Już za 2 lata auta z Chin zaleją europejskie ulice. I to pomimo sprzeciwu Francji
Eksperci przewidują, że w najbliższych latach import aut z Chin do Europy drastycznie wzrośnie. W 2025 roku samochody z Państwa Środka mają stanowić około 7,5% całego rynku. Z kolei Francja rozpoczęła własną batalię przeciw chińskim autom.
Oczekuje się, że jeszcze w tym roku do krajów Unii Europejskiej przyjedzie około 600 000 samochodów z Chin. Ale w 2025 roku ma to być już 1,1 mln pojazdów. Jeśli spełni się scenariusz przewidywany przez Wernera Olle z niemieckiego Instytutu Motoryzacji w Chemnitz, Chińczycy będą mieć dla siebie 7,5% europejskiego rynku.
„Ponieważ samochody sprowadzane z Chin są w dużej mierze zasilane akumulatorowo, udział takich aut będzie zdecydowanie większy niż spalinowych” – dodaje Olle. W związku z tym za 2 lata co czwarty nowy samochód elektryczny na Starym Kontynencie będzie pochodził z Państwa Środka.
Auta z Chin są tańsze niż europejskie
Obecnie chińskie auta na prąd są po prostu tańsze niż ich odpowiednicy z Europy. Ich ceny okazują się jednak dalekie od dumpingowych, o co oskarża tamtejszych producentów Ursula von der Leyen – szefowa Komisji Europejskiej.
Uważa ona bowiem, że chińskie firmy motoryzacyjne są dotowane przez tamtejszy rząd. W rezultacie ceny ich produktów są wyraźnie niższe niż modeli, wytwarzanych w Europie.
„Światowe rynki są obecnie zalewane tanimi chińskimi samochodami elektrycznymi. Ich ceny są sztucznie utrzymywane na niskim poziomie, dzięki ogromnym dotacjom państwowym. To zakłóca nasz rynek” – stwierdziła niedawno Ursula von der Leyen w swoim corocznym orędziu o stanie Unii Europejskiej.
Ale słowa Von der Leyen nie do końca oddają prawdę. Dlaczego? Otóż okazuje się, że auta z Chin są na Starym Kontynencie wyraźnie droższe niż w Państwie Środka – prześledziliśmy to TUTAJ.
Ogromna przewaga Chińczyków
Chiński przemysł motoryzacyjny ma obecnie ogromną przewagę nad europejskim. Wynika to nie tylko z dostępności surowców niezbędnych do produkcji baterii, ale i rozwoju technologicznego. Poza tym rynek na elektryki w Państwie Środka jest przeogromny, a to tylko pcha tamtejszych producentów do rozwoju.
„Europa ma obecnie znacznie słabszą pozycję” – mówi Dirk Vogel z niemieckiej organizacji branżowej AMZ. Jako czynnik, który nie sprzyja wytwórcom ze Starego Kontynentu, wskazuje przede wszystkim wysokie ceny energii, regulacje oraz przedwczesne wycofywanie się z dotacji na auta elektryczne.
Nowe kryteria dotyczące tych ostatnich szykuje Francja, która od dawna nawołuje do ograniczenia wpływu chińskich wytwórców na europejski przemysł samochodowy. Otóż tamtejszy rząd zmienia klasyfikację dotacji na pojazdy elektryczne (TUTAJ poznasz najbardziej niesamowite auto z Chin).
Francja wzięła sprawę w swoje ręce
Obecnie wynoszą 5000 euro i mają uwzględniać nowe wytyczne. Obejmą one m.in. sprawdzenie tego, czy pojazdy na prąd rzeczywiście są tak ekologiczne, jak się twierdzi. O ile w krajach Unii Europejskiej istnieje nacisk na ograniczenie emisji w całym łańcuchu dostaw, o tyle w Chinach – niekoniecznie.
Według agencji Reuters Emmanuel Macron i ministrowie francuskiego rządu nie ukrywają, że chcą mieć pewność, iż państwowe dotacje nie będą wykorzystywane do wspierania chińskich producentów. Zamiast tego woleliby, aby te pieniądze – w ramach programu dopłat o wartości 1 mld euro rocznie – pozostały na Starym Kontynencie.
Nowe przepisy mają wejść w życie w grudniu bieżącego roku. Do tego czasu rząd ma przygotować listę modeli, które spełniają zweryfikowane założenia. Tyle tylko, że premia może mieć znacznie wyłącznie w przypadku modeli w cenie poniżej 25 000 euro.
Na rynku nadal jest niewiele modeli, które mieszczą się w tej kwocie. W najbliższej przyszłości mają do nich dołączyć nowy, elektryczny Citroen e-C3, a także reanimowane Renault 5 (TUTAJ przeczytasz o nim więcej).
W przypadku droższych modeli różnica w cenie (na niekorzyść aut europejskich) często okazuje się wyższa niż 5000 euro. Przykład to choćby MG 4, którego ceny startują z pułapu 30 000 euro. Dla porównania elektryczne Renault Megane jest droższe o 8000 euro. Lub 3000 euro po uzyskaniu dotacji.
Auta z Chin „made in Europe"
I jeszcze jedno. Chińskie firmy wyraziły już zainteresowanie budową swoich fabryk aut na prąd w Europie. Są to m.in. BYD czy SAIC.
Swój przyczółek szykuje również koncern Geely, który blisko współpracuje z Izerą. Chińczycy chcą bowiem wykorzystać jej fabrykę do wytwarzania własnych aut na prąd. Wymienia się tutaj przede wszystkim modele marki Zeekr.
Co wtedy z francuskimi dotacjami?