Karnych ceł jednak nie będzie? Porozumienie z Chińczykami prawie gotowe
Karne cła na samochody elektryczne z Chin nie są nikomu na rękę. A w szczególności niemieckim firmom motoryzacyjnym. Negocjacje w tej sprawie trwają od miesięcy i wszystko wskazuje na to, że kompromis jest coraz bliżej.
Karne cła na elektryki z Chin obowiązują od 5 lipca tego roku. Ich wprowadzenie oznacza, że wszystkie tego typu modele, importowane z Państwa Środka do Europy są objęte dodatkowymi opłatami. Standardowo wynoszą one 37,6%, ale są różne w zależności od producenta (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
Ostateczną decyzję w ich temacie Wspólnota podejmie w październiku. Pozostawienie karnych ceł mogłoby zostać wstrzymane jedynie wtedy, gdy przeciwko zagłosuje co najmniej 15 z 27 państw członkowskich Unii Europejskiej reprezentujących 65% jej populacji.
Karne cła: nowy mechanizm
Ale teraz okazuje się, że przedstawiciele Unii Europejskiej i Pekinu są bliscy kompromisu. Według rzecznika chińskiego Ministerstwa Handlu, obie strony praktycznie wypracowały sposób na rozwiązanie sporu.
Ma w tym pomóc określenie mechanizmu dotyczącego sprzedaży samochodów akumulatorowych w krajach Wspólnoty. Inaczej mówiąc, Chińczycy zobowiązali do sprzedawania na europejskim rynku aut po wyższych cenach niż minimalne.
Ich poziomów jeszcze nie ustalono. Wiadomo jednak, że chodzi o to, aby firmy swoje elektryki wyprodukowane w Państwie Środka oferowały po cenach porównywalnych z najbliższymi rywalami (TUTAJ znajdziesz wyniki badania satysfakcji klientów z chińskich aut).
„Na podstawie dochodzenia Komisja stwierdziła, że łańcuch wartości pojazdów elektrycznych w Chinach korzysta z nieuczciwych subsydiów. Stwarzają one ryzyko wyrządzenia szkody gospodarczej producentom pojazdów na prąd w UE” – informowały władze Unii Europejskiej przy okazji wprowadzania karnych ceł.
Państwa UE podzielone
„Obie strony negocjują plan zobowiązań w temacie elastycznych cen i dokładają wszelkich starań, aby przed ostateczną decyzją unijną osiągnąć konsensus w sprawie rozwiązania ramowego” – wyjaśnia rzecznik Brukseli.
Komisja Europejska na razie nie poinformowała na temat postępów w sprawie karnych ceł. Negocjacje wciąż trwają i jeśli zakończą się pomyślnie, w rozporządzeniu na ich temat znajdzie się odpowiednia poprawka, nad którą następnie będą głosowały państwa członkowskie Unii Europejskiej.
Temat ceł na auta elektryczne z Chin obecnie mocno dzieli państwa członkowskie. Jeszcze w lipcu 12 krajów, w tym Włochy, Hiszpania oraz Francja, opowiadało się za ich utrzymaniem. 4 kraje były przeciwne, z kolei 11, w tym Niemcy, wstrzymało się od głosu.
Jeśli karne cła zostałyby przegłosowany przez państwa członkowskie, będą one obowiązywać przez najbliższe 5 lat. O wszystkim rozstrzygną najbliższe dni (TUTAJ poznasz najlepsze elektryki w trasę).
Karne cła uderzą w Niemców
Powszechnie uważa się, że na ewentualnej wojnie handlowej, do jakiej może dojść po wprowadzeniu karnych ceł, najwięcej stracą niemieccy producenci. W ich przypadku połowa zysków netto pochodzi właśnie z tamtejszego rynku. W Państwie Środka na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci zainwestowały one bowiem ogromne pieniądze.
Wprowadzenie ceł na chińskie elektryki może oznaczać praktycznie koniec sprzedaży w Chinach dla Volkswagena, Mercedesa i BMW. To ostatnie w zeszłym roku znalazło tam 825 tys. nabywców, co stanowi 32% jego produkcji.
Z tego względu najwięksi niemieccy producenci samochodów praktycznie jednogłośnie sprzeciwiają się karnym cłom. Mają ku temu zresztą swoje powody. Jeszcze przed wprowadzeniem karnych stawek, szef Mercedesa apelował wręcz o obniżenie ceł na auta z Chin. „Nie podnośmy ceł. Jestem przeciwnikiem takiego ruchu. Myślę, że należy uczynić na odwrót i je obniżyć” – twierdził Ola Kallenius na łamach Financial Times.
W podobnym tonie wypowiadał się również szef BMW – Oliver Zipse. „Europejski przemysł samochodowy, przynajmniej jeśli chodzi o BMW Group, nie poniósł znaczących szkód na skutek importu chińskich samochodów. W interesie Unii Europejskiej nie leży nakładanie dodatkowych ceł na te produkty” – powiedział Zipse podczas corocznej konferencji na temat wyników BMW.
Także szef koncernu Volkswagen – Oliver Blume – przyznał, że z niepokojem patrzy na rosnący protekcjonizm ze strony rządów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.