Nowe Suzuki Swift powstało według klasycznych wzorców. Jak się odnajduje w dzisiejszym świecie? | MEGATEST
Najnowsze Suzuki Swift porzuciło silnik 4-cylindrowy na rzecz 3-cylindrowego z układem miękkiej hybrydy i stało się nowocześniejsze. Pomimo tego to nadal prosty, lekki i znakomity samochód do jazdy miejskiej.
Suzuki Swift od lat jest synonimem prostego, niezawodnego i trwałego samochodu miejskiego. I to nie zmieniło się również w najnowszym wydaniu tego modelu, który konstrukcyjnie bazuje na poprzedniku.
Świadczą o tym choćby wymiary jego nadwozia – praktycznie identyczne z ustępującą generacją. Japoński mieszczuch mierzy więc 386 cm długości, na szerokość ma 173,5 cm, a na wysokość – 149,5 cm. I tu ciekawostka – Swift nadal zachował swój miejski rozmiar, a w ciągu 31 lat obecności na rynku Japończycy pomiędzy zderzakami dodali mu raptem… 10 cm.
Ale nowe Suzuki Swift na tle poprzednika stało się wyraźnie bezpieczniejsze. Otrzymało, i to w standardzie, całą armię aktywnych systemów wsparcia kierowcy. Poza tym dorobiło się silnika 3-cylindrowego, który zastąpił „4-cylindrowca” o praktycznie identycznej pojemności.
Japończycy są również dumni z tego, że ich najnowsze dziecko nadal nie przekracza masy 1 tony. Waży od 919 do 949 kg (w zależności od wersji), co stanowi absolutny ewenement we współczesnej motoryzacji.
Nowe Suzuki Swift: nadwozie
Suzuki Swift to tak naprawdę samochód, którego nie da się zamknąć w żadne ramy. Jednym kołem znajduje się on bowiem w segmencie aut małych, natomiast drugim – miejskich. Ze swoimi 386 cm między zderzakami jest więc wyraźnie dłuższe od Kii Picanto (359,5 cm długości), ale jednocześnie sporo krótsze od Mitsubishi Colta (404,7 cm).
Bez dwóch zdań nowe Suzuki Swift może się podobać. Ma zgrabne nadwozie, które występuje w wersjach jedno- lub dwubarwnej. Ta druga wymaga 3490 zł dopłaty i wyróżnia się czarnymi dachem, słupkami oraz obudowami lusterek bocznych.
Zamontowano je u nasady szerokich słupków A, co skutecznie ogranicza widoczność w przód po przekątnej. Z kolei szyba czołowa jest niezbyt mocno pochylona i znajduje się daleko od głowy kierowcy. Efekt? Obserwowanie świateł na skrzyżowaniu wymaga albo większego odstępu od nich albo… pochylenia głowy.
Mieszane uczucia pozostawia jakość spasowania elementów nadwozia. In minus zaskakują różne odstępy pomiędzy nimi, a także krzywo zamontowana pokrywa bagażnika. Ten ostatni ma solidną pojemność, jak na wymiary Swifta – 265-980 l.
Rozczarowuje jednak wysokim wewnętrznym progiem – od podłogi dzielą go bowiem aż 24 cm. Z kolei pokrywa otwiera się na jedyne 181 cm. Wykładzina największego schowka nowego Suzuki Swifta jest wiotka, natomiast funkcjonalność – ograniczona.
Mamy tutaj wnękę pod podłogą, a w miejscu koła zapasowego – nieduży sortownik. Na dodatek burty są plastikowe i podatne na zadrapania, a po złożeniu oparć kanapy (w proporcji 60:40) tworzy się duży schodek.
Kolejny minus należy się Swiftowi za niczym nieosłonięty zamek w tylnej pokrywie.
Nowe Suzuki Swift: wnętrze
Nowe Suzuki Swift, podobnie jak poprzednik, nie należy do ciasnych. Szczególnie w drugim rzędzie, gdzie dla pasażerów wygospodarowano nawet więcej przestrzeni niż w Mitsubishi Coltcie. Przy fotelu kierowcy odsuniętym na 1 m od pedałów na ich kolana pozostaje aż 69 cm (66 cm w Coltcie).
Jakby tego było mało, tylne drzwi otwierają się szeroko, a ich otwór jest wystarczająco duży, aby bez problemu zajmować miejsce na kanapie. Ta ostatnia okazuje się praktycznie płaska, natomiast kabina w drugim rzędzie – dość wąska. Ale to typowe dla przedstawicieli tej klasy.
Za to na głowy osób o wzroście nawet 185 cm (jak u piszącego te słowa) nie zabraknie miejsca, choć luzu nie będzie wiele. Niewiele jest też „ekstrasów” dla pasażerów kanapy nowego Suzuki Swifta. Tak naprawdę muszą im wystarczyć… wyłącznie wnęki na kubki w drzwiach.
I to by było na tyle. Nie mają oni co liczyć na kieszenie w oparciach foteli, nawiewy, a nawet na miękkie podłokietniki. W przeciwieństwie do przednich drzwi, w tych z tyłu nie ma choćby grama tkaniny – jest tylko twardy plastik.
Dorosłe siedzenia
Siedzenia nowego Suzuki Swifta okazują się dość obszerne, zapewniają niezłe trzymanie w zakrętach i raczą podgrzewaniem. Nie ma tutaj jednak co liczyć na możliwość ustawienia podparcia lędźwiowego czy płynną regulację kąta pochylenia oparcia.
Zakres regulacji wzdłużnej również jest przeciętny, podobnie jak przyjemnej w dotyku kierownicy, która można ustawiać w dwóch płaszczyznach. Szkoda, że pomiędzy fotelami nie ma podłokietnika, za to z tunelu środkowego wyrasta rzadki już dziś element. To klasyczna wajcha hamulca ręcznego.
Mimo tego w otoczeniu kierowcy nie brakuje miejsca na drobiazgi. Kieszenie w drzwiach są całkiem spore, a w tunelu środkowym umieszczono m.in. tackę na telefon (bez ładowania indukcyjnego) oraz dwie wnęki na kubki. Jest też niezbyt duży schowek w kokpicie przed pasażerem.
Jakość wykończenia i materiałów nie odstają od klasowej średniej. Są one twarde, ale bardzo solidnie zmontowane i przyjemne dla oka. Swoje trzy grosze dorzucają do tego dwukolorowy kokpit (w każdej wersji nowego Suzuki Swifta) oraz liczne srebrne wstawki.
Nowe Suzuki Swift: obsługa
Na tle współczesnych samochodów nowe Suzuki Swift podąża własną, klasyczną ścieżką w temacie obsługi. Prawdę mówiąc – to bardzo dobrze.
W rezultacie nie znajdziemy tutaj dotykowych pól, minimalizmu, czy tak modnych ostatnio cyfrowych zegarów. Za kierownicą mamy absolutnie klasyczne, okrągłe obrotomierz i prędkościomierz oraz wpisany w nie kolorowy wyświetlacz rozbudowanego komputera pokładowego.
Do zarządzania nim, oprócz przycisku na kierownicy, służy kolejne archaiczne rozwiązanie, znane ze starych japońskich aut. Czyli bolec, wystający z prawej strony zegarów. Za jego pomocą zmienia się podświetlenia kokpitu, a także zarządza ustawieniami. W tym systemów wsparcia, które, ze względu na ograniczoną powierzchnię komputera pokładowego, maja dziwne skróty w polskich nazwach. Niestety, zarządzanie bolcem okazuje się ani wygodne, ani intuicyjne.
Drugi bolec – wystający z lewej strony zegarów – służy do przełączania licznika kilometrów (dzienny A i B oraz łączny przebieg). W kokpicie znajdziemy również klasyczny panel 1-strefowej klimatyzacji, a także jeszcze bardziej klasyczne przyciski podgrzewania foteli (tylko jedno ustawienie).
Centralny ekran ma przekątną 9 cali, szerokie ramki boczne i działa dość wolno, a czasem z opóźnieniem reaguje na dotyk. To proste urządzenie o raczej logicznym i nieprzeładowanym menu. Bez dwóch zdań jego największą zaletą jest bezprzewodowa łączność ze smartfonami za pomocą Android Auto lub Apple CarPlay.
W nowym Suzuki Swiftcie irytuje fakt, że drzwi nie odryglowują się po pociągnięciu klamki – nawet tej po stronie kierowcy. Aby móc je otworzyć trzeba najpierw wcisnąć klawisz centralnego zamka. Poza tym tylko przycisk opuszczania szyby w drzwiach kierowcy ma funkcję auto.
Nowy Suzuki Swift: wrażenia z jazdy
Na tle innych współczesnych samochodów nowe Suzuki Swift, ze swoją masą własną poniżej 1 tony, należy wręcz do wagi koguciej. Układ jezdny ma prostą konstrukcję – kolumny McPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu – i nie jest przesadnie sztywny.
W rezultacie nowe Suzuki Swift okazuje się przyjazne podczas jazdy. Szczególnie dobrze radzi sobie bowiem z progami zwalniającymi, natomiast na autostradzie, pomimo niedużego rozstawu osi, nie wpada w nieprzyjemne wzdłużne kołysanie. A to ostatnie towarzyszy choćby o klasę większemu, elektrycznemu Peugeotowi E-308.
Nowe Suzuki Swift zachowuje wysoką stabilność podczas jazdy na wprost i pewnie trzyma obrany tor jazdy, również przy dużych prędkościach. Jest również bardzo zwinne w zakrętach, i to pomimo wyczuwalnych ruchów nadwozia, a także wyróżnia się wysoką przyczepnością przedniej osi i dobrze zestrojonym ESP.
W temacie właściwości jezdnych gra więc w czołówce swojej klasy, choć nie prezentuje poziomu nieprodukowanego już Forda Fiesty. Z drugiej strony, na jego tle przekonuje lekkością na drodze i sporą przyjemnością z prowadzenia. Różnica w stosunku do Fiesty polega jednak na tym, że Swift nie prowokuje do dynamicznej jazdy.
Układ kierowniczy nie jest w nim specjalnie bezpośredni, ani ostry. Po prostuje pasuje do charakteru tego japońskiego auta, zapewniając wystarczające precyzję i czucie. Kolejny jasny punkt Swifta to znakomita zwrotność, wyrażana przez zaledwie 9-metrową średnicę zawracania.
Łyżka dziegciu
Ale w tej beczce miodu jest również łyżka dziegciu. To zdecydowanie za długa droga hamowania ze 100 km/h. Na zimno wynosi ona już słabe 46,2 m, natomiast na ciepło rośnie aż do 48,1 m! Z pewnością część winy za taki stan spada na opony Yokohama BlueEarth ES32 w rozmiarze 185/55 R18, zaopatrzone w… technologię oszczędzania paliwa.
Szkoda też, że to japońskie auto nie zostało lepiej wyciszone. Szczególnie od szumów pochodzących z kół. W efekcie okazuje się zaskakująco wrażliwe na… rodzaj asfaltu, z jakiego wykonano drogę po której się porusza.
Nowe Suzuki Swift: silnik
Między przednie koła Swifta Japończycy wepchali nowy 1,2-litrowy, 3-cylindrowy silnik z wielopunktowym wtryskiem paliwa. Jest on wyposażony w układ miękkiej hybrydy z 12-woltową instalacją elektryczną, odzyskujący energię m.in. z hamowania oraz zapewniający dodatkową dawkę niutonometrów podczas rozpędzania.
Na papierze dane jednostki 1.2 DualJet mild Hybrid prezentują się skromnie. Wyciska ona z siebie 83 KM przy 5700 obr./min oraz 112 Nm przy 4500 obr./min. Pomimo tego dobrze radzi sobie z nowym Suzuki Swiftem.
Dzięki dodatkowemu zastrzykowi momentu obrotowego, silnik z łatwością nabiera obrotów od niskich prędkości, a Swift bez problemu nadąża za ruchem miejskim. Powyżej 4500 obr./min wstępuje w niego drugie życie i zyskuje więcej animuszu.
Wyróżnia się również dobrymi, choć nigdy ostrymi, ani spontanicznymi reakcjami na gaz, a także przyjemnym, zachrypniętym dźwiękiem, typowym dla konstrukcji trzycylindrowych. Jest on tym głośniejszy, im szybciej kręci się niewielki wał korbowy tej jednostki.
Blisko maksymalnych obrotów silnik Swifta zaczyna donośnie wyć, jednak nawet wtedy nie… kaleczy uszu. Z drugiej strony na obrotach jałowych jest praktycznie niesłyszalny, a wibracje – praktycznie niewyczuwalne.
Lepiej niż przewiduje producent
Osiągi? Zmierzone wyniki przewyższają fabryczną homologacje. Nowe Suzuki Swift od 0 do 100 km/h rozpędza się w 11,7 s (12,5 s – zgodnie z danymi), a do 140 km/h – w 24,7 s.
Również elastyczność okazuje się niezła. Na przyspieszenie z 60 do 100 km/h na 4. biegu to japońskie auto potrzebuje 11,6 s. Dla porównania, 91-konnemu Coltowi (silnik 1.0 z turbodoładowaniem) to samo zabiera 8,1 s.
Silnik Swifta do pary ma 5-biegową przekładnię ręczną, natomiast opcjonalnie współpracuje ze skrzynią CVT. Pierwsza z nich wyróżnia się krótkim lewarkiem i pracuje lekko. Nie ma jednak precyzji typowej dla przekładni ręcznych Hondy. Plus za miękkie, przyjazne dla lewej stopy sprzęgło.
Ale napęd tego japońskiego auta zachwyca przede wszystkim tym, jak oszczędnie obchodzi się z paliwem. W gęstym ruchu miejskim średnio zużywa około 5,7 l paliwa na każde 100 km. W trasie nietrudno zejść do 3,8 l/100 km, natomiast na drodze szybkiego ruchu należy liczyć się z wynikiem 5,5 l/100 km.
Średnio w czasie testu (z wynikiem na drodze ekspresowej) nowe Suzuki Swift zużyło 5,0 l benzyny na 100 km. A to przy 37-litrowym zbiorniku paliwa oznacza 740-kilometrowy zasięg.
Nowe Suzuki Swift: bezpieczeństwo
Nowe Suzuki Swift nie zostało jeszcze poddane testom zderzeniowym organizacji Euro NCAP. Japończycy przyłożyli jednak bardzo dużą uwagę do aktywnego bezpieczeństwa tego samochodu. Już w najtańszej wersji mamy tutaj całe multum systemów wsparcia kierowcy.
Na jego pokładzie znajdziemy więc m.in. ostrzeżenie o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, wspomaganie hamowania awaryjnego, przeciwdziałanie opuszczania pasa ruchu, ostrzeganie o zjechaniu z pasa ruchu, rozpoznawanie znaków drogowych, monitorowanie zmęczenia kierowcy, inteligentny asystent kontroli prędkości, utrzymywanie pasa ruchu, adaptacyjny tempomat, monitor martwego pola, czy ostrzeganie o ruchu poprzecznym z tyłu przy cofaniu.
Co istotne, najczęściej wykorzystywane systemy, czyli asystenci martwego pola, adaptacyjny tempomat oraz utrzymywanie na pasie ruchu działają bez zarzutu.
Nowe Suzuki Swift: wyposażenie i cena
W cennikach nowe Suzuki Swift startuje z pułapu 80 900 zł. Z kolei testowany wariant Elegance stanowi wydatek 90 900 zł. Z jednej strony to sporo pieniędzy. Z drugiej za tym małym japońskim autem przemawia bogate wyposażenie seryjne (patrz tabela).
Producent na nowe Suzuki Swift udziela 3-letniej gwarancji bez limitu kilometrów.
PODSUMOWANIE
Nowe Suzuki Swift to auto jednocześnie nowoczesne i pełne tradycyjnych rozwiązań, co wcale nie wychodzi mu na złe, choć z pewnymi wyjątkami. Wyróżnia się przestronną, całkiem przyjemnie wykończoną kabiną, łatwą obsługą podstawowych funkcji oraz bogatym wyposażeniem, w tym w aktywne systemy wsparcia kierowcy.
Swift najbardziej imponuje oszczędnym obchodzeniem się z paliwem oraz prowadzeniem. To wdzięczny i niewielki samochód miejski o przyjaznym usposobieniu oraz nienachalnym charakterze. Zapewnia wystarczający komfort, pewne właściwości jezdne oraz tę zapomnianą już lekkość w czasie jazdy.
PLUSY
- kompletne wyposażenie w systemy wsparcia kierowcy
- przestronne wnętrze, jak na wymiary auta
- przejrzysty kokpit
- spory bagażnik
- przyjemne dla oka wykończenie
- klasyczna obsługa podstawowych funkcji
- bezprzewodowe Android Auto/Apple CarPlay
- bardzo oszczędny silnik o wystarczającej dynamice
- pewne zachowanie w czasie jazdy
- szybkie tłumienie nierówności
- lekkość prowadzenia
- dobrze działające systemy wsparcia
MINUSY
- niechlujne spasowanie elementów nadwozia
- niezbyt wysoka jakość kamery cofania
- wiotka wykładzina w bagażniku
- wyraźne szumy toczenia
- „oldschoolowe” rozwiązania w kabinie