Reflektory typu pop-up. Co to takiego?
To niesamowite, ale chowane reflektory, inaczej reflektory typu pop-up kojarzone są z kilkoma supersportowymi samochodami. A to błąd! W historii motoryzacji występowały w blisko 200 najróżniejszych modelach. Od marek popularnych po superluksusowe, od Japonii, po Europe. Od kiedy zaczęła się jednak moda na reflektory typu pop-up i dlaczego tak szybko się skończyła?
Pop-up’y większość kojarzy z wyskakującymi okienkami w przeglądarkach komputerowych. Jednak swoje pop-up’y ma także świat motoryzacji. Ferrari Testarossa, Porsche 928, Mazda MX-5, Toyota Supra czy Lamborghini Diablo to tylko niektóre auta, w których zastosowano podnoszone reflektory typu pop-up, dosłownie mówiąc, wyskakujące spod maski samochodu.
Pop-up – gadżet dla bogatych
Chyba nie ma w motoryzacji drugiego tak niesamowitego elementu. Podnoszone reflektory typu -pop-up od samego początku zaskakiwały, wzbudzały uśmiech i przykuwały uwagę. To fakt w każdej odmianie wyglądają oszałamiająco, jednak powstały z jednego prostego powodu-miały poprawić aerodynamikę nadwozia.
A że przy okazji były absurdalnie drogie, właśnie dlatego pokochali je twórcy supersamochodów i właśnie w nich pop-up’y stosowano najczęściej. Ferrari F40, BMW M1, Lamborghini Countach a później Diablo, Ferrari Testarossa, Aston Martin Lagodna, De Tomaso Pantera, Honda NSX, Jaguar XJ220, Lancia Stratos, Maserati Ghibli, specjalne Porsche 911, Mitsubishi Eclipse, Alfa Romeo Montreal, Vector W8, Chevrolet Corvette, i wiele, wiele innych supersamochodów chowało niewygodny element – reflektory, pod maską samochodu. Po co? By zmniejszyć opór powietrza.
Pop-up w wersji dla ludu
Pod koniec lat 80. i na początku 90. moda na reflektory typu pop-up była tak powszechna, że sięgnęli po nie twórcy marek popularnych. I tak do grona samochodów z kultowymi światłami dołączyły w żaden sposób nieuznawane za supersamochody: Mazda MX-5 (tylko w pierwszej generacji), Volvo 480, Buick Reatta, Saab Sonett III, Dodge Daytona, Fiat X1/9, Ford Mercur, Honda Accord, Ford Probe, a nawet Toyota MR-2 i Mazda 323f.
Włoscy mistrzowie
Przez lata z umiejętności ukrywania reflektorów styliści samochodów uczynili swego rodzaju sztukę. Nie trudno zgadnąć, że mistrzami stali się w niej Włosi. Bertone, Pininfarina, Giugiaro to mistrzowie, którzy w latach 80. i 90. Kreślili futurystyczne wizje. Najczęściej w formie klina. Proste kształty, duże przeszklenia i schowane właśnie lampy – tak wtedy wyglądały samochody przyszłości.
Kto pierwszy?
Reflektory typu pop-up pojawiły się jednak dużo wcześniej, bo już w połowie lat 30. Wtedy o prostych kształtach nikt jeszcze nie myślał, ale o ukryciu reflektorów owszem. Chronologicznie po raz pierwszy pojawiły się one w Alfa Romeo 8C 2900A Berlinetta z nadwoziem od Carrozzeria Pinin Farina. Rok później w amerykańskim samochodzie luksusowym marki Cord 810. I, jako że Cord do produkcji wszedł w tym samym roku co Alfa, dyskusja na temat kto był pierwszy, cały czas trwa.
Trudne początki pop-up’ów
W latach trzydziestych nie było mowy o elektrycznych silnikach do otwierania świateł. Pierwsze reflektory typu pop-up to bardziej na stałe zamontowane lampy chowane jedynie za mechanicznie otwieraną klapką. W Cordzie służyły do tego dwie niezależne korby we wnętrzu auta.
To jednak wystarczyło, by amerykański przemysł rozpoczął eksperymenty z chowanymi reflektorami. Tak powstały liczne prototypu z różnego rodzaju pomysłami. W 1938 roku w Buicku Y-Job Harleya Earla reflektory ukryto pod dwuczęściową rozchylaną osłoną. W 1941 roku Chrysler ukrył lampy w modelach Newport oraz Thunderbolt. Jednak do kolejnego auta w seryjnej produkcji trafiły one dopiero w DeSoto z 1942 roku.
W kolejnych dekadach to właśnie amerykańskie marki z lubością stosowały chowane reflektory. Cały czas jednak były to różnego rodzaju osłony, pokrywy, żaluzje i pomysły mniej lub bardziej absurdalne jak choćby ten z Dodga Magnum. Wymyślono wtedy, że zasłona reflektora może być przezroczysta.
Nie muszę wam mówić, jak wyglądała wtedy konserwacja tego typu osłon. Linki, sprężynki i zawiasy wymagały smarowania, czyszczenia najczęściej mechanizm chowany był w błotnikach, gdzie o błoto nietrudno.
Podciśnienie i elektryfikacja
Po mechanice przyszła pora na bardziej zaawansowane systemy. Pojawił się fordowski patent, w którym pompa wytwarzała podciśnienie, które to z kolei otwierało osłony reflektorów, jedną lub dwie, w pionie lub w poziomie. Jak to w Stanach Zjednoczonych jednak bywa, samochody były olbrzymie, osłony reflektorów ciężkie, a pompa mało wydajna, więc osłony, jeśli działały, bo to awaryjny system, otwierały się bardzo powoli.
Tempo uruchamiania świateł było tak długie, że skłoniło nawet władze do wprowadzenia regulacji mówiącej m.in. o czterosekundowym limicie na odsłonięcie lamp. Wielu amerykańskich producentów porzuciło więc drogi i nikomu niepotrzebny gadżet. Do czasu, bo chowane lampy jakoś zadomowiły się w amerykańskiej motoryzacji.
A gdyby to zrobić inaczej?
Na początku lat 60. rewolucję przyniósł Chevrolet, który w drugiej generacji Corvetty — Sting Ray wykorzystał obracane reflektory. System działał szybko, sprawnie i w miarę niezawodnie. Inaczej niż wszelkiego rodzaju klapki i osłony z lubością stosowane przez innych producentów.
Podobnego patentu użył kilka lat później Buick w modelu Riviera. Kłopot jednak w tym, że lampy obracały się od góry do dołu, oślepiając przy otwieraniu jadących z przeciwka kierowców.
W Europie od początku nikt nie chciał zasłaniać reflektorów. Stylistom i inżynierom chodziło o to, by cały reflektor się odwracał. I takie rozwiązanie pojawiło się na początku lat 60. w Lotusie Elanie, który na starym kontynencie na dobre zapoczątkował modę na reflektory typu pop-up.
Porsche mówi sprawdzam
Swoje pięć minut miało w tej całej historii Porsche, które również walcząc z oporami powietrza, postanowiło sprawdzić, czy tego typu rozwiązanie pomaga. Wybór padł jednak na mało sportowy model 914.
Pamiętajmy jednak, że to czasy, w których małe, ciasne, głośnie i niewygodne 911 wcale nie było kultowe ani pożądane, Ba nie było nawet super szybkie. Raczej prowadziło firmę ku upadkowi. Porsche musiało więc wymyślić model, który mógłby to zmienić. I tak powstały 924, 928, 944 i 948 z reflektorami typu pop-up. A ciekawostką jest fakt, że 928 ma okrągłe lampy, które po otwarciu przypominają te z lat 50.
Super samochody
Złote czasy reflektorów typu pop-up przypadają na końcówkę lat 70. oraz lata 80. i 90. To właśnie wtedy chowane lampy idealnie wpisały się w klinowate sylwetki samochodów. Wzorcem z Sevres niech będzie tutaj Aston Martin Lagonda (1976 – 1989), auto kwadratowe do kwadratu. Wystarczy także wspomnieć BMW M1 (1978 – 1981), które zapoczątkowało serie 8 (1989 – 1999), czy wszelkiej maści Lamborghini i Ferrari. Gdyby postawić obok siebie tych dwóch włoskich gigantów, to w meczu na pop-up’y wygrywa jednak Ferrari 8:14.
A jeśli mowa o kanciastych nadwoziach i sportowych osiągach, to pop-up’ów nie mogło zabraknąć w japońskich samochodach. I to różnej maści od dużych i mocnych, po mniejsze i zwyczajne.
Uwaga niebezpieczeństwo
Gdy pod koniec lat 90. styliście zaczęli flirtować z obłymi kształtami karoserii, pop-up’y zniknęły na dobre. Ostatnim autem, które oparło się tej modzie była Chevrolet Corvette C5 i Lotus Esprit. Jeszcze w 2004 roku można było kupić nową Corvette z chowanymi reflektorami. A to wyjątek, bo do upadku pop-up’ów swoje dołożyły przepisy.
Nagle okazało się, że chowane reflektory są niebezpieczne dla pieszych i choć ich nigdy nie zakazano, umarły śmiercią naturalna.
Dzisiaj ich powrót jest mocno wątpliwy. Reflektory dzięki technologii LED i laserom mogą być bardzo małe, zajmując niewiele miejsca. Nie ma więc problemu ze wkomponowaniem świateł w karoserię bez straty dla pożądanej aerodynamiki.