Dostawcze samochody też będą elektryczne. Ted Cannis, szef Ford Pro przekonuje, że już niebawem.
Czy branża transportowa może istnieć bez silników Diesla? Ted Cannis, szef działu samochodów dostawczych Forda przy okazji premiery pierwszego dostawczego e-Transita przekonywał mnie, że owszem. Jak twierdzi, stanie się to jeszcze za mojego życia. W zasadzie to niebawem, bo już za 12 lat. Jaka przyszłość czeka samochody dostawcze?
300 elektrycznych dostawczaków zamówionych jeszcze przed oficjalną premierą to dużo. Ted Cannis twierdzi, że to szaleństwo i dodaje, że w całej Europie na pierwszego dostawczego e-Transita złożono już 5 tys. zamówień. I to przed tym, jak auto trafiło do salonów.
A skoro elektromobilność To także samochody dostawcze, nie ma się co dziwić, że Ford chce odegrać tu znacząca rolę. W końcu Transit to jeden z chętniej wybieranych samochodów dostawczych na rynku. W jaki sposób Ford zamierza pomóc przedsiębiorcom, którzy rozważają zakup elektrycznego samochodu dostawczego?
Software
12 lat — wydaje się, że to szmat czasu. Nie muszę jednak nikogo przekonywać, że zleci, jak z bicza strzelić. Ford ma poczucie uciekającego czasu i już dzisiaj robi wszystko, by w 2035 roku przejść wyłącznie na elektromobilność. I to nie tylko w przypadku samochodów osobowych, ale również dostawczych.
– Jesteśmy liderem rynku od 7 lat i to z rzędu. Zdajemy sobie sprawę, że każdy chce uczynić transport prostszym i rozwiązywać problemy przedsiębiorców. Dlatego uznaliśmy, że obecna transformacja i nasz program przejścia na napęd wyłącznie elektryczny to świetna okazja i kluczowy element całej elektromobilności — tłumaczy Cannis.
– Może się wydawać, że wystarczy mieć dobry produkt. Naszym zdaniem to nie wystarcza. Produkt, czyli samochodu to dopiero początek, równie ważny jest system finansowania, sieci ładowarek, oprogramowanie i wsparcie serwisowe. To są kluczowe elementy, nad którymi się skupiliśmy — dodaje.
– Ford Pro stworzony jest dla wszystkich przedsiębiorców. Tych małych i tych dużych. Niezależnie czy prowadzisz kwiaciarnię, warsztat, sklep czy firmie kurierską dostajesz cały pakiet usług, od zakupu auta, dostosowanie go do twojego biznesu, przez wsparcie finansowe aż po pomoc w codziennym użytkowaniu. I nie chodzi tylko o serwis, ale także o efektywne wykorzystanie potencjału samochodu Tutaj liczy się oprogramowanie, czyli telemetria i wiedza, co na bieżąco dzieje się z samochodem — tłumaczy Cannis.
Mówię: sprawdzam
Brzmi ciekawie, ale czy daje wymierne efekty? Cannis przekonuje, że dzięki telemetrii można naprawdę wygenerować sporo oszczędności. Trudno się z tym nie zgodzić. Czy w przypadku floty kilku aut lub jednego tylko samochodu ma to znaczenie? Cannis twierdzi, że owszem. To tylko kwestia skali — wyjaśnia.
A jak to ma działać w praktyce? Za dodatkowych kilkanaście euro miesięcznie, będziemy mogli sami sprawdzić, albo zrobi to za nas manager od floty w naszej firmie, czy jeździmy efektywnie. Gdzie jechaliśmy za szybko, czy złamaliśmy przepisy i gdzie mogliśmy zaoszczędzić czas na ładowaniu auta. Mówimy w końcu o samochodach elektrycznych.
Mówię: sprawdzam. Trasa testowa elektrycznym transitem nie jest długa. Zamiast obiecanych 317 km zasięgu mam 280. Jakoś dam radę, jadę w końcu na pusto. Po powrocie do bazy sprawdzam co z tą telemetrią. Widzę nie tylko wykres z prędkością, ale także wyliczenia ile zużyłem energii, jak mocno hamowałem, gdzie przyspieszałem no i prędkość skorelowaną z ograniczeniami obowiązującymi na drodze. Kilka razy przesadziłem. Co z tego wszystkiego wynika? W sumie niewiele.
Znacznie istotniejsze wydają się w tym momencie inne usługi. Monitorowanie samochodu na bieżąco przez serwis oraz pomoc w tworzeniu infrastruktury do jego ładowania.
E-Transit
Średni zasięgi elektrycznego e-Transita z akumulatorem o pojemności 68 kWh to nieco ponad 300 km. Wydaje się niewiele, ale biorąc pod uwagę ładowanie auta firmie lub w domu i możliwość rozliczenia tego w firmie (raporty ładowania trafiają do centralnego systemu menadżera floty), sprawa zaczyna wyglądać znacznie lepiej. Wszystką za sprawą niewielkiego urządzenia i oprogramowania, które na bieżąco informuje pracodawcę, ile energii trafiło do samochodu służbowego.
Nikt też przecież nie przekonuje, że taki elektryczny dostawczak to rozwiązanie na kursy dalekobieżne. Chodzi przede wszystkim o transport ostatniej mili. W centrach dużych miast, aglomeracjach, gdzie Diesle można łatwo odstawić na bocznicę.
No właśnie, Diesle na bocznicę. Samochody dostawcze na prąd. Ted Cannis twierdzi, że już niebawem transport w miastach będzie się odbywał wyłącznie samochodami elektrycznymi. Połączenie go z danymi przedsiębiorcy i serwisem pozwoli ograniczyć koszty eksploatacji, zaoszczędzić czas i sprawić, że efektywniej będziemy z samochodu korzystali. A jeśli w firmie jest ich więcej… pamiętacie? Efekt skali.
Urodzony optymista
Na koniec pytam, która z usług Ford Pro jest najistotniejsza? Po chwili namysłu Ted Cannis przyznaje, że dzisiaj to chyba jednak integracja oprogramowania z ładowaniem i samochodem. I podje przykład. – Pamiętasz, jak irytujące było, gdy komputery nie działały, jak powinny? Wtedy to była wina nie komputerów, nie oprogramowania, a integracji wszystkich tych elementów. Dla klienta najważniejsze jest, by system działał. A to jest szczególnie ważne, bo wspieramy nie tylko samochody Forda.
Kiedy zatem cały system ruszy także w Polsce? Ted Cannis z nieukrywanym amerykańskim optymizmem zapewnia, że już w przyszłym roku.