Kary za brak wymaganego odstępu na drogach szybkiego ruchu są nielegalne. Czy można uniknąć mandatu?

Za jazdę na zderzaku kierowca czasem dostaje mandat. Tymczasem nakładanie kar jest dość wątpliwe. Przeszkodą jest nie tylko brak legalizacji urządzeń pomiarowych, ale również same przepisy.
Od 1 czerwca 2021 r. prawo określa minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu podczas jazdy autostradą lub drogą ekspresową. Wymagana odległość to połowa prędkości wyrażona w metrach. Przy 140 km/h będzie to 70 m, 120 km/h – 60 m, a przy 100 km/h – minimum 50 m.
Według taryfikatora za brak zachowania minimalnej odległości między pojazdami grozi mandat od 300 do 500 zł oraz 6 punktów karnych. Przepis jest praktycznie martwy. Brakuje odpowiedniego sprzętu pomiarowego, co jednak nie oznacza, że osoby jeżdżące na tzw. zderzaku pozostają zawsze bezkarne.
Odstęp od poprzedzającego pojazdu – jak jest mierzony?
Policjanci używają do pomiarów miernika laserowego TruCAM II z odblokowanym trybem DBC (Distance Between Cars – odległość między pojazdami). Mundurowy kieruje miernik do przodu zbliżającego się pierwszego pojazdu, a następnie na przód kolejnego pojazdu. W obu przypadkach sprawdzana jest jedynie odległość, a nie prędkość. Co ciekawe, urządzenie podaje większą odległość – lidar dolicza długość pierwszego pojazdu. Niestety kierowca nie ma pewności, czy wynik pomiaru jest prawidłowy.
Odstęp od poprzedzającego pojazdu – zastrzeżenia NIK
Kontrolerzy NIK stwierdzili, że mimo ponad dwóch lat obowiązywania przepisów o zachowaniu odstępu między pojazdami, urządzenia pomiarowe nie są objęte prawną kontrolą metrologiczną. Mimo to od 1 czerwca 2021 r. do 30 czerwca 2023 r. drogówka nałożyła co najmniej 2,4 tys. mandatów za jazdę „na zderzaku", używając do tego mierników prędkości.
Jak się okazuje, w rozporządzeniu dotyczącym przyrządów pomiarowych podlegających kontroli metrologicznej brak jest urządzeń do pomiaru odległości między pojazdami. To oznacza, że Główny Urząd Miar nie ma upoważnienia do ich legalizacji. Mierniki, które mają funkcję pomiaru odległości, są sprawdzane tylko w zakresie pomiaru prędkości. Taka sytuacja powoduje, że pomiary odległości, stanowiące podstawę do nakładania mandatów, mogą być podważane.
Odstęp od poprzedzającego pojazdu nie zawsze wymagany
Jednak nie tylko brak homologacji może być powodem do uniewinnienia kierowcy, który nie zachował dystansu. Problemem jest niefortunny zapis w kodeksie drogowym. Zgodnie z art. 19 ustawy prawo o ruchu drogowym „kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp…”, ale w ostatnim zdaniu dodano, że „przepisu tego nie stosuje się podczas manewru wyprzedzania”.
Kierowca, który dojedzie np. zbyt blisko innego auta, wyprzedzającego lewym pasem ciężarówkę na prawym pasie, nie łamie prawa. Komenda Główna Policji próbuje tłumaczyć, że bez zmiany pasa ruchu trudno mówić o wyprzedzaniu, oraz że nie taki był zamysł ustawodawcy. Mandat więc się należy. Jest to jednak na tyle sprzeczne z obowiązującymi przepisami, że niektóre komendy w kraju odrzucają taką interpretację.
Kara za brak odstępu – czy warto odmówić mandatu?
Prawo do odmowy przyjęcia mandatu przysługuje każdemu kierowcy. To jednak nie oznacza, że zawsze może on uniknąć kary. W przypadku odwołania się od dyskusyjnego mandatu, to sąd decyduje, czy kierowca zostanie uznany za winnego. Nie ulega wątpliwości, że zarzuty wobec sprzętu oraz samo brzmienie przepisów powinny pozwolić kierowcy obronić się przed grzywną. Tak będzie się dziać, dopóki ustawodawca nie uporządkuje kodeksu drogowego i ustawy prawo o miarach.