Nie tylko siwy dym, czyli 10 rzeczy o Wartburgu 353, których mogliście nie wiedzieć
Myślisz „Wartburg”, mówisz „dwusuw”? Na jednym wydechu dorzucasz też „pióropusz siwoniebieskiego dymu z wydechu”? Słusznie, my też. Ale z historią Wartburga 353 wiąże się jeszcze wiele innych dość intrygujących i – na dodatek – chyba trochę mniej znanych faktów.
Oto 10 ciekawostek o modelu 353 – zawsze chcieliście je znać, ale nie zawsze mieliście okazję o nie zapytać. Niektóre są znane, inne wymagają krótkiego rozwinięcia, znajdą się też takie, które dla wielu będą zupełnie nowe. A zatem – od początku.
Wartburg: nie tylko dwusuw. Ale i koneksje z BMW oraz... Formuła 1
Często jest tak, że dany samochód kojarzy się nam głównie ze względu na jakąś swoją typową cechę. Nierzadko to cecha na tyle charakterystyczna, że wrzyna się w pamięć i niejako definiuje całe postrzeganie danego modelu.
Syrena? Kochamy ją bardzo. Była nasza, ale już w chwili debiutu – nieco przestarzała. Psuła się raczej częściej niż rzadziej, ale wiele usterek dawało się naprawić za pomocą młotka i przy odrobinie sprytu. Trabant? Tania, plastikowa „mydelniczka” dla mało wymagających. I przy okazji zemsta Ericha Honeckera.
No, a Wartburg? Cóż, tu sprawa jest nieco… śmierdząca. Bo choć dwusuwa miały na pokładzie przecież i Syrena, i Trabant, to właśnie Wartburg wielu osobom kojarzy się głównie ze względu na melodyjny śpiew swojego trzycylindrowego silnika (nota bene, pamiętającego czasy DKW – patrz dalej). No i ze względu na zasłonę dymną, jaką model 353 zmiał zwyczaj zostawiać za sobą podczas jazdy. Dwusuw w kontekście Wartburga wrył nam się w pamięć chyba też dlatego, że w tej klasie (np. Fiat 125p, Łada) inni stawiali już wówczas na bardziej „cywilizowane” jednostki czterosuwowe.
CZYTAJ TEŻ: DeLorean DMC-12 – wszyscy go znają, ale jak naprawdę się nim jeździ?
Znalazłeś już samochód, który chcesz poddać inspekcji?
Wklej link do ogłoszenia i zamów inspekcję wymarzonego pojazdu
Wklej link do ogłoszenia
Zamów raport z inspekcjiWartburg – co to w ogóle za nazwa?
Początki samochodów z nazwą „Wartburg” sięgają 1898 r. Wtedy bowiem pojawił się pierwszy automobil wyprodukowany przez fabrykę Automobilwerk w Eisenach – Wartburgwagen. No a Wartburg to nic innego, jak średniowieczny zamek wzniesiony na 410-metrowym wzgórzu nad Eisenach. I przy okazji główny symbol miasta oraz jedna z najważniejszych atrakcji turystycznych w Turyngii (wpisana na listę UNESCO).
Zakłady w Eisenach działały od 1896 r., a wytwarzano w nich m.in. rowery i broń palną. Pierwszy samochód udało się zbudować w 1898 r. – był to pojazd na francuskiej licencji marki Decauville. Wartburgwagen dostał więc dwucylindrowy silnik o pojemności 765 cm³ i maksymalnie mógł rozpędzić się do 40 km/h. Nazwa Wartburgwagen przestała być używana w 1904 r. (zmienił się właściciel firmy, samochody przemianowano na „Dixi”), ale pojawiła się ponownie na krótko na początku lat 30. XX wieku na modelu BMW 3/15 DA-3 Wartburg.
BMW i Wartburg – co to w ogóle za koneksje?
W 1928 r. fabrykę wykupiło BMW. Zakłady produkowały wówczas auta pod marką Dixi – na początku model wytwarzany w zakładach Eisenach nazywał się więc BMW Dixi, ale dość szybko człon „Dixi” zniknął. No i pojawiło się wspomniane wyżej BMW 3/15 DA-3 Wartburg. Bawarska marka wytwarzała w Eisenach i inne modele (w tym – motocykle), jednak po wojnie Turyngia (jak i całe wschodnie Niemcy) znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. Mimo to auta z logo BMW wyjeżdżały z fabryki w Eisenach aż do 1951 r. (!). I dopiero wtedy wskutek działań ze strony prawników BMW nazwę zmieniono na EMW (Eisenacher Motorenwerke).
EMW produkowane w Eisenach – co to w ogóle za marka?
Początkowo zakłady w Eisenach korzystały z dorobku BMW oraz nieco przerobionego logo bawarskiej marki. Kształt znaczka był identyczny (szachownica), zmieniły się za to kolory – w miejsce niebieskiego postawiono na czerwony. W 1953 r. markę EMW przekształcono w VEB Eisenach i to ten podmiot zajął się produkcją pierwszego powojennego Wartburga (311/312).
Ale z EMW wiąże się też inna ciekawostka: otóż w sezonie 1953 silnik 2.0 R6 wyprodukowany w Eisenach trafił do bolidu, który wziął udział w Grand Prix Niemiec w Formule 1. Niestety, po jednym wyścigu (nota bene – zakończonym awarią) przygoda zespołu z Eisenach z tą klasą wyścigów zakończyła się tak szybko, jak się zaczęła.
Bo kiedyś SUV-y nie były potrzebne
Przejdźmy jednak już stricte do naszego bohatera, czyli do modelu 353. Ramowa konstrukcja nadwozia plus wysoki prześwit i „pontonowe” zawieszenie oznaczały, że Wartburg świetnie radził sobie nie tylko na kiepskich nawierzchniach, ale i w lekkim terenie. Dziś wiele modnych SUV-ów/crossoverów nie wjedzie tam, gdzie bez problemu poradzi sobie „antyczny” Wartburg.
Zmiana biegów – nie tylko przy kierownicy
Większość odmian modelu 353 miała dźwignię zmiany biegów po prawej stronie od kierownicy, ale wybrane modele (zwłaszcza te późniejsze) korzystały też z nowszego rozwiązania: tradycyjny lewarek między fotelami.
Wartburg 353 Tourist – zmieścisz w nim wszystko
Kombi pokazano już w rok po sedanie. Jego zaletą były świetna funkcjonalność oraz duży bagażnik: długość przestrzeni ładunkowej to nawet 1,91 m, a jej całkowita objętość – do 1,8 metra sześciennego. Spory kufer miała też jednak i odmiana czterodrzwiowa: 525 l.
Dymienie? Zależy też od składu mieszanki
Inżynierowie z Eisenach z opracowali własne silniki czterosuwowe z myślą o montażu w 353, jednak na ich wdrożenie do produkcji nie było zgody ze strony partii. Ani pieniędzy. W efekcie dwusuw wywodzący się z DKW wesoło pozdrawiał nabywców nowych Wartburgów aż do 1989 r.
Od 1988 r. produkowano już co prawda nowego sedana z silnikiem VW, ale w 1989 r. w ofercie wciąż znajdował się dwusuwowy Tourist. Co ciekawe, auto dymiło mniej, gdy silnik pracował na mieszance oleju i benzyny w proporcji 1:50. Stosowano też i 1:33 – w tym wypadku niebieski pióropusz za autem był jeszcze bardziej wyraźny.
Chłodnica – najpierw za silnikiem
Dopiero w 1985 r. chłodnicę przeniesiono przed silnik – wcześniej była umieszczona za nim. Ogólnie model 353 był wytwarzany tak długo, że egzemplarze z późnych lat 80. nie mają z tymi z początku produkcji zbyt wiele wspólnego. Zmienił się nie tylko wygląd (nie było już kasy na drogie w produkcji chromy), ale i technika (m.in. nowocześniejsze hamulce, oświetlenie etc.).
Sprawdź w katalogu samochodów: Wartburg 353 – dane techniczne
Blacharka, czyli główny wróg. Ale i przyjaciel
Dziś ceny modelu 353 zależą głównie od tego, w jakim stanie znajduje się tzw. blacharka. Często – niestety w dość kiepskim. Oceny stanu nadwozia nie ułatwia fakt, że „ruda zaraza” czai się często tam, gdzie jej nie widać na pierwszy rzut oka. No i dlatego niegłupim pomysłem byłoby poproszenie o pomoc kogoś, kto ten model zna – nomen, omen – na wylot. Ale są i dobre wiadomości, bo np. w sedanie tylne błotniki są przykręcane. No i w związku z tym bardzo łatwo je wymienić.
CZYTAJ TEŻ: Kokaina i Donald Trump, czyli 10 ciekawostek o DeLoreanie DMC-12