12 marca 2025

Nowa Toyota C-HR+: znajoma nazwa, ale zupełnie inny napęd

Toyota długo ociągała się przed wprowadzaniem elektryków na dużą skalę, ale to już chyba powoli przeszłość. Oto bowiem do modelu bZ4X dołącza nowa Toyota C-HR+, a razem z nią do salonów wjedzie też nowy elektryczny Urban Cruiser. A to nie koniec, bo bZ4X przejdzie modernizację. Mówiąc krótko – dzieje się.

Sprawdź finansowanie OTOMOTO Lease
  • Toyota C-HR+ to nowy SUV z napędem elektrycznym.
  • Wbrew nazwie, samochód nie ma wiele wspólnego z hybrydową Toyotą C-HR.
  • Japończycy reaktywują też linię modelową Urban Cruiser.

Toyota od dawna stawiała na tzw. pełne hybrydy i wychodziła na tym znakomicie. Przez lata technologia została dopracowana w zasadzie do perfekcji, a klienci w zasadzie od samego początku walili do salonów drzwiami i oknami. Pełna elektryfikacja?

Z tym akurat się w Toyocie z różnych względów nie spieszyli. I podczas gdy wielu rywali przestawiło wajchę niemal całkowicie na elektromobilność, to Toyota miała często inne pomysły. „A może by też popróbować na przykład z wodorem?” – mówili. No i popróbowali, a do salonów trafił model Mirai. 

Dlatego teraz – gdy japońska marka zapowiada w Europie dwa nowe elektryki – to jest to jednak wydarzenie na dość dużą skalę. Toyota C-HR+ i Urban Cruiser są już w zasadzie gotowe do startu – podsumowujemy więc wszystko to, co już o nowych elektrykach Toyoty wiemy. A zatem, po kolei.

Tutaj dowiesz się wszystkiego o używanej Toyocie C-HR I – opinie, usterki. Jaki silnik wybrać?

Nowa Toyota C-HR+: mały plus, a zmiany – duże

Nowa Toyota C-HR+ nie dość, że dostała względnie normalną nazwę, to na dodatek wizualnie okazuje się nieco spokojniejsza od „zwykłego” C-HR-a. Który – nota bene – jest tak efektowny, że albo się go lubi, albo… nie.

W przypadku wersji elektrycznej Toyota ewidentnie projekt złagodziła, choć nawiązań do hybrydowego modelu C-HR wciąż jest sporo. Spójrzcie zresztą sami. 

Nazwa? Manewr z plusem nazwie był już kiedyś ćwiczony (vide Prius+) i wydaje się logicznym rozwiązaniem. Na pewno to jednak ciut lepszy pomysł niż „bZ4X” – dla wielu osób wygląda to jak losowy ciąg znaków, który powstał po tym, jak komuś po klawiaturze przebiegł kot. I mimo iż producent ma jakieś racjonalne wytłumaczenie dla tej nazwy, to jednak z marketingowego punktu widzenia to posunięcie dość dziwne.

Ale wracamy do Toyoty C-HR+. Podobieństwo zewnętrzne i nazwa to pozory, bo ze „zwykłym” C-HR-em ten model za dużo wspólnego nie ma. C-HR+ wykorzystuje bowiem platformę e-TNGA 2.0, a więc tę samą, na której oparty został bZ4X.

Nowa Toyota C-HR+ ma rozstaw osi na poziomie 2750 mm, a więc jest to o 10,2 cm mniej niż w bZ4X. Ale przy okazji o 11 cm więcej niż modelu C-HR. Ciekawostka: to też więcej, niż oferowała… ostatnia generacja Avensisa. Bagażnik? Toyota deklaruje w nowym elektryku 416 l – bez szału, ale solidna klasowa średnia.

Nowa Toyota C-HR+: jaki zasięg?

Nowa Toyota C-HR+ będzie dostępna z dwoma rodzajami akumulatorów. Mniejszy ma pojemność 57,7 kWh. Ta wersja dysponuje silnikiem elektrycznym o mocy 167 KM, który napędza przednie koła. Toyota podaje, że zasięg wynosi 455 km według cyklu WLTP, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje przyzwoite 8,6 s.

Dostępna będzie również mocniejsza wersja z napędem na przód, ale z akumulatorem 73,1 kWh. Moc w tym wypadku to 224 KM, a deklarowany zasięg – 600 km. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h ma trwać 7,4 s.

Na szczycie gamy Toyoty C-HR+ znajdzie się wersja z napędem na wszystkie koła – tu producent też stawia na akumulator 73,1 kWh, ale na dwa silniki o łącznej mocy 343 KM. Przyspieszenie do 100 km/h ma zająć 5,2 s, a deklarowany zasięg wynosi 525 km. Nieźle. 

Maksymalna moc ładowania wynosi 150 kW.

Plus także za wnętrze – pierwsze głosy mówią o tym, że jest znacznie lepiej wykonane (tworzywa) niż dotąd. Cen na razie nie znamy, ale zakładamy, że ruszą z poziomu ok. 140-150 tys. zł. Zła wiadomość: w Polsce auto pojawi się zapewne dopiero na początku 2026 r., więc chętni muszą jeszcze chwilę zaczekać.

Ale uwaga: warto będzie również dlatego, że Toyota proponuje w przypadku baterii zastosowanej w C-HR+ (opcjonalną…) gwarancję na milion kilometrów (!). Brzmi dobrze, a na pewno „robi robotę” marketingowo. Haczyk: ochrona ograniczona będzie do 10 lat, a aby ją utrzymać, trzeba będzie co roku wykonywać przegląd układu w ASO.

Nowa Toyota Urban Cruiser: elektryczny Yaris Cross?

Oto elektryczny i nieco większy odpowiednik odnoszącego sukcesy Yarisa Crossa. Rozstaw osi wynosi 2700 mm, czyli o 140 mm więcej niż w Yarisie Cross. Nowa elektryczna Toyota Urban Cruiser występuje z dwoma wariantami akumulatorów (49 kWh lub 61 kWh) oraz z napędem na przednie koła lub 4x4. 

Wersja z baterią 49 kWh dostępna będzie wyłącznie z napędem na przednie koła i oferuje moc 144 KM. Model wyposażony w akumulator 61 kWh i napęd na przód generuje 174 KM. Wersja z napędem na cztery koła osiąga moc na poziomie 184 KM.

Bez względu na wybraną konfigurację, Toyota Urban Cruiser zostanie standardowo wyposażona w pompę ciepła oraz system podgrzewania baterii. Co z kolei pozwoli na optymalizację procesu ładowania w chłodniejszych warunkach.

Toyota bZ4X po liftingu: dużo zmian, ale język nadal sobie połamiesz

bZ4x w wersji po lifcie korzysta z techniki zastosowanej w nowym C-HR+. Odświeżony model występuje z dwoma wariantami akumulatorów litowo-jonowych: 57,7 kWh i 73,1 kWh (brutto). Kolejna nowość to mocniejsze silniki elektryczne – maksymalnie dostaniemy 343 KM (252 kW). Tak jak w C-HR+, opcjonalnie dostępna będą ładowarka pokładowa o mocy 22 kW i funkcja wstępnego podgrzewania akumulatora.