Szef Skody ostrzega przed normą Euro 7. Jeśli wejdzie ona w życie, może pogrzebać Fabię
Skoda Fabia aktualnej generacji może być ostatnią – ostrzega szef czeskiej marki, Klaus Zellmer. Ale nie musi. Wszystko zależy od wprowadzenia normy Euro 7.
Jakiś czas temu szef Grupy Volkswagen – Thomas Schafer – wzywał do przesunięcia normy Euro 7 przynajmniej o 1 rok. Według niego jej siłowe, przedwczesne wprowadzenie może doprowadzić nawet do wstrzymania produkcji w niektórych fabrykach niemieckiego koncernu.
Schafer domaga się również, aby założenia normy Euro 7 (piszemy o tym poniżej) dotyczące ograniczenia emisji z hamulców i opon, zostały przesunięte na bliżej nieokreślony termin. Jako powód wskazuje on choćby brak dostawców, których opony spełniałyby wymaganą przez Unię Europejską specyfikację.
Szefowi Volkswagena wtóruje szef Skody. Przyznał on ostatnio, że modernizacja Skody Fabii w celu spełnienia założeń normy Euro 7 sprawi, że to auto stanie się zbyt drogie. Jeśli wprowadzenie jej zostanie zatwierdzone w aktualnej formie, może to nawet doprowadzić do zniknięcia tego modelu z rynku. A razem z nim – do zaprzestania produkcji Volkswagena Polo (TUTAJ zobaczysz test używanej Skody Fabii I).
Audi już ujawniło, że nie będzie następcy miejskiego A1. Z kolei Seat na razie milczy w temacie Ibizy, opartej na tych samych podzespołach, co Skoda Fabia i Volkswagen Polo. Nie ma jednak co liczyć na świetlaną przyszłość tego modelu, tym bardziej że obecnie wśród hiszpańskich marek jest faworyzowana Cupra, a nie Seat (TUTAJ poznasz Cuprę Tavascan).
Skoda Fabia: nawet o 23 000 zł drożej
Ile może kosztować przejście na Euro 7 w przypadku Skody Fabii i Volkswagena Polo? Według przedstawicieli niemieckiego koncernu ma to być aż 5000 euro (ok. 23 000 zł)! Tę samą kwotę trzeba będzie dodać również do ceny Seata Ibizy.
Komisja Europejska jest jednak zupełnie innego zdania. Według niej ma to kosztować nie 5000 euro, a jedynie 304 euro. Czyli około 1400 zł. Tradycyjnie więc jej przedstawiciele wiedzą lepiej niż przedstawiciele firm motoryzacyjnych. Pytanie brzmi – kto ma rację?
Niezależnie od wszystkiego, przyszłość miejskich modeli spalinowych wydaje się obecnie zagrożona. Polo może nie otrzymać następcy, a Ford już zapowiedział koniec produkcji Fiesty. Renault z kolei potwierdziło, że opracuje kolejną generację Clio. Tyle tylko, że będzie to model napędzany wyłącznie przez układy hybrydowe. Czyli nietani.
Aby się o tym przekonać, wystarczy przyjrzeć się cenie choćby Toyoty Yaris Hybrid. W Polsce najtańsze takie auto kosztuje obecnie od 92 900 zł. Dużo jak na samochód miejski. Skoda Fabia w podstawowej odmianie (silnik 1.0 MPI, 80 KM) to wydatek 66 450 zł. Jeśli do tej ceny doliczyć kwotę 23 000 zł, daje to 89 450 zł.
Norma Euro 7: założenia
Norma Euro 7 ma na celu dalsze obniżenie zawartości szkodliwych substancji, uwalnianych ze spalin. Przykładowo obecnie zawartość cząstek stałych (NOx) wynosi 60 mg/km w przypadku aut benzynowych i 80 mg/km dla silników wysokoprężnych.
W ramach normy Euro 7 mają one wynieść 60 mg/km, niezależnie od rodzaju zastosowanej jednostki napędowej. Co więcej, wytyczne po raz pierwszy obejmują limity cząstek stałych z hamulców oraz przepisy dotyczące emisji mikrodrobin plastiku z opon.
Ale to nie wszystko. Ważną częścią Euro 7 są zmiany w procedurach testowych, mające utrudnić producentom życie. Rozszerzono bowiem warunki brzegowe testów. Przykładowo maksymalna temperatura otoczenia została zwiększona z 25 do 45 stopni Celsjusza, a wysokość (symulowane warunki) – z 1600 do 1800 m.
Poza tym podniesiono wymagania dotyczące tzw. trwałości emisji. W ramach obecnych wytycznych samochody muszą spełniać wymogi przez 100 000 km lub 5 lat użytkowania. Zgodnie z nowymi przepisami limity emisji Euro 7 musiałyby obowiązywać do 200 000 km lub przez 10 lat.
I jeszcze jedno – zarówno lekkie, jak i ciężkie pojazdy będą musiały zostać wyposażone w pokładowe systemy monitorowania emisji. Po co? Mają one być zdolne do wykrycia problemów ze spełnieniem założeń normy Euro 7 i wysyłania informacji o tym drogą radiową do określonych organów.