Minivany reaktywacja. Lexus, Maxus i Volvo. Kto następny?
Choć są olbrzymie to nadal są to MINIvany. Kiedyś trendy w tym segmencie wyznaczały Volkswagen Sharan, Chrysler Voyager i Renault Espace. Dzisiaj coraz modniejsze stają się Lexus LM czy Maxus Mifa 9, a niebawem dołączą do nich Volvo EX90 i inni. Czy segment minivanów naprawdę umarł?
Pospolitych minivanów już praktycznie nie ma. Volkswagen i Ford zrezygnowali z Sharana i Galaxy. Chrysler uśmiercił Voyagera, Renault z Espace zrobiło SUV-a. Tych popularnych niegdyś modeli minivanów już brak. Ale skoro dzisiaj w cenie jest luksus, to dlaczego nie zrobić luksusowej salonki? Owszem, na rynku cały czas są Vokswagen Multivan i Mercedes klasy V, ale to bardziej osobowe dostawczaki.
Zaczęło się od chińskiego Maxusa, który do Europy przywiózł model Mifa 9. Takich modnych w Azji samochodów na Starym Kontynencie dotąd nie znaliśmy. Minivany dla nas to raczej rodzinne, przestronne auta z trzema rzędami siedzeń i przestrzenią na bagaże. A z czym mamy do czynienia w nowej interpretacji minivana? Luksus to mało powiedziane.
VIP, nie rodzina
Oczywiście w takich samochodach mogą być trzy rzędy siedzeń, ale znacznie częściej znaleźć w nich można dwa komfortowe, lotnicze fotele, drewno, skórę i aluminium. No i olbrzymią przestrzeń. Jak w pierwszej klasie.
Lexus przebił wszystkich, instalując do swojej salonki LM olbrzymi telewizor. Po co? Mówi się, że to auta nie dla rodziny, a do wożenia VIP-ów. Coś w tym jest, choć zarówno Lexus, jak i Maxus, mogą być wyposażone w bardziej plebejskie trzy rzędy siedzeń i bardziej pospolite wykończenie. Wtedy ich funkcjonalność rośnie.
Jakie marki odważyły się na wejście w segment minivanów?
Volkswagen ID.Buzz
Jego protoplastą był legendarny Volkswagen T1, ikona ruchu hipisowskiego lat 60. XX wieku. Dzisiaj „ogórek” w wersji elektrycznej to Volkswagen ID. Buzz. Obok cały czas produkowany jest Multivan, zbudowany na platformie MQB.
Z kolei Volkswagen ID. Buzz został zbudowany na platformie MEB, która jest przeznaczona dla samochodów elektrycznych. Na pokład zabiera pięciu pasażerów, którym oferuje bardzo przestronną kabinę. Zawdzięcza to nie tylko akumulatorowi w podłodze, ale i niezwykle długiemu rozstawowi osi, wynoszącemu niemal 3 metry (2988 mm). Odmiana osobowa może się pochwalić bagażnikiem o pojemności 1121 l, która po złożeniu drugiego rzędu siedzeń wzrasta do 2205 l.
Tutaj nie ma mowy o luksusie, jaki gwarantuje Maxus czy Lexus. Jest wygodnie, ale po niemiecku.
Maxus Mifa 9
To olbrzym. Ma 5,3 m długości i dwa metry szerokości bez lusterek. To więcej niż VW Multivan. Stylistycznie auto wygląda jak cegła, ale w tej prostocie jest metoda. Proporcje są zachowane, wszystko do siebie pasuje, ozdobników nie ma zbyt wiele. Są za to gadżety, których próżno szukać u konkurencji. To np. otwierana szyba w przesuwanych tylnych drzwiach albo regulowane do przodu i tyłu, ale też w lewo i w prawo, fotele lotnicze drugiego rzędu.
Maxus Mifa 9 może też być wyposażony w kanapę trzeciego rzędu. Wtedy auto robi się bardziej rodzinne. W razie potrzeby można ją także wyjąć, zwiększając przestrzeń ładunkową.
Samochód powstał na nowej platformie opracowanej przez Chińczyków specjalnie dla pojazdów elektrycznych (BEV). Duża bateria o pojemności 90 kWh zamknięta jest pod podłogą, obniżając środek ciężkości wysokiego i pudełkowatego nadwozia. Silnik elektryczny jest jeden. Ma 245 KM oraz 350 Nm i napędza przednie koła. Dynamiki mu nie brakuje. Jazda jest przyjemna i cicha, a zawieszenie komfortowe.
Więcej o wrażeniach z jazdy odpowiadaliśmy w naszym teście wideo TUTAJ.
Za Mifę 9 trzeba zapłacić 356 tys. zł. To dużo? Cena Mercedesa EQV w podobnej konfiguracji startuje od 380 tys. A jeśli doposażymy go o kilka dodatków, spokojnie przekroczymy 400 tys. zł. No tak, tylko że to jest Mercedes. Czy auto „made in China” jest w stanie z nim konkurować?
Lexus LM
Lexus minivanem? Brzmi egzotycznie, ale jest prawdą. Mieszanka wybuchowa przywędrowała do Polski z prosto z Japonii i wygląda… monumentalnie. Co ciekawe, auto powstało na bazie Toyoty Alphard, która za oceanem (no i w Japonii) jeździ od wielu, wielu lat.
Samochód wygląda jak pudełko, jest kanciasty i na siłę ma przypominać inne modele marki, ale w tym przypadku liczy się jego wnętrze. Luksusowe, wygodne, z rozkładanymi fotelami w standardzie, olbrzymim ekranem i stolikiem. Wszystko, by każdą podróż uczynić wygodniejszą. I to nie tylko na długich dystansach, ale przede wszystkim na trasie z lotniska do biura. Tak, bo Lexus LM to salonka dla VIP-ów, czyli samochód dla szefa.
W odróżnieniu od Mify 9 i zaplanowanego Volvo EM90 (więcej o nim poniżej) Lexus ma napęd hybrydowy, czyli silnik spalinowy o pojemności 2.5 litra połączony z silnikiem elektrycznym. Co ważne, auto standardowo korzysta z napędu 4x4, który jest realizowany za pomocą dodatkowego silnika elektrycznego przy tylnych kołach.
Auto potrafi się rozpędzić do 190 km/h i kosztuje 599 tys. zł w wersji 7-osobowej i 729 tys. zł w luksusowej odmianie dla czterech pasażerów.
Volvo EM 90
Premiera pierwszego vana w historii Volvo (EM90) zaplanowana jest na 12 listopada br. Jak na razie auto dostępne będzie wyłącznie na rynku chińskim, ale nie wyklucza się możliwości rozszerzenia oferty także na Europę. Volvo EM90 to tak naprawdę Zeekr 009 ze zmienionym logo. Oba auta zbudowano na tej samej platformie SEA1, bo obie marki należą do tego samego chińskiego koncernu Geely.
Auto ma 5,2 m długości oraz ponad 2 m szerokości i 1,8 m wysokości. Rozstaw osi to imponujące 3,2 m. Masa? Równie olbrzymia. To 2,8 tony. Z kompletem sześciu pasażerów robi się z tego mały autobus. I może jest wygodny, ale na bagaże zostało zaledwie 376 litrów przestrzeni. Ale jeśli wyrzucimy cztery osoby, przestrzeń rośnie do 2979 l.
Kolejni są w kolejce
Nissan Hyper Tourer
Nissan także chce wpisać się w nowy trend i pokazał właśnie model Hyper Tourer. Samochód ma napęd elektryczny, akumulatory mają stały elektrolit, a design jest futurystyczny i bardzo odważny. To na razie auto koncepcyjne, dlatego zapowiada wiele nowych dla Nissana technologii. To choćby w pełni autonomiczna jazda, system V2X, czyli dwukierunkowe ładowanie i panele zamiast tradycyjnych reflektorów. Bajery? Płaski panel LED w podłodze, który wyświetla obrazy rzeki i nieba, tworząc relaksującą przestrzeń, w której świat cyfrowy przenika się z naturą.
Bardziej przyziemne i realne wydają się przy tym przenośne ekrany do obsługi centralnego wyświetlacza nawigacji oraz systemu audio z przodu kabiny. Innowacyjny, oparty na sztucznej inteligencji system, monitoruje wskaźniki biometryczne – w tym fale mózgowe, tętno, oddech i potliwość – i automatycznie dobiera odpowiednią muzykę oraz dostosowuje oświetlenie do nastroju użytkownika.
Tesla Model V
Tesla także myśli o elektrycznym minivanie. Nadwozie z podniesioną linią dachu ma oferować znacznie więcej miejsca od dotychczasowych limuzyn i SUV-ów razem wziętych. Zapowiedzi są szumne, szczegółów jednak brak.