11 maja 2023

Przesiadka na auta elektryczne i ekspansja chińskich producentów mogą być ogromnym zagrożeniem dla europejskich koncernów!

Fabryka Polestar

Chiński przemysł motoryzacyjny szykuje się do ofensywy na rynki Starego Kontynentu, co może być wyjątkowo bolesnym ciosem dla miejscowych firm motoryzacyjnych. Jeśli ustawodawcy nic nie zrobią, rocznie do 2030 roku europejskie koncerny mogą tracić nawet 7 mld euro – donosi w swoim raporcie Allianz.

Chiński przemysł motoryzacyjny to obecnie ponad 100 marek i 40 koncernów. Jeszcze w 2000 roku było to zaledwie 25 marek, wytwarzających często tandetne i przestarzałe samochody, oparte głównie na licencji japońskiej. Ale to już przeszłość, bo Chińczycy obecnie wyrastają na prawdziwą potęgę. Dzieje się tak w szczególności od 2016 roku. A więc od momentu, kiedy tamtejsze firmy zaczęły produkować pojazdy o napędzie elektrycznym.

Sprzyja temu przede wszystkim dostęp Chin do metali, wykorzystywanych w akumulatorach samochodów elektrycznych. Czyli przede wszystkim litu, kobaltu, grafitu i niklu. Dosadnie przekonuje o tym poziom produkcji akumulatorów, wyrażany w GWh.

W 2022 roku w Chinach powstało 893 GWh, podczas gdy w drugiej pod tym względem Polsce było to 73 GWh, a w trzecich Stanach Zjednoczonych – 70 GWh. Gdy do tego dodamy jeszcze znacznie niższe koszty pracy, nie dziwi, że trzeba zacząć się bać.

Chiński przemysł motoryzacyjny: Allianz i Tavares ostrzegają

Raport przedstawiony przez grupę ubezpieczeniową Allianz stanowi w zasadzie echo wcześniejszej wypowiedzi Carlosa Tavaresa – szefa grupy Stellantis. „Regulacje w Europie powodują, że samochody elektryczne produkowane tutaj są o około 40% droższe niż porównywalne pojazdy wytwarzane w Chinach” – twierdzi Tavares.

„Jeśli Unia Europejska nie zmieni obecnej sytuacji, przemysł motoryzacyjny regionu spotka ten sam los, co europejski przemysł paneli słonecznych [obecnie wytwarza jedynie 2% światowej produkcji]. To bardzo ponury scenariusz. Ale tak nie musi być” – dodaje szef Stellantisa.

Z kolei według przedstawicieli dostawcy podzespołów motoryzacyjnych – Forvii, która niedawno przejęła Hellę – koszt wytworzenia pojedynczego elektryka w Chinach jest znacznie niższy niż w Europie. Średnio wynosi bowiem około 10 000 euro mniej (TUTAJ poznasz chińskie marki motoryzacyjne).

„Ta rozbieżność cenowa prowadzi do bardziej niebezpiecznej sytuacji dla Europy niż dla Stanów Zjednoczonych, gdzie chińskie samochody podlegają wysokim cłom” – twierdzi Patrick Koller, dyrektor generalny Forvii.

Straty mogą iść w miliardy euro

Zgodnie z raportem Allianzu, pozycja rynkowa chińskich producentów samochodów elektrycznych na Starym Kontynencie stanowi zagrożenie dla przyszłości europejskich koncernów motoryzacyjnych. Ekspansja Chińczyków może kosztować miejscowych wytwórców nawet 7 mld euro rocznie do 2030 roku. Aby tego uniknąć, władze Unii Europejskiej powinny podjąć odpowiednie środki.

Allianz w swoim raporcie wskazuje, że europejskim firmom z powodu ekspansji chińskich marek grozi załamanie sprzedaży. Konsekwencją tego w dłuższej perspektywie może być wyraźny spadek produkcji, a tym samym – utrata miejsc pracy. Tym bardziej że 4 na 5 sprzedawanych obecnie samochodów na rynku Starego Kontynentu została zmontowana właśnie tutaj.

Ale elektryfikacja samochodów niesie ze sobą jeszcze inne zagrożenie, o którym już wielokrotnie donoszono. To znacznie uproszczona konstrukcja względem modeli spalinowych. W efekcie pracownicy zatrudnieni u wytwórców silników spalinowych i podzespołów w nich wykorzystywanych, czy u producentów skrzyń biegów – muszą liczyć się z ostrymi cięciami.

Należy chronić europejskich wytwórców

Ekspansja chińskich marek na zagraniczne rynki może się przyczynić jeszcze ponadto do załamania eksportu samochodów z Europy. W ostatniej dekadzie koszt pojazdów eksportowanych do innych części świata wynosił od 70 do 110 mld euro rocznie! Ale w ciągu najbliższych kilku lat może się to mocno zmienić. Allianz dostrzega, że w dłuższej perspektywie taki scenariusz może doprowadzić do powszechnego bezrobocia w europejskim przemyśle motoryzacyjnym.

Według Niemców rozwiązaniem byłoby wprowadzenie przez europejskich decydentów specjalnych podatków dla pojazdów importowanych do regionu. Opierałoby się ono na podobnej zasadzie, jaką stosują Stany Zjednoczone do ochrony interesów krajowych wytwórców aut (TUTAJ dowiesz się, jak wydłużyć żywotność baterii w elektryku).

Zgodnie z raportem Allianzu, brak odpowiednich przepisów w Europie jest powodem, dla którego Chińczycy rozpoczęli swoją ekspansję.

Chiński przemysł motoryzacyjny: przewaga, dzięki technice

Podczas niedawno zakończonej wystawy w Szanghaju widać było rozmach, jaki prezentują chińscy producenci. Tamtejszy przemysł motoryzacyjny wykazuje bowiem połączenie innowacji technologicznych i tempa rozwoju, do którego europejscy konkurenci w ostatnich latach nawet się nie zbliżali.

Chińskie samochody stają się więc coraz bardziej dopracowane i coraz bardziej konkurencyjne w stosunku do europejskich. Za przykład wystarczą choćby wyniki testów zderzeniowych. O ile jeszcze 15, 20 lat temu nie były one w stanie uzyskać one choćby jednej gwiazdki, o tyle teraz bez problemu pracują na najwyższe oceny. Przykład? To choćby ORA Funky Cat, która uzyskała 5 gwiazdek i aż 92% w zakresie ochrony dorosłych pasażerów.

Czarno na białym widać, że tym, co charakteryzuje dzisiejszy chiński przemysł samochodowy, jest coś zupełnie innego niż to, co tradycyjnie charakteryzowało przemysł europejski. Tutaj to nie duzi zjadają małych, ale szybcy zjadają powolnych.

Poza tym Chińczycy mają dostęp do technologii, rozwijającej się w niesamowitym tempie oraz, o czym wspominaliśmy wcześniej, do tanich akumulatorów. I choć Audi słynie ze swojego hasła „przewaga, dzięki technice”, chińskie firmy pod tym względem są już z przodu. I to daleko.

Dlatego Europa musi zacząć się ich bać. Tym bardziej że ustawodawcy Unii Europejskiej stawiają na samochody elektryczne. Czyli w pewien sposób na… uzależnienie od Chin.