Kryzys w branży motoryzacyjnej uderza w polskie fabryki. Co trzecia może zwolnić pracowników
Kryzys w motoryzacji staje się coraz bardziej namacalny. Ograniczenie produkcji aut elektrycznych i spalinowych zaczyna uderzać również w polskie fabryki. „Takiego kryzysu nie było w motoryzacji od lat” – donosi Rzeczpospolita.
W tym roku swoją działalność zakończy fabryka Stellantisa w Bielsku-Białej, odpowiedzialna za produkcję silników. Znana wcześniej jako Fiat Powertrain zostanie zamknięta do końca grudnia, a pracę straci cała załoga, licząca 468 osób.
Produkcję w bielskim zakładzie zakończono w połowie roku. Powód jego likwidacji to nie tylko istotny spadek zamówień, ale przede wszystkim nowe regulacje emisji spalin, wprowadzone przez Komisję Europejską.
Polskie fabryki motoryzacyjne są uzależnione od eksportu
Polska to ważny producent i dostawca komponentów do samochodów. Wytwórcy z naszego kraju są jednak praktycznie całkowicie uzależnieni od eksportu. W zeszłym roku był on wart więcej niż 50 mld zł.
Obecnie mamy do czynienia z ogromnym kryzysem w branży motoryzacyjnej. Wyniki za trzeci kwartał wielu firm, jak Volkswagen, Mercedes, Stellantis, Audi czy Nissan były dużo gorsze od prognoz i od danych za ten sam okres zeszłego roku. W rezultacie ograniczają one produkcje (TUTAJ przeczytasz o kryzysie w Nissanie) lub szykują się do zamykania fabryki.
„Europejska branża motoryzacyjna przechodzi teraz przez jeden z najcięższych kryzysów w swojej historii” – mówi Jacek Opala, prezes firmy Exact x Forestall na łamach Rzeczpospolitej. W ten sposób odnosi się do raportu MotoBarometr, zawierającego m.in. prognozy na najbliższe miesiące.
Zgodnie z nim na Starym Kontynencie wśród szefów fabryk motoryzacyjnych panuje największy pesymizm od lat. Dotyczy on 11 krajów, w tym również Polski. Według Exact x Forestall, 32% uczestników badania przewiduje spadek zatrudnienia
Jak donosi Rzeczpospolita, odsetek ten okazuje się o 8 razy wyższy niż rok temu oraz wyższy niż w reszcie badanych krajów. Wzrostu zatrudnienia spodziewa się tylko co piąty badany w Polsce. A to jeden z najsłabszych wyników w krajach objętych analizą i identyczny z Czechami oraz Węgrami.
Wina ustawodawców?
Dosłownie przed chwilą Audi poinformowało, że rozmowy z potencjalnym zainteresowanym przejęciem jego belgijskiej fabryki spaliły na panewce. Wytwarzała ona elektryczne Q8 e-tron i zatrudniała około 3000 osób.
Koncern Volkswagen, do którego należy Audi, mierzy się obecnie z ogromnym kryzysem, w wyniku którego pracę może stracić nawet kilkadziesiąt tysięcy pracowników. Źle dzieje się także w niemieckich zakładach ZF.
Cięcia zatrudnienia nie wzięły się znikąd. Stanowią one pokłosie ruchu ze strony ustawodawców. To przede wszystkim siłowe wdrażanie elektromobilności, co wymusiło na firmach motoryzacyjnych ogromne inwestycje, idące w setki miliardów euro. Tylko w ciągu ostatnich 2 lat kosztowało je to, bagatela, 230 mld euro!
Do tego dochodzą wzrosty kosztów produkcji, słabnąca sprzedaż aut na prąd, a także czynniki zewnętrzne.
Europejska motoryzacja traci dystans do Chin
Eksperci, do których dotarła Rzeczpospolita twierdzą, że sektor motoryzacyjny na Starym Kontynencie coraz bardziej traci dystans do Chin. Oferowane przez tamtejszych wytwórców modele wygrywają z europejskimi autami nie tylko ceną, ale i zaawansowaniem technologicznym. Dotyczy to w szczególności aut na prąd.
Poza tym Chiny mają dostęp do praktycznie wszystkich minerałów niezbędnych do produkcji baterii i są absolutnym potentatem w branży akumulatorów. W rezultacie bez udziału Państwa Środka praktycznie niemożliwe jest wyprodukowanie samochodu na prąd w Europie.
W przypadku Polski problemy coraz większej liczby firm wynikają z rosnących kosztów. A to uniemożliwia stabilizację finansową.