Nietypowy kabriolet za nieduże pieniądze. Otwieramy sezon na kabriolety!
A może by tak kabriolet? Z okazji rychłego końca zimy postanowiliśmy przejrzeć rynek w poszukiwaniu najlepszego kabrioletu. Tym bardziej że być może niebawem na rynek trafi pierwszy elektryczny samochód z miękkim dachem — Volkswagen ID.3 kabriolet. Czy ktoś go kupi?
Pamiętacie ID Buggy? Volkswagen zarzekał się, że lekkie, małe rekreacyjne auto elektryczne trafi do seryjnej produkcji. Tak, tak, to elektryczna wersja klasycznego Buggy z lat 60. Na szczęście dla VW nadeszła pandemia i plany można było z godnością schować do szuflady. Teraz jednak pomysł na elektryczny kabriolet wraca i to ze zdwojoną siłą. Volkswagen postanowił jednak najpierw wysondować rynek, czy byłby zainteresowany czymś takim, zbudowanym na ID.3. Okazuje się, że owszem.
Argumentów przemawiających za jest z resztą znacznie więcej. Choćby ten, wizerunkowy. Byłby to przecież pierwszy elektryczny seryjnie produkowany kabriolet na świecie i to z logo VW. Poza tym konstrukcyjnie samochód elektryczny jest stworzony do obcięcia dachu. Platforma podwoziowa sama w sobie ma dużą sztywność. A właśnie o sztywność w kabrioletach najtrudniej. Nawet w tak małych, jak Garbus czy Golf, które przecież także były dostępne w wersji cabrio.
ID.3 Convertible to jednak kwestia przyszłości. Bo to tylko sondowanie rynku. Planów konkretnych nie ma, cięcia w budżetach są, jednak czymś trzeba zaskakiwać. ID.3 jako zaskoczenie byłby świetny. A jakie kabriolety mamy do wyboru tu i teraz?
Volkswagen Golf kabriolet
Kabriolet pojawił się w Golfie w 1979 roku, czyli 5 lat po premierze auta. Jednak w jego przypadku generacje liczone są inaczej niż w zwykłym Golfie. Nie każda generacja auta doczekała się bowiem wersji cabrio. I tak dostępne były kabriolety dla Golfa I, III, V, VI, co jednak nie przeszkadza w zupełnie innym ich oznaczeniu.
Trzymając się nomenklatury producenta, pierwsza generacja Golfa w wersji kabriolet była produkowana od 1979 aż do 1993 roku, druga między 1993 a 1998, trzecia od 1998 do 2002 roku. I tu ciekawostka. Po kilku latach przerwy, w 2011 roku Golf cabrio IV znów się pojawił, tym razem jednak budowany był już na Golfie VI, by ostatecznie dokonać żywota w 2016 roku.
Karmann – ojciec kabrioletu
Za twórcę Golfa cabrio trzeba uznać firmę Karmann, specjalizująca się w budowie nadwozie, szczególnie kabrioletów i aut coupé i to dla różnych marek. To właśnie Karmann stoi za kabrioletem na Garbusie, to właśnie Karmann nieco później wykorzystał podzespoły Garbusa do budowy auta (także w wersji cabrio) pod swoją marką. Karmann-Ghia to nic innego jak połączenie niemieckiej technologii (rama, zawieszenie i silnik Garbusa) z włoską finezją w projektowaniu nadwozi (karoseria autorstwa Luigi Segre z biura stylu Ghia z Turyny). Efekt? Oszałamiający.
Najlepsze w tym jest to, że pan Karmann dogadał się z Volkswagenem i swoje auta sprzedawał oficjalnie w sieci VW.
W swoim dorobku firma z Osnabruck ma modele stworzone nie tylko dla VW, ale dla Forda, Porsche, Renault, Mercedesa, Land Rovera, BMW, a nawet Kii.
A ile trzeba zapłacić za Golfa w wersji kabriolet? Najtańsza jest dzisiaj trzecia generacja. Za kilka tysięcy złotych można już kupić sprawne auto, które jako tako wygląda. Znacznie droższe są kabriolety Golfa II gen.
Najdroższe pierwsze i ostatnie. Tutaj cena 40 tys. złotych nikogo nie powinna dziwić. Za takie pieniądze, można już jednak trochę pomarudzić. Samochód powinien być w nienagannym stanie, z przede wszystkim kompletnym i całym poszyciem dachu. W końcu w kabriolecie to najdroższy element.
Przed zakupem warto zatem sprawdzić szczelność poszycia, mechanizm składania oraz stan uszczelek.
Chrysler PT Cruiser
Dość egzotycznym kabrioletem na naszych drogach będzie z pewnością Chrysler, który miał w swoim portfolio całkiem sporo auta ze zdejmowanych dachem. To choćby rzadko spotykany czteroosobowy Sebring. Wygodny duży kabriolet, w którym temat sztywności nadwozia nie istniał, bo nikomu w Stanach Zjednoczonych nie przeszkadzało to, że przednia oś żyła własnym życiem w stosunku do osi tylnej.
Nieco inaczej, czyli znacznie lepiej, zachowywał się na drodze mały Crossfire. Trudno się jednak dziwić, bo to dziecko stworzone za czasów sojuszu DeimlerChrysler. Crossfire to tak naprawdę klon Mercedesa SLK, który dzieli ze swoim protoplastą ponad 80 proc części. Pod maską znajdował się całkiem sporych rozmiarów silnik V6 o mocy 218 lub 334 KM, czyniąc z małego zgrabnego auta całkiem szybki pocisk.
No i był jeszcze PT Cruiser. Jak na europejskie realia to nadal całkiem amerykańsko wyglądający samochód. Maska wyraźnie oddzielna od błotników, trochę na kształt hot roda. Do tego mocny silnik (w wersji GT) i zdejmowany dach z pałąkiem, bo tutaj sztywność także nie była na najwyższym poziomie. Po zdjęciu miękkiego dachu cztery osoby, choć umówmy się, tylna kanapa jest symboliczna, mogą się cieszyć wiatrem we włosach i przyjemnością jazdy nie tylko w słońcu.
Plymouth Prowler
A jeśli szukasz naprawdę egzotycznego kabrioletu i to ze znaczkiem Chryslera, wybór musi być tylko jeden – Prowler.
Historia tego auta sięga początku la 90. Wtedy to Plymouth postanowił zbudować retro samochód w stylu hot roda. Długa maska i odstające przednie koła razem z półosiami z osobnymi błotnikami wyglądały jak nie z tej planety.
Dwumiejscowy roadster miał zgrabny zaokrąglony tył, gdzie zmieszczono nawet bagażnik. Pod maską? 3,5 litrowy silnik V6 o mocy 214 koni mechanicznych, później wzmocniony do 253 KM. Niby nie dużo, ale trzeba wziąć pod uwagę, że auto było bardzo lekkie.
Prowler sprzedawany był najpierw pod marką Plymouth, po jej upadku w 2001 roku, przez Chryslera. Dzisiaj ekstrawagancki ubrany SLK to wydatek nawet ponad 100 tys. zł.
Saab 9-3
Spore doświadczenie w budowaniu kabrioletów miał także Saab. W 1986 r. Szwedzi zaprezentowali „900-kę” cabrio. Najpierw auto trafiło na rynek amerykański, a rok później także do Europy. Znacznie bardziej nowoczesny był Saab 9-3. Auto w wersji kabriolet także wzbudzało wiele emocji, choć to przecież model zbudowany na płycie podłogowej Opla Vectry/Calibry.
Saab jednak stworzył auto kompletnie inne od Opla. Znacznie bardziej eleganckie, lepiej wykończone i wyposażone. To właśnie w modelu 9-3 po raz pierwszy pojawił się night panel, czyli możliwość wyłączenia zbędnego podświetlenia deski rozdzielczej i wskaźników. Po co? By nie męczyć wzroku.
Saab 9-3, mimo że to kabriolet, ma cztery wygodne miejsca i elektrycznie składany miękki dach. I choć w całości chowa się niemal do bagażnika, udało się wygospodarować ciut miejsca na torbę.
Auto z ogłoszenia to egzemplarz z 2007 roku, kupiony w polskim salonie, zadbany i sprawny. Cena? Jedyne 45 tys. zł.
Fiat 500 C – faltdach
Miękki dach ma także Fiat 500 C. Jak na kabriolet jest to jednak rozwiązanie nietypowe, bo miękki dach zwija się do tyłu, czasami z tylną szybą, a boczne pozostają na miejscu wraz z ramkami. To rozwiązanie o nazwie faltdach, a jak ktoś woli inaczej nadwozie typu kabriolimuzyna.
Fiat 500 C dzięki konstrukcji, w której na miejscu pozostają boczne szyby, jest samochodem znacznie bardziej uniwersalnym i funkcjonalnym, szczególnie w chłodniejsze dni. Nie traci przy tym swojego cukierkowatego wyglądu. Jest jedynie nieco droższy. W chwili debiutu w 2009 roku kosztował całe 14 tys. euro. Dzisiaj? Za auto z 2013 roku trzeba zapłacić niewiele mniej. Ten wyceniony na 29 tys. zł. jest sprawny, kompletny, zadbany i wychuchany. Jeśli komuś nie przeszkadza, że jeździł przez większość życia w Kanadzie, nic, tylko brać i cieszyć się jazdą.
Ford Focus CC – coupe-kabriolet
Czy mówiąc o kabrioletach, można pominąć Forda Mustanga? Otóż nie, jednak znacznie ciekawszym kabrioletem Forda jest model Focus Coupe-Cabrio. Trudne zadanie przeprojektowania nadwozia powierzono włoskiej firmie stylistycznej Pininfarina. Trudne, bo zazwyczaj, gdy przerabia się zwykłego sedana na kabriolet, nawozie zaczyna wyglądać pokracznie. Tym bardziej, gdy mówimy o kabriolecie z twardym metalowym dachem. Nagle gubi się proporcje, a tył samochodu staje się ociężały. Dosłownie i w przenośni. W końcu mechanizm i sam hard top swoje waży.
W przypadku Forda CC udało się uniknąć tych wpadek. Focus jest proporcjonalny, elegancji a co najważniejsze bardzo dobrze jeździ.
Na marginesie warto dodać, że produkcję Focusa CC również powierzono Włochom, co mogłoby sugerować pewną nonszalancję w procesie produkcji. Nic z tego. Auta wykonane są porządnie i starannie. Dzisiaj za takiego Focusa CC trzeba zapłacić nieco ponad 10 tys. zł. To niewiele jak na auto dające wiele radości.
Volvo C70 – kabriolet (nie)idealny
Dużym, czteromiejscowym kabrioletem jest też Volvo C70. I choć wizualnie auto może się podobać, szczególnie w wersji z jasną tapicerką wnętrza, przed zakupem koniecznie trzeba się nim przejechać. Po co? By przekonać się, czym jest, a raczej w przypadku C70, czym powinna być sztywność nadwozia.
W przypadku dużych kabrioletów, czyli nadwozi, które nie są niczym spięte od góry, sztywność to kluczowy parametr. Właśnie dlatego trudno spotkać kabriolet czterodrzwiowa. Jeśli nadwozie pozbawimy dachu, musimy je czymś usztywnić. Pomagają trochę rollbary (np. w Chryslerze PT Cruiser), jednak to nie załatwia sprawy i jazda kabrioletem zawsze będzie nieco inna od jazdy klasycznym sedanem czy hatchbackiem.
Volvo C70 to jedno z tych aut, którym jeździło mi się najmniej przyjemnie. Każda nawet najmniejsza nierówność na drodze powodowała drżenie kolumny kierowniczej, a na większych dziurach czuć jak przód i tył auta żyją własnym życiem. Nie pomaga spięcie kielichów kolumn MacPhersona, po prostu ten typ tak ma. Szkoda, bo C70 wygląda świetnie.
Jeśli zatem jazda kabrioletem ma być przyjemna, wybierzcie małe auto. A jeśli nie przeszkadza wam wdychanie spalin wydobywających się z rur wydechowych, chłód, gdy nagle zniknie słońce i wścibskie spojrzenia przechodniów, kabriolet jest dla was. I nie ważne, czy będzie to Chrysler Prowler, Opel Astra czy giętkie Volvo C70.