Kenworth W900 – legendarna ciężarówka z USA | Test OTOMOTO TV
Kenworth W900 to nieodłączny element amerykańskich „międzystanówek”. A kilka wysokobudżetowych filmów, w których wystąpił, uczyniło z niego globalnie rozpoznawalną ikonę dalekodystansowego transportu. Testujemy egzemplarz pochodzący z 1997 roku.
Marka Kenworth powstała w 1923 roku, a od 1945 roku jest częścią koncernu Paccar (Pacific Car and Foundry Company). Tego samego, do którego należy również DAF, czyli doskonale znany z europejskich dróg holenderski producent samochodów ciężarowych.
Testowany Kenworth W900 to jedna z najpopularniejszych amerykańskich ciężarówek. Historia opisywanego modelu rozpoczęła się w 1961 roku, kiedy zadebiutowało jego pierwsze wcielenie. I aż do dzisiaj ta długodystansowa ciężarówka zachowała swój oryginalny charakter.
Testowany przez nas egzemplarz, który wyprodukowano w 1997 roku, od kilkunastu lat pozostaje w rękach jednego właściciela. Samochód został poddany drobnym modyfikacjom. Oprócz specyficznego malowania, przesunięto zbiorniki paliwa do przodu, w okolice stopni wejściowych do kabiny. Z kolei w miejscu, gdzie oryginalnie montowano ogromne baki, teraz są dodatkowe schowki. Zmieniono również położenie rur wydechowych, które wcześniej znajdowały się po bokach kabiny, tuż za drzwiami.
Cała reszta jest jednak tym, czym od zawsze był Kenworth W900 – czyli kwintesencją amerykańskiego transportu długodystansowego.
CZYTAJ TEŻ: American Cars Mania, czyli największy zlot amerykańskich samochodów
Nie dla Europy
To, co w oczach Europejczyków czyni ciężarówki zza Wielkiej Wody tak wyjątkowymi pojazdami, to przede wszystkim ich słuszne rozmiary. Wynikają one z różnic w realiach branży transportowej na obu kontynentach. To, co idealnie sprawdza się na ogromnych przestrzeniach Stanów Zjednoczonych, w naszych ciasnych centrach logistycznych wydaje się przeskalowane i nieporęczne.
Przez swoje ogromne rozmiary i ograniczoną zwrotność auto jest trudne w prowadzeniu. Martwe pole w lusterkach okazuje się tak duże, że można by je mierzyć w boiskach piłkarskich. Nie pomaga też osiemnastobiegowa, manualna przekładnia, która nie należy do najłatwiejszych w obsłudze. Szczególnie, jeśli porównać ją do rozwiązań stosowanych w podobnym czasie w europejskich ciężarówkach (przypominamy, że testowany egzemplarz wyprodukowano w 1997 roku).
Z kolei rozmiar osi i słuszna waga sprawiają, że Kenworth W900 byłby trudny do wykorzystania w europejskich realiach transportowych. Nasze przepisy są o wiele bardziej restrykcyjne jeśli chodzi o dopuszczalną masę całkowitą oraz długość zestawu.
CZYTAJ TEŻ: Ford F-150 Lightning – Tak rozpoczęła się elektryfikacja Ameryki
Ikona Ameryki
Jednak to, co w oczach zarządców europejskich flot dyskwalifikuje Kenwortha W900, czyni go idealnym pojazdem na amerykańskie autostrady międzystanowe. W tamtejszych realiach jedna trasa oznaczać może bowiem tysiące kilometrów za kółkiem.
Dlatego amerykańscy szoferzy pokochali kabinę Aerodyne, której wprowadzenie było przełomowym momentem w historii Kenwortha. Część sypialniana jest tu wyższa niż szoferka, otrzymała też dodatkowe przeszklenie. Do tego kierowca ma do dyspozycji szafę na ubrania oraz, co oczywiste, wygodne łóżko.
Choć W900 występuje w połączeniu z różnymi rozmiarami kabin, to i tak, niezależnie od wariantu, amerykańskie samochody ciężarowe są niedoścignione pod względem przestronności części wypoczynkowej.
Jednak, co ciekawe, tego samego nie można już powiedzieć o szoferce. Przestrzeń pracy kierowcy jest zaskakująco ciasna jak na tak duże auto. Ale za to wrażenia estetyczne są całkiem przyjemne. Na desce rozdzielczej dominuje drewno, a mnogość analogowych wskaźników i przełączników nadaje jej specyficzny klimat dawnych czasów.
Potężny Diesel
Kenworth nigdy nie budował własnych silników, korzystano więc z jednostek zewnętrznych dostawców. Pod potężną maską W900 pracować mogły takie motory, jak Detroit Diesel, Cummins czy Caterpillar. Osiągały one od 180 do 625 KM mocy. W900 dostępny był w trzech wersjach napędu: 4x2, 6x2 albo 6x4.
Testowany egzemplarz jest wprawiany w ruch przez ogromy silnik Detroit Diesel. Ma on sześć cylindrów w rzędzie i 12,3 litra pojemności, a jego moc wynosi 430 KM. Połączono go z osiemnastobiegową przekładnią manualną. Jest ona najpopularniejszym wyborem w tych autach, choć warto odnotować, że W900 dostępny był również z przekładnią zautomatyzowaną.
Jazda tym samochodem wymaga wprawy, szczególnie jeśli chodzi o obsługę skrzyni biegów. Wymaga też nerwów ze stali, bo manewrowanie takim kolosem na ciasnych, europejskich drogach to nie dala wyczyn. Tym bardziej że zwrotność Kenwortha jest daleka od ideału. Bardzo daleka.
Kenworth W900 w brawurowych rolach
Ale to wszystko traci znacznie, gdy widzi się pozytywne reakcje przechodniów i innych uczestników ruchu. Choć W900 nie nadaje się do pracy w Europie, jest świetnym pojazdem kolekcjonerskim. I to nawet nie tylko dla fanów ciężarówek.
Bo sława tego pojazdu wykracza o wiele dalej. Wszystko dzięki kultowemu filmowi drogi „Mistrz Kierownicy Ucieka” z 1977 roku. Również w Polsce ten obraz zdobył niebywałą popularność, przynosząc sławę opisywanej ciężarówce.
Jednak na rolę życia Kenworth musiał poczekać do 1989 roku. Wtedy na ekrany kin wszedł film „Licencja na zabijanie”, czyli kolejny odcinek sagi o legendarnym agencie Jej Królewskiej Mości. W kulminacyjnym punkcie historii Jasmes Bond atakuje konwój złożony właśnie z ciężarówek W900. Aby w pełni wykorzystać potencjał komercyjny tej roli, marka Kenworth zdecydowała się na wypuszczenie specjalnej edycji swojego pojazdu, nazwanej 007 Limited Edition.
Jednak my polecamy jeszcze inny film. To nasz ekskluzywny test Kenwortha W900, który obejrzeć można na kanale OTOMOTO TV w serwisie YouTube.