Co słychać w ulubionym segmencie Polaków? Oto najlepsze nowe SUV-y w 2025 roku | TOP 10

Czy się to komuś podoba, czy też nie – SUV-y biją rekordy popularności. Dlatego każdy liczący się producent ma w ofercie tego typu modele. Jednak każdy medal ma dwie strony – populacja SUV-ów jest tak duża, że może wręcz przyprawiać o zawrót głowy. Jak odnaleźć się w tym gąszczu możliwości? Z pomocą przychodzi nasze zestawienie.
Jakie są najlepsze SUV-y na rynku pierwotnym? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest łatwa. W końcu wybór optymalnego modelu, co oczywiste, zawsze jest wypadkową indywidualnych potrzeb oraz możliwości finansowych. Jednak pewną wskazówką mogą być dane o sprzedaży.
Na ich podstawie jakiś czas temu przygotowaliśmy ranking najchętniej kupowanych SUV-ów, który bazował na rejestracjach aut nowych w pierwszym półroczu 2024 roku. Lecz gdy spojrzymy na podsumowanie całego ubiegłego roku niewiele się zmieni. O ile kolejność może być inna, o tyle sam dobór modeli pokrywa się niemal w całości.
Równie niewielkie zmiany zaszły na początku tego roku. Dlatego, aby się nie powtarzać, w niniejszym zestawieniu podeszliśmy do tematu w nieco odmienny sposób. Przede wszystkim tym razem skupiliśmy się na preferencjach klientów indywidualnych, posiłkując się danymi za pierwsze 2 miesiące 2025 roku i... pomijając modele, które znalazły się we wcześniejszym zestawieniu.
Jednak, w ramach wyjątku od tej zasady, „dorzuciliśmy” Mercedesa GLC. Według danych PZPM w ubiegłym roku był on najpopularniejszym nowym samochodem segmentu premium w Polsce – nie tylko wśród klientów indywidualnych. W naszym zestawieniu znalazło się również kilka modeli (Qashqai, Aygo X), które należałoby raczej określić mianem crossoverów, jednak granica dzieląca je od SUV-ów jest na tyle cienka, że zdecydowaliśmy się ująć je w niniejszym zestawieniu.
Przechodząc do konkretów – jakie są najlepsze nowe SUV-y?
Lexus NX
Lexus NX drugiej generacji zadebiutował w 2021 roku. To samochód segmentu premium, który reprezentuje klasę średnią. Auto dostępne jest wyłącznie w wariantach hybrydowych. Do wyboru są wersje 243- i 309-konne. Ta pierwsza (określana 350h) to klasyczna hybryda, z kolei druga (450h+) to już plug-in zdolny przejechać nawet 98 km w trybie czysto elektrycznym (w mieście).
Słabszy wariant oferowany jest z napędem przednim lub 4x4, z kolei plug-in zawsze „odpycha się” od jedni wszystkimi kołami. Osiągi? NX o mocy 243 KM rozpędza się od 0 do 100 km/h w 8,7 (FWD) lub 7,7 s (AWD), a jego zużycie paliwa w cyklu mieszanym to, odpowiednio, 5,7-5,9 lub 6,0-6,4 l/100 km. Z kolei plug-in pierwszą „setkę” osiąga w 6,3 s, a jego zapotrzebowanie na paliwo oscyluje w granicach... 1 l. Aby osiągnąć taki wynik trzeba rozpocząć podróż z w pełni naładowanym akumulatorem trakcyjnym. Wówczas NX odwdzięczy się również niską emisją dwutlenku węgla (22-25 g/km).
Dzięki solidnej długości (4660 mm) oraz dużemu rozstawowi osi (2690 mm) Lexus NX to niezły wybór na długie trasy. Samochód zapewnia też solidny komfort, a przestronność jego wnętrza sprawia, że sprawdzi się również jako pojazd rodzinny. Pojemność bagażnika NX-a wynosi 545 litrów.
Wyposażenie? Lexus NX dostępny jest w 5 różnych specyfikacjach (Elegance, Business, Prestige, F Sport, Overtrail oraz Omotenashi). Już podstawowa odmiana zapewnia m.in. 18-calowe alufelgi, reflektory LED, tapicerkę z elementami ze skóry czy kamerę cofania.
Cena? Do najtańszego wariantu (Elegance, 350h) Lexus przyczepia metkę z kwotą 237 900 zł. Dopłata do wersji 4x4 wynosi 10 000 zł, a ceny hybrydy plug-in startują od 309 900 zł. Jednak NX 450h+ nie jest łączony z dwiema najniższymi wersjami wyposażenia.
MG HS
MG szturmem wdarło się na polski rynek, a druga generacja HS-a jest rozchwytywana. Jak widać klientom nie przeszkadza chiński rodowód tego auta. Ale czy może to dziwić? W końcu za naprawdę konkurencyjną cenę otrzymują oni kawał świetnie wyglądającego i nie gorzej wyposażonego samochodu.
HS oferowany jest w dwóch wersjach – jako 170-konna benzyna oraz 272-konna hybryda typu plug-in. Pierwsza z nich jest standardowo łączona z 6-biegową skrzynią manualną, a automat o 7 przełożeniach wymaga 9000 zł dopłaty. Plug-in, co oczywiste, zawsze ma tylko dwa pedały.
Niezależnie od wersji, pod maską pracuje turbodoładowana jednostka 1.5. Jednak nie jest to dokładnie ten sam silnik, bowiem w odmianie zelektryfikowanej wyciska on z siebie „tyko” 143 KM. Hybryda jest też nieco dłuższa od wersji czysto spalinowej (4670 kontra 4655 mm), jednak łączą je takie same pojemności bagażników (507 l) oraz ten sam rozstaw osi (2765 mm).
Jak widać wymiary sytuują HS-a w gronie aut klasy średniej, a bogate wyposażenie (do wyboru dwa warianty: Excite oraz Exclusive) również nie daje powodów do narzekań. Nawet najtańszy HS ma na pokładzie m.in. komplet poduszek powietrznych, tempomat (w wersjach z automatyczną skrzynią biegów jest on adaptacyjny) czy układ monitorowania martwego pola. Nie zabrakło też reflektorów LED, kamery cofania czy obszytej skórą kierownicy wielofunkcyjnej.
Wszystko to sprawia, że HS jest niezłą propozycją dla rodzin. Jednak auto ma też swoje bolączki – na autostradzie zużywa ponad 10 l/100 km. Nieco lepiej jest na zwykłych „krajówkach”, a więcej na ten temat pisaliśmy w naszym teście MG HS-a.
Jednak atrakcyjne ceny pozwalają przymknąć oko na wzmożone wydatki przy dystrybutorze. Cena wariantu czysto spalinowego startuje z poziomu 109 900 zł (w promocji; bez niej też jest nieźle – od 117 900 zł). Z kolei hybryda plug-in kosztuje od 156 500 zł (w promocji; bez – 8000 zł drożej).
Nissan Qashqai
Nissan stoi obecnie na krawędzi przepaści, jednak Qashqai wciąż cieszy się w Polsce sporą popularnością. Oznacza to, że jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie – w końcu to właśnie ten model zapoczątkował boom na crossovery. Pierwsza generacja Qashqaia zadebiutowała w 2006 roku z miejsca rozkochując w sobie Europejczyków.
Z kolei aktualnie oferowane wcielenie jest z nami od 2021 roku, a rok temu auto przeszło gruntowną modernizację. Qashqai oferowany jest wyłącznie w wariantach zelektryfikowanych, a wybierać można pomiędzy wersjami typu mild hybrid (140 lub 158 KM) i pełną hybrydą o mocy 190 KM.
Ta ostatnia nosi oznaczenie e-POWER i jest hybrydą szeregową. Silnik spalinowy służy tu wyłącznie za generator, a samochód wprawiany jest w ruch przez jednostkę elektryczną. Ma to gwarantować wrażenia z jazdy zbliżone do tych z aut na prąd, jednak bez obaw o zasięg. Zużycie paliwa? Producent obiecuje 5,3-5,4 l/100 km w cyklu mieszanym.
Z kolei warianty z układem miękkiej hybrydy zużywają w cyklu mieszanym od 6,3-6,5 do 6,9-7,1 l/100 km. Ten ostatni wynik dotyczy 158-konnej odmiany ze skrzynią automatyczną i napędem na 4 koła. Z kolei mniejszym zużyciem legitymują się wersje z napędem na przód. Czyli 140- i 158-konne z przekładnią manualną oraz ta mocniejsza z automatem. Ich podstawą jest ten sam, 1,3-litrowy, 4-cylindrowy silnik z turbo i wtryskiem bezpośrednim.
Wyposażanie (do wyboru 5 wersji) jest typowe dla tej klasy pojazdów, jednak ceny trudno uznać za atrakcyjne. Mowa o kwotach zaczynających się od 122 500 zł, a kończących na 188 250 zł – i to w promocji. Bez dodatkowych upustów najtańszy Qashqai kosztuje bazowo 138 000 zł, a najdroższy 202 250 zł.
Volkswagen T-Cross
Ten model to przedstawiciel segmentu B. A to sprawia, że możemy w tym rankingu wreszcie „zejść” poniżej kwoty 100 000 zł. I to znacząco, bowiem T-Corssa można kupić na wyprzedaży rocznika 2024 już za 79 990 zł, a decydując się na pojazd z bieżącego roku trzeba przygotować ledwie 4000 zł więcej. To efekt aktualnie obowiązującej promocji – bez niej Volkswagen kosztuje od 99 990 zł.
Takie kwoty dotyczą podstawowej wersji silnikowej, czyli 1.0 TSI o mocy 95 KM i z manualną, 5-biegową skrzynią. Tak skonfigurowany T-Cross raczej nie posłuży do pokonywaniu długich tras. Na szczęście w gamie jest też 116-konny wariant tego silnika łączony z 6-biegowym „manualem” lub 7-stopniową skrzynią DSG.Silnik 1.0 ma 3 cylindry, jednak Volkswagen ma w zanadrzu również jednostkę 4-cylindrową. To 1.5 TSI o mocy 150 KM, które zawsze łączone jest ze skrzynią DSG.
Każdy T-Cross zapewnia przyzwoite zużycie paliwa (od 5,4 do 5,9 l/100 km – zależnie od wariantu). Odmiany 3-cylindrowe dysponują akceptowalnymi osiągami (sprint do „setki” w ok. 10-11 s), a wariant 4-cylindrowy rozpędza się od 0 do 100 km/h już wyjątkowo sprawnie – w 8,4 s.
Miejski SUV Volkswagena mierzy 4127 mm długości, a jego rozstaw osi to 2551 mm. W połączeniu z całkiem solidnym, bo mieszczącym 455 l bagażnikiem, pozwala to rozważać T-Crossa jako propozycję dla rodzin z małymi dziećmi.
Auto oferowane jest w 4 wersjach wyposażenia, z czego do 2 dostępne są rozszerzające listę dodatków i atrakcyjnie wycenione pakiety Plus. Bazowa odmiana (nazwana po prostu T-Cross) nie rozpieszcza niczym szczególnym. Auto „stoi” na stalowych felgach, nie ma podgrzewanych foteli czy podłokietnika. Ale przynajmniej dysponuje reflektorami LED, manualną klimatyzacją i cyfrowym zestawem wskaźników z 8-calowym ekranem.
Renault Captur
Captur to również SUV segmentu B, jednak Renault proponuje auto wyraźnie większe od Volkswagena. Francuski model mierzy 4239 mm długości przy rozstawie osi wynoszącym 2639 mm.
Ponadto Captur wręcz nokautuje T-Crossa w bitwie na bagażniki. Choć bazowo ma wręcz mniejszy kufer (422 l), to dzięki przesuwanej kanapie można go łatwo powiększyć aż do 536 l. To sprawia, że osoby z małymi dziećmi mogą potraktować Renault jako pełnoprawny pojazd rodzinny. Przy czym uwaga – hybryda dysponuje nieco mniejszym, bo mieszczącym od 326 do 440 l, bagażnikiem.
No właśnie, hybryda. Captur wyróżnia się niezwykle bogatą paletą układów napędowych. Na jej szczycie znalazła się odmiana E-Tech full hybrid (od 120 800 zł), której podstawą jest silnik spalinowy o poj. 1,6 litra, mający do pomocy 2 jednostki elektryczne (jedna to rozrusznik z funkcją alternatora). Całość spina automatyczna, wielotrybowa skrzynia. Taka odmiana zużywa 4,8 l/100 km.
W ofercie są też miękkie hybrydy oparte o turbodoładowany, 4-cylindorwy silnik o poj. 1,3 l. Słabsza wersja generuje 140 KM i dysponuje 6-biegową manualną skrzynią (od 108 000 zł). Mocniejsza to już 160 KM oraz 7-biegowy automat EDC (od 116 000 zł).
Jednak prawdziwym ewenementem w skali rynku jest Captur z LPG. Ma pod maską 3-cylindrowy, 1-litrowy silnik z wielopunktowym wtryskiem, który generuje moc 100 KM i zużywa 7,5-8,1 l gazu na 100 km (lub 5,8-6,3 l benzyny). Taki wariant nosi oznaczenie TCe 100 Eco-G i kosztuje 89 500 zł. Z kolei 88 900 zł trzeba zapłacić za bazową odmianę TCe 90. Pod maską również pracuje tu 3-cylindrowa jednostka o poj. 1 l. Zużywa 5,8-6,2 l/100 km i ma rozczarowujący czas sprintu do „setki” (14,3 s).
Toyota Aygo X
Wraz z Toyotą wjeżdżamy w jeszcze ciaśniejsze zakamarki miasta, tudzież... mocniej podkulamy nogi. W końcu Aygo X to przedstawiciel wymierającego powoli segmentu A i zarazem najmniejszy samochód w tym zestawieniu (3700 mm długości, 2430 mm rozstawu osi).
Najmniejszy, oznacza w tym przypadku również najtańszy – by wejść w posiadanie japońskiego crossovera wystarczy 66 900 zł (w promocji; bez niej cena rośnie do 71 900 zł). Za te pieniądze otrzymujemy m.in. kamerę cofania czy manualną klimatyzację. Trzeba się jednak pogodzić ze stalowymi obręczami kół (co w tej klasie nie dziwi) oraz halogenowymi reflektorami. Dobrze, że chociaż światła do jazdy dziennej wykonano w technologii LED.
Toyota oferuje ten samochód w 4 wersjach wyposażenia, jednak w kwestii źródeł napędu Japończycy nie dają żadnego wyboru. Każde Aygo X ma pod maską wolnossącą 3-cylindorwą jednostkę 1.0 VVT-i z wtryskiem wielopunktowym. Silnik generuje moc 72 KM i standardowo łączony jest z 5-biegową skrzynią manualną. Za dopłatą oferowana jest przekładnia bezstopniowa.
Niezależnie od wybranej skrzyni, osiągi są mizerne. Sprint do „setki” trwa blisko 15 s. Deklarowane przez producenta średnie zużycie paliwa zbliża się do 5 l/100 km. Cieszy za to niski promień zawracania (4,7 m), który ułatwia manewrowanie.
Wszystko to sprawia, że Aygo X to propozycja typowo do miasta. Lub też kompromisowy wybór dla osób, które chcą kupić możliwie tani, ale koniecznie nowy samochód. Crossover Toyoty jest bowiem jednym z najbardziej przystępnych cenowo aut na rynku.
Hyundai Kona
Hyundai Kona wyróżnia się nie tylko odważną stylizacją, ale też najszerszym spektrum układów napędowych w tym rankingu. Ten SUV występuje w wariantach spalinowych, hybrydowych oraz elektrycznych. Do tego wybierać można pomiędzy napędem przednim lub 4x4
W naszym rankingu skoncentrujemy się jednak na odmianach wykorzystujących silnik spalinowy. Zestawienie najlepszych elektryków dostępne jest tutaj. Ponadto w gamie Hyundaia panuje wyjątkowy galimatias – obowiązują aż 3 różne cenniki. Dwa z nich dotyczą aut wyprodukowanych w 2024 roku, lecz pochodzących z różnych lat modelowych (2024 i 2025). Ostatni to już tegoroczna produkcja. Przy czym na rok modelowy 2025 Hyundai dokonał zmian w palecie silników, dlatego w przypadku Kony posługujemy się wyłącznie cenami promocyjnymi dla aut wyprodukowanych w bieżącym roku.
I tak podstawowa Kona napędzana jest jednostką 1.0 T-GDI o mocy 100 KM, ma manualną skrzynię biegów i zużywa średnio 5,7-6,0 l/100 km. Takie auto można kupić już za 109 900 zł. Wyżej pozycjonowana odmiana ma już silnik 1.6 T-GDI o mocy 138 KM manualną, 6-biegową skrzynię (od 122 900zł) lub przekładnię DCT o 7. przełożeniach (od 132 400 zł). Auto z „manualem” zużywa 6,2-6,7 l/100 km, a z automatem 6,2-6,5 l/100 km.
Na szczycie gamy plasuje się 170-konna odmiana silnika 1.6 T-GDI z napędem 4x4 i skrzynią DCT. Takie auto zużywa średnio 6,7-7,2 l/200 km i kosztuje od 164 900 zł. Z kolei odmiana hybrydowa legitymuje się mocą systemową 129 KM i zużywa średnio 4,5-4,8 l/100 km. Podstawą układu jest jednostka 1.6 GDI, a akumulator trakcyjny ma 1,32 kWh pojemności. Cena? Na wyprzedaży rocznika 2024 auto dostępne jest od 132 400 zł.
Kona mierzy 4350 mm długości, a jej rozstaw osi to 2660 mm. W aucie wygospodarowano 466-litrowy bagażnik. Takie wymiary pozwalają myśleć o koreańskim SUV-ie jako o samochodzie rodzinnym.
Cieszy też bogate wyposażenie, szczególnie z zakresu bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o nietuzinkowy design samochodu to warto pamiętać, że efektowna podświetlana przednia listwa ozdobna to atrybut droższych wersji.
Toyota Corolla Cross
Toyota Corolla Corss w tym roku obchodzić będzie piąte urodziny. Ten mierzący 4460 mm długości (przy 2640 mm rozstawu osi) SUV występuje wyłącznie w wariantach hybrydowych.
Corolla Cross oferowana jest w trzech konfiguracjach napędu. Bazową oparto o jednostkę 1.8, którą wspomaga silnik elektryczny. Moc systemowa układu hybrydowego to 140 KM, a ten zespół słynie z wręcz legendarnej trwałości. Za takie auto Toyota każe sobie zapłacić minimum 142 900 zł (w promocji).
151 600 zł kosztuje mocniejsza, 197-konna hybryda. Oparto ją o większy i bardziej skomplikowany konstrukcyjnie silnik 2.0. Takie auto ma napęd na przednią oś lub 4x4. Ta druga wersja kosztuje od 161 500 zł. Zużycie paliwa waha się od 5,0 l/100 km w w 1.8 Hybrid, poprzez 5,0-5,2 l/100 km w 2.0 Hybrid, a kończąc na 5,3-5,4 l/100 km w odmianie 4x4.
Poszczególne warianty różnią się również pojemnościami bagażników. Najsłabsza odmiana pomieści 473 l, wariant 2.0 Hybrid z napędem na przód ma już tylko 425-litorwy kufer, a auto z napędem 4x4 rozczarowuje swoim 390-litrowym bagażnikiem. To sprawia, że Corolla Cross jako auto rodzinne jest propozycją niejednoznaczną. Za to z pewnością nie będzie optymalnym wyborem na długie trasy pokonywane autostradą. Jej żywiołem jest miasto, nieźle spisze się również w trakcie podróży zwykłymi „krajówkami”.
Wyposażenie? Również ono potrafi zadziwić. O ile nawet podstawowa wersja (są trzy: Comfort, Style i Executive) ma wszystkie najważniejsze elementy z zakresu bezpieczeństwa czy komfortu, o tyle próżno w niej szukać... świateł do jazdy dziennej LED. Te wykonano w technologii halogenowej, co jest tym bardziej dziwne, że światła mijania i drogowe wykorzystują ją diody.
MG ZS
MG ZS to dwa samochody w jednym. I to dosłownie, bowiem auto dostępne jest w wariantach ZS Classic oraz ZS Hybrid+. W teorii to dwie generacje tego samego modelu, ale w praktyce... nic bardziej mylnego.
Sprawa się komplikuje, ponieważ Chińczycy prezentując nowe wcielenie znacząco powiększyli ZS-a oraz zróżnicowali ofertę układów napędowych. W efekcie poprzednia generacja (sprzedawana jako MG ZS Classic) to miejski SUV oferowany obecnie z benzynową, wolnossącą jednostką 1.5 pod maską. Silnik ZS-a generuje 106 KM i ma pośredni wtrysk paliwa, jest więc świetną propozycją dla zwolenników technologicznej prostoty. Auto oferowane jest tylko z manualną skrzynią biegów o 5 przełożeniach i kosztuje od 79 800 zł.
Z kolei najnowsze wcielenie nosi nazwę handlową ZS Hybrid Plus. I jak sama nazwa wskazuje – ma zelektryfikowany układ napędowy. Generuje on aż 197 KM mocy, a wyjściowo kosztuje od 98 900 zł. Nowa generacja ZS-a jest o prawie 11 cm dłuższa od wersji Classic (4430 mm kontra 4323 mm), co sytuuje ją już w klasie kompaktowych SUV-ów.
To sprawia, że oba te auta różnią się od siebie w znacznie większym stopniu niż przyzwyczaiły nas zmiany generacyjne w świecie motoryzacji. Są więc również skierowane do odmiennych grup klientów.
Jednak niezależnie od wybranego auta, liczyć można na relatywnie bogate wyposażenie, 7-letnią gwarancję (z limitem do 150 tys. km) oraz... spory apetyt na paliwo. Cóż, nie ma samochodów idealnych...
Mercedes GLC
Przegląd kończymy kolejnym przedstawicielem segmentu premium. Choć teoretycznie GLC gra w tej samej lidze co Lexus NX, w praktyce oba modele więcej dzieli niż łączy. Mercedes wręcz zachwyca możliwościami personalizacji oraz bogactwem dostępnych układów napędowych, a na dodatek dorzuca do tego dwie wersje nadwozia.
W końcu GLC występuje również w wariancie stylizowanym na coupe. I choć w tym materiale skupiamy się na tradycyjnym SUV-ie, to większość informacji jest w obu autach zbieżna.
Zacznijmy od silników. Przebierać można w jednostkach benzynowych, wysokoprężnych, a wszystkie są zelektryfikowane. GLC kupić można zarówno z układem miękkiej hybrydy, jak i jako hybrydę typu plug-in. Największą popularnością cieszy się odmiana 220 d 4MATIC, czyli ze 197-konnym dieslem pod maską, który połączono z 23-konną jednostką elektryczną. Takie auto zużywa 5,1 l/100 km, ma napęd na 4 koła i automatyczną skrzynię biegów. Cena? Od 269 000 zł.
Taniej, bo za 249 600 zł, można kupić bazową odmianę GLC 200 d 4MATIC. Jest nieco słabsza (163 + 23 KM), ale zużywa tyle samo paliwa i również ma napęd 4x4 i automat. Po drugiej stronie skali znajduje się Mercedes-AMG GLC 63 S E Performance, który generuje astronomiczną moc 476 + 204 KM i katapultuje się od 0 do 100 km/h w zaledwie 3,5 s. Taka przyjemność kosztuje min. 581 800 zł, ale z uwagi na brak silnika V8 pod maską (zamiast niego jest 2-litrowe R4 z układem hybrydowym typu plug-in) nieco rozczarowuje.
Wyposażenie? Jak to w Mercedesie – można mieć niemal wszystko co oferuje współczesna motoryzacja, jeśli niestraszny nam dłuuugi rachunek. Można też zadowolić się całkiem przyzwoitym standardem, na który składają się m.in. reflektory LED, kamera cofania, 18-calowe alufelgi czy aktywny asystent utrzymania pasa ruchu.