Rdza – co musisz o niej wiedzieć, by nie wpakować się w kłopoty?
Ocynk to najlepsze zabezpieczenie samochodu przed rdzą. Jednak nie wszyscy producenci fundują swoim klientom droższe rozwiązanie. Przecież ocynku nie widać gołym okiem. Właśnie dlatego na większości aut pojawia się rdza. Co musisz o niej wiedzieć?
Blachy w gotowym samochodzie ocynkować się nie da. To jest po prostu nieopłacalne. Trzeba to zrobić na początku procesu produkcji i to gołego nadwozia, czyli samej blachy. Jeśli producent zrezygnował z ocynku, wcześniej czy później kłopot z rdzą się pojawi.
Owszem rozwiązaniem jest aluminium, jednak i tutaj pojawiają się kłopoty. Znane z aluminiowego nadwozia auta marki Audi (pierwsze to A8 i A2) co prawda nie rdzewieją, ale bywają kłopotliwe w naprawie. A jeśli tę przeprowadzono w niewłaściwy sposób, odsłonięte aluminium szybko się utlenia i wygląda równie paskudnie co rudy nalot.
Niektóre marki próbowały innych rozwiązań. Trabant na przykład powstał z tworzywa sztucznego, jednak jak się ono sprawdzało, wszyscy wiemy. Może nie rdzewiało, ale za to pękało i było przysmakiem dla gryzoni.
Lekcja chemii
Historycznie patrzeć niemal każdy producent borykał się lub nadal boryka z problemem korozji. Bo na rdze nie ma siły. Taka jest po prostu chemia. Nawet marki premium nie ustrzegły się rudego grzechu. W niektórych modelach pojawia się ona wcześniej, w innych później, ale w końcu i tak zaatakuje nadwozie i elementy metalowe, nawet ochronione lakierem. Szczególnie w naszych warunkach, gdy na drogi cały czas sypie się zima olbrzymie ilości soli.
Z chemicznego punktu widzenia rdza to warstwa tlenków, wodorotlenków, soli żelaza oraz soli magnezu i wapnia. Nie jest to substancja o stałym składzie chemicznym, a dynamiczny proces, który jak już się pojawi, nie można go całkowicie zatrzymać.
Na rdzę narażone są stalowe elementy samochodu wykonane w dużym stopniu z żelaza. To właśnie ono reaguje z czynnikami atmosferycznymi, co prowadzi do utlenienia. W rezultacie, na styku powierzchni metalu z powietrzem lub wodą, tworzą się warstwy tlenków i wodorotlenków żelaza, czyli rdzy.
Rdza powstaje w wyniku korozji, czyli procesu polegającego na niszczeniu metalowej powierzchni pod wpływem czynników zewnętrznych (opadów, atmosfery). Choć trudno w to uwierzyć wyróżnia się dwa rodzaje korozji: chemiczną i elektrochemiczną. Ta pierwsza rozwija się pod wpływem agresywnych związków chemicznych, takich jak tlen, dwutlenek siarki, chlorek sodu (w soli drogowej) czy wodór.
Druga pod wpływem wody a dokładniej mówiąc w wyniku różnicy potencjałów, występujących na powierzchni korodującego materiału, przy równoczesnej obecności elektrolitu, jakim może być woda lub powietrze. Przepływające elektrony przekazują ujemny ładunek, który powoduje zachodzenie reakcji utleniania, np. związków żelaza, w wyniku której powstaje rdza.
Jakich aut unikać, by nie wpakować się na rdzawą minę? Szczególnie podatne na rdze są m.in. Ford Mondeo II, Mercedes Vito, Mercedes E W210, Daewoo Matiza i Tico, Opel Astra F, Corsa B oraz Vectra B. Problem dotyczy również BMW E39, E36 i E38, a także Volkswagena Golfa III i IV, Passata trzeciej i czwartej generacji i Skody Felicia oraz Fabia I.
Można wymieniać tak w nieskończoność, ale powiecie pewnie, że to stare modele. Niestety także te młodsze cierpią na rdzę. Duży problem z rdzą miała swego czasu Mazda. Wśród aut dostawczych, po kilku latach poważny kłopot z korozją występuje w Mercedesie Sprinterze i Fiacie Ducato.
Myj samochód
Czy na rdzę jest jakieś lekarstwo? Lepiej przeciwdziałać niż leczyć. Jeśli z autem jest wszystko w porządku, wystarczy jedynie kontrola i ewentualne odświeżenie warstwy antykorozyjnej. Jeśli rudy nalot już się pojawił, będziemy mieli więcej pracy. Ale zawsze rutynowe oględziny zacznijmy od dokładnego umycia karoserii i podwozia.
Jedynym sposobem na unikanie rdzy, jaki możemy zafundować w normalnych warunkach to regularne mycie nadwozia. Usuwanie drobinek przyklejonego brudu eliminuje potencjalne ogniska korozji.
Trzeba także uważać na uszkodzenia mechaniczne. Nawet ocynowane nadwozie zacznie korodować, jeśli wcześniej widziało palnik, szlifierkę i rękę blacharza. A przecież nie zawsze spawanie i lakierownie wykonywane jest zgodnie ze sztuką. Jeśli auto trafiło na handel, a także na nieuczciwego handlarz, można się spodziewać, że rdza wyjdzie bardzo szybko.
Inną sprawą są uszkodzenia mechaniczne, ale te niezawinione. Przecież maska i błotniki cały czas są narażone na uderzenia kamyków i drobinek piasku. To wszystko każdym kilometrem szlifuje nadwozie naszego auta. Jeśli nie zadbamy o powłokę ochronną, może dojść do odprysków lakieru. A to pierwszy krok do powstania rdzy.
W ręce specjalisty
Wszelkiego rodzaju wyprawki, zaprawki i lakierowanie to już raczej robota dla specjalistów. Choćby nawet zabezpieczenie podwozia, która wydaje się banalnie proste. W końcu są na rynku specyfiki w sprayu. Wydaje się, że można je aplikować w garażu, jednak najpierw trzeba odpowiednio przygotować podwozie. Ale niektóre drobne naprawy można zrobić samemu.
Jeśli więc czujecie się na siłach i sami chcecie walczyć z rdzą, warto zacząć od profilaktycznego sprawdzenia i zabezpieczenia podwozia. W końcu to ono jest najbardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne i kontakt z mieszanką soli rozsypywanej co zimę na drogach.
Bez kanału będzie trudno
Najlepiej wjechać autem na kanał lub podnośnik. Ułatwi nam to nie tylko oględziny, ale także ewentualne malowanie. W każdym sklepie motoryzacyjnym znajdziemy wiele preparatów przeznaczonych do konserwacji podwozia (za niewielką puszkę ze sprayem zapłacimy tylko 10 zł, natomiast bardziej wydajne preparaty nanoszone pędzlem lub metodą natryskową kosztują 100-300 złotych). Unikajmy zwykłych farb przeciwkorozyjnych. Zdecydowanie lepiej sprawdzą się specyfiki nanoszone warstwami, gwarantujące odporność na powstawanie mechanicznych uszkodzeń.
Przed malowaniem ogniska korozji trzeba wyczyścić je do gołej blachy. Warto zdjąć koła i zabezpieczyć tarcze hamulcowe oraz zaciski, amortyzatory, gumowe elementy, a także układ wydechowy i katalizator, by nie narobić bałaganu.
Zamalowanie rdzy specyfikiem tylko odłoży problem na jakiś czas, a przy tym wygląda paskudnie. Nawet wtedy, gdy producent zapewnia na opakowaniu, że środek wchodzi w reakcję z rdzą i sam ją eliminuje. Najskuteczniejsza metoda to mechaniczne oczyszczenie zardzewiałego elementu.
Profile zamknięte
Możemy pokusić się także o zabezpieczenie zamkniętych profili, czyli elementów, do których dostęp jest szczególnie utrudniony. Dotyczy to przeważnie aut terenowych, które budowane są na ramie. Nie sprzyja im środowisko, do którego zostały stworzone, czyli błoto, dlatego warto dobrze je zabezpieczyć.
W profile specyfiki można wpuszczać jedynie przez specjalne otwory technologiczne. Ale warto się pomęczyć, bo woda i błoto uwielbiają takie zakamarki.
U specjalisty
Najlepszym rozwiązaniem będzie jednak oddanie auta w ręce specjalisty. Za podstawową konserwację podwozia trzeba liczyć się z wydatkiem przynajmniej 600 zł. Zabezpieczenie większych aut będzie droższe i przekroczy tysiąc zł. Podobnie ma się rzecz z pojazdami dostawczymi.
Dlaczego fachowiec wystawia tak wysoki rachunek? Wynika to z konieczności zdjęcia niektórych części zawieszenia i karoserii, zabezpieczenia elementów gumowych i układu wydechowego, a także użycia często trudno dostępnych w sklepach mieszanek chemicznych opartych na wosku i gęstym oleju. To wszystko wymaga czasu i precyzji, nie ma się więc co dziwić, że usługa kosztuje. Jednak warto, bo jeśli rdza już zaatakuje, z chemicznego punktu widzenia, nie ma na nią rady.