Dlaczego niemieccy producenci są przeciwni cłom na auta z Chin?
Przedstawiciele niemieckich producentów samochodów w swoich wypowiedziach sprzeciwiają się nakładaniu ceł na auta z Państwa Środka. Dlaczego włodarze BMW, Mercedesa i Volkswagena tak bardzo ich nie chcą?
Unia Europejska od dnia 5 lipca 2024 roku wprowadziła tymczasowe karne cła na samochody elektryczne z Chin. Stanowi to pokłosie trwającego 9 miesięcy śledztwa, mającego wykazać pomoc Pekinu dla tamtejszych producentów samochodów.
„Dzisiaj, 9 miesięcy po wszczęciu postępowania antysubsydyjnego, Komisja Europejska nałożyła tymczasowe cła wyrównawcze na import pojazdów elektrycznych zasilanych akumulatorami z Chin” – informuje w swoim oświadczeniu KE.
Wysokość karnych ceł jest uzależniona od chęci współpracy Chińczyków ze śledczymi. Wyniosą one od 19,9 do 37,6%. Co istotne, nadal będzie obowiązywać podstawowa stawka w wysokości 10% (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
Najwięksi niemieccy producenci samochodów praktycznie jednogłośnie sprzeciwiają się karnym cłom. Mają ku temu zresztą swoje powody (TUTAJ poznasz najpopularniejsze auta z Chin w Polsce).
Niemieccy producenci przeciwni
Jeszcze przed wprowadzeniem karnych stawek, szef Mercedesa apelował wręcz o obniżenie ceł na auta z Chin. „Nie podnośmy ceł. Jestem przeciwnikiem takiego ruchu. Myślę, że należy uczynić na odwrót i je obniżyć” – twierdził Ola Kallenius na łamach Financial Times.
W podobnym tonie wypowiadał się również szef BMW – Oliver Zipse. „Europejski przemysł samochodowy, przynajmniej jeśli chodzi o BMW Group, nie poniósł znaczących szkód na skutek importu chińskich samochodów. W interesie Unii Europejskiej nie leży nakładanie dodatkowych ceł na te produkty” – powiedział Zipse podczas corocznej konferencji na temat wyników BMW.
Także szef koncernu Volkswagen – Oliver Blume – przyznał, że z niepokojem patrzy na rosnący protekcjonizm ze strony rządów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Inny głos płynie zaś od dyrektora generalnego Renault – Luca de Meo. W swoim liście otwartym (TUTAJ dowiesz się więcej) przestrzegał on przed napływem chińskich aut na prąd na europejskie rynki. Według niego wyprodukowany w Chinach samochód klasy kompakt na dzień dobry kosztuje o 6-7 tys. euro mniej niż ten, powstały w Europie.
Mimo tego de Meo podkreśla, że należy bardzo ostrożnie zarządzać stosunkami z Państwem Środka.
Wojna handlowa nikomu się nie przysłuży
Powszechnie uważa się, że na ewentualnej wojnie handlowej, do jakiej może dojść po wprowadzeniu karnych ceł, najwięcej stracą niemieccy producenci. W ich przypadku połowa zysków netto pochodzi właśnie z tamtejszego rynku. W Państwie Środka na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci zainwestowały one bowiem ogromne pieniądze.
Wprowadzenie ceł na chińskie elektryki może oznaczać praktycznie koniec sprzedaży w Chinach dla Volkswagena, Mercedesa i BMW. To ostatnie w zeszłym roku znalazło tam 825 tys. nabywców, co stanowi 32% jego produkcji.
Pewne jest, że po wprowadzeniu dodatkowych ceł na auta z Chin, tamtejszy rząd również wkrótce wykona odpowiedni ruch. Co zrobi? Pekin może nałożyć dodatkowe cła na najbardziej popularne europejskie modele z jednostkami napędowymi o pojemności powyżej 2,5 l, na wino czy też produkty spożywcze.
Jakby tego było mało, Chińczycy mogą również podnieść ceny, ograniczyć lub odciąć dostęp do najważniejszych minerałów niezbędnych do produkcji baterii trakcyjnych. Poza tym mogą wprowadzić dodatkowe opłaty lub podatki na samochody europejskich, w tym niemieckich wytwórców, produkowane w Chinach.