuzinkowa i bardzo odważna. Bez dwóch zdań to obecnie najbardziej kontrowersyjny SUV klasy średniej. Na dodatek postawny – mierzy 483 cm długości, 190 cm szerokości oraz 178 cm wysokości.
Rozstaw osi wynosi z kolei 281,5 cm, natomiast prześwit – 17,7 cm. Czyli nie jest zbyt „przygodowy”.
Nowy Hyundai Santa Fe: przyjazny kokpit
Wnętrze również przeszło ogromną metamorfozę. W przeciwieństwie do nadwozia nie ma tu jednak miejsca na żadne kontrowersje. Jest nowocześnie, a przede wszystkim – bardzo funkcjonalnie i jakościowo. Dużo tu miękkich materiałów czy przyjemnych dla oka dodatków, jak choćby rozbudowane oświetlenie nastrojowe.
Kokpit został zdominowany przez dwa 12,3-calowe ekrany, znajdujące się pod wspólną, zakrzywioną taflą szkła. Ten po lewej spełnia funkcję cyfrowych zegarów, natomiast po prawej odpowiada za zarządzanie systemem informacyjno-rozrywkowym.
Do jego plusów, obok stabilnej bezprzewodowej łączności Android Auto/Apple CarPlay, należą atrakcyjna szata graficzna oraz obecność fizycznych przycisków-skrótów. Niestety, w wielu miejscach menu jest zbyt wielopoziomowe, przez co wymaga licznych „kliknięć” w celu wyboru konkretnej funkcji.
Za to nowy Hyundai Santa Fe imponuje ilością miejsc na drobiazgi. W kokpicie są dwa schowki, z których jeden w najbogatszej wersji Calligraphy zaopatrzono w lampę UV do dezynfekcji np. smartfona. Kieszenie w drzwiach są duże, a w konsoli środkowej znalazły się dwie tacki do ładowania indukcyjnego (5000 zł dopłaty, część pakietu TECH), solidne wnęki na kubki oraz spory schowek w podłokietniku.
Ciekawostka – dostęp do niego mają zarówno pasażerowie pierwszego, jak i drugiego rzędu. Otwiera się on bowiem na dwie strony. Z tyłu konsoli środkowej umieszczono wysuwaną szufladę (jak w Kii EV9), a na drzwiach – po dwie wnęki na kubki.
Zabrakło jednak stolików w oparciach foteli czy dodatkowego panelu klimatyzacji w drugim rzędzie. Za to dla osób w trzecim rzędzie przewidziano osobną regulację nawiewu.
Ogromna przestrzeń w 2. rzędzie
Pod względem przestrzeni w kabinie Hyundai Santa Fe wręcz imponuje. Szczególnie w drugim rzędzie, z kanapą przesuwaną w bardzo dużym zakresie i z regulowanym kątem pochylenia oparcia. Przy jej maksymalnym ustawieniu w stronę bagażnika miejsca jest tak wiele, że swobodnie można założyć nogę na nogę.
Tylne drzwi są szerokie i otwierają się niemal pod kątem prostym, co ułatwia dostęp, w szczególności do trzeciego rzędu. Aby się tam dostać, wystarczy wcisnąć przycisk z boku siedziska kanapy. Wtedy wędruje ona pod fotele, a jej oparcie się kładzie.
W trzecim rzędzie zmieszczą się nawet dorośli, choć ich obecność wymaga kompromisu w temacie miejsca na nogi z osobami zasiadającymi na kanapie. Co typowe dla tego typu rozwiązań, pasażerowie dwóch rozkładanych foteli muszą pogodzić się z mocno uniesionymi kolanami i udami wiszącymi w powietrzu.
Nowy Hyundai Sante Fe w trzecim rzędzie nie zapewnia wprawdzie tyle miejsca, co mierzący 497 cm długości i niezwykle rodzinny Land Rover Discovery, ale dzieci absolutnie nie powinny narzekać w nim na ciasnotę. Ucieszą się one również z nawiewów, gniazd USB-C, podłokietników oraz wnęk na kubki.
Bagażnik przy maksymalnej liczbie pasażerów jest skromny, jednak powinien wystarczyć na zmieszczenie kilku walizek „kabinówek”. Przy 5 osobach na pokładzie (w wersji 7-miejscowej, w odwodzie jest też 6-miejscowa) ma 628 l, a maksymalnie – po złożeniu dwóch rzędów siedzeń – 1949 l.
Powstaje wtedy długa i idealnie płaska powierzchnia, dzięki której nowy Hyundai Santa Fe zamienia się wręcz w „sypialnię” dla dwóch osób.
Nowy Hyundai Santa Fe: tylko jako hybryda
Nowy Hyundai Santa Fe występuje tylko jako hybryda lub hybryda plug-in. Ta druga – z seryjnym napędem 4x4, który wymaga dopłaty 5000 zł w przypadku HEV-a w odmianie Platinum i 10 000 zł w wersji Executive. Łączna moc układu napędowego to 215 KM.
„Zrzucają się” na nią 1,6-litrowe 1.6 T-GDI (160 KM) oraz silnik elektryczny, umieszczony w obudowie 6-stopniowej przekładni dwusprzęgłowej. Wytwarza on 65 KM i 264 Nm, a życiodajne elektrony pobiera z baterii litowo-jonowej o pojemności 1,49 kWh.
Oszczędnie, nie szybko
Nowy Santa Fe z układem 4x4 zdecydowanie nie jest demonem prędkości (0-100 km/h w 9,8 s), ale jego napęd cechuje się płynnym przełączaniem pomiędzy silnikami i dużą siłą w niskim i średnim zakresie obrotów. Zawdzięcza to porządnemu zastrzykowi niutonometrów z napędu elektrycznego.
W górach – przy 3 dorosłych na pokładzie i ze sporą ilością bagażu – nowy Hyundai Santa Fe bez problemu wspina się na kolejne wzniesienia. Dysponuje rekuperacją o 3 różnych ustawieniach (niezbyt mocną), i tam, gdzie może, wyłącza silnik spalinowy.
Reakcje na gaz, nawet w trybie eco, są niezłe, a 6-biegowy automat działa przede wszystkim płynnie, choć nie jest specjalnie szybki. Co ważne, na kickdown odpowiada wystarczająco sprawnie.
Na ponad 500-kilometrowej trasie, biegnącej w dużej mierze przez góry, w tym m.in. trasą Transafogarską, drogami pozamiejskimi i autostradami z epilogiem w zakorkowanym Bukareszcie, nowy Hyundai Santa Fe HEV 4WD zużył średnio równe 8 l/100 km.
Przy 67-litrowym zbiorniku paliwa oznacza to realny zasięg ponad 830 km.
Komfort przede wszystkim
Nowy Hyundai Santa Fe to auto, w którym imponują dwie rzeczy. To świetna izolacja kabiny od świata zewnętrznego oraz działanie systemów wspomagających prowadzenie.
Utrzymywanie na pasie ruchu jest praktycznie równie dobre, co w znakomitym pod tym względem Mercedesie E 220 d. Ba, krzywiznę drogi można obserwować tutaj na ekranie head-up (5000 zł dopłaty, dostępny w pakiecie TECH), czego próżno szukać w innych samochodach. Aktywny tempomat w warunkach autostradowych działa bez zarzutu, ale w miejskich korkach powoduje zbytnie szarpanie.
Nowy Hyundai Santa Fe ma jednoznacznie komfortowy charakter. Nie goni więc za śrubowaniem prędkości czy zaspokajaniem potrzeb ambitnych kierowców. Mimo tego w zakrętach nie przechyla się zbyt mocno i posłusznie wykonuje polecenia prowadzącego.
Przy tym wyróżnia się dobrą przyczepnością, a także porządną trakcją. Układ kierowniczy działa lekko i nie jest przesadnie komunikatywny. Z drugiej strony, okazuje się wystarczająco bezpośredni i precyzyjny, aby z łatwością przestawiać to duże i ciężkie auto (1965 kg) na drodze.
Wysoki komfort, ale z pewnymi ale
Zresztą wysoką masę nowego Hyundaia Santa Fe odczuwa się wyłącznie przy przykręcaniu mu śruby. Przy spokojnej jeździe oraz na równych drogach to koreańskie auto okazuje się zrelaksowane i przyjemne w obyciu.
O ile pofałdowania jezdni tłumi łagodnie, o tyle „potyka się” na kantach w asfalcie. Szczególnie, jeśli następują one jeden po drugim. Co istotne, pudełkowate nadwozie sprawia, że nawet w gęstym ruchu nietrudno wyczuć jego gabaryty.
I jeszcze jedno – szkoda, że wzorem np. Mazdy 3 (TUTAJ znajdziesz megatest tego auta) nie znalazł się tutaj przycisk, służący do dezaktywacji irytujących sygnałów w czasie jazdy. W szczególności tych z asystenta prędkości, który już przy minimalnym nagięciu przepisów zaczyna głośno piszczeć.
Ale jest na to sposób. W kokpicie i kierownicy umieszczono po programowalnym przycisku z gwiazdką, kierującym do ustawień asystentów jazdy.
PODSUMOWANIE
Nowy Hyundai Santa Fe to bardzo przestronne, świetnie wykończone, oszczędne i komfortowe auto rodzinne. Ma ogromną przewagę plusów nad minusami, a dodatkowo dorzuca do tego solidne warunki gwarancji – 5 lat bez limitu kilometrów.
Czy można go nazwać koreańskim Land Roverem Discovery, znanym z bardzo dużej i funkcjonalnej kabiny? Tak, ale wyłącznie jeśli jego właściciel nie ma terenowych zapędów. Nie sprzyja im już choćby 17,7-centymetrowy prześwit.