TCO – całkowity koszt posiadania samochodu. Patrz nie tylko na cenę
Kupujesz nowy samochód za 100 tys. zł. Zastanawiasz się za ile odsprzedaż go po 3, czy 5 latach użytkowania? Nie ma co myśleć! Już dzisiaj możesz sprawdzić, ile auto będzie warte w 2024 roku. A różnice są olbrzymie. Okazuje się, że TCO, czyli całkowity koszt użytkowania auta może się wahać nawet o kilka procent, co może się przełożyć nawet na 15 tys. zł.
Wystarczy przejechać bramę salonu, by nowiutkie, bez przebiegu i śladów używania auto straciło ok. 20 proc. swojej wartości. Technicznie się nie zużyło, fotele nie są nawet dobrze ułożone, jednak wartość samochodu spadła. Skąd to wiadomo? No, bo tak.
W dzisiejszych czasach takie przypuszczenia to zdecydowanie za mało. Żyjemy w końcu w rzeczywistości, w której wszystko można dokładnie policzyć, przewidzieć i przeanalizować. Dlatego z łatwością można wyliczyć, ile auto będzie warte za kilka lat.
Jak to zrobić? Najłatwiej sprawdzić ceny samochodów używanych np. w serwisach aukcyjnych. Ich rozstrzał jest jednak naprawdę spory i w wielu przypadkach zależy od widzimisię sprzedającego. Aby zrobić to profesjonalnie trzeba brać pod uwagę nie tylko model samochodu, jego stan, rocznik i wyposażenie. Liczy się: pochodzenie, udokumentowana historia, dodatkowe wyposażenie, rzadko spotykana wersja. Co jednak zrobić, gdy do czynienia mamy z nowym autem, którego nie można do niczego porównać?
Wszystko przez floty
Wartość rezydualna to nic innego jak przewidywana wartość auta za dwa, trzy lub 5 lat. Czas jest dowolny. Pojęcie wartości rezydualnej rozpowszechniły floty. Przedsiębiorstwo musi bowiem wiedzieć już w dniu zakupu, za ile odsprzeda samochód po czasie użytkowania. Im drożej, tym lepiej. Im wyższą cenę uzyska, tym spadek wartości jest mniejszy, a wartość rezydualna auta wyższa.
Szacowaniem wartości zajmują się wyspecjalizowane firmy. Skomplikowane algorytmy biorą pod uwagę dziesiątki czynników. Wygląda to trochę jak wróżenie z fusów, bo kryteria są najróżniejsze. Od tych związanych z samochodem, po bardziej abstrakcyjne. Liczy się nie tylko rodzaj silnika, nadwozia czy kolor (np. żółte auto trudniej sprzedać), ale także dbałość o serwis i bezawaryjność auta.
Ważne są też elementy, na które nie mamy wpływu. Polityka marki, jej prestiż i strategia cenowa (czy udziela rabatów, czy trzyma cenę), a nawet postrzeganie marki przez klientów, możliwości jej rozwoju, innowacyjność i częstotliwość prezentowania nowych modeli oraz liczba faceliftingów. To trochę jak kiedyś obiegowa opinia płynąca pocztą pantoflową. Dzisiaj musi mieć jednak ona wymiar formalny i usystematyzowany. W gruncie rzeczy polega jednak na tym samym. Sprzedający i odkupujący (bank, firma leasingowa) umawiają się, że wartość danego auta za 5 lat będzie wynosiła „X„ i za „X„ wskazana firma je odkupi.
Wyliczając szacowaną wartość rezydualną, firmy analityczne analizują wiele parametrów. Są to m.in. doświadczenie producenta, historia modelu, sytuacja w danym segmencie rynku z uwzględnieniem konkurencyjnych aut, plany sprzedażowe poszczególnych modeli, cena zakupu, a nawet liczba autoryzowanych stacji obsługi danej marki. Istotnych jest zdecydowanie więcej parametrów, niż sprawdzić to może zwykły klient.
Właśnie dlatego, przy zakupach flotowych liczy się nie tylko cena auta, ale wartość rezydualna oraz całkowite koszty użytkowania (TCO). To one w dużej mierze wpływają na wartość rezydualną, a oznaczają nic innego, jak wszystkie wydatki związane z eksploatacją auta.
Liczą się emocje
W przypadku zakupów indywidualnych jesteśmy mniej dalekowzroczni, bardziej emocjonalni, ale i praktyczni. Przede wszystkim patrzymy na cenę. Z badania Instytut Millward Brown wynika, że dla 77 procent Polaków najważniejszym kryterium przy zakupie auta jest właśnie cena. Nie interesują nas koszty utrzymania auta, czyli zużycie paliwa i wydatki, jakie będziemy musieli ponieść na naprawy i serwis.
To błąd, bo może się okazać, że auto, które nas oczarowało, a na dodatek jest tanie w zakupie, będzie paliwożerne i awaryjne. Gdy będziemy je chcieli odsprzedać, będziemy musieli mocno zejść z ceny. Czyli jego wartość rezydualna będzie niska. Właśnie dlatego warto stawiać na sprawdzone konie, czyli auta, które nie tylko dobrze jeżdżą, świetnie wyglądają, są nowoczesne, ale i są poszukiwane przez klientów.
Firmy analityczne zakładają, że po 3 latach auto traci nawet 50 proc. Mniej tracą na wartości auta małe i kompaktowe, najwięcej drogie w zakupie i utrzymaniu luksusowe limuzyny. W ich przypadku szacowana wartość pojazdu po trzech latach może osiągnąć nawet 35 proc. ceny.
Przeglądy nawet co 30 tys.
Na TCO, składa się nie tylko wartość rezydualna. To wszystkie wydatki związane z całym okresem użytkowania samochód. Koszty paliwa, utrzymania i serwisów. Dlatego warto zwrócić uwagę choćby na częstotliwość przeglądów. Duża część producentów przewiduje je co 15 lub 20 tys. km. Są też na rynku samochody, w których wystarczy odwiedzić serwis co ok. 30 tys. km, a to znacząco obniża koszty eksploatacji. Na dodatek można je dodatkowo obniżyć, kupując coraz popularniejsze pakiety przeglądów. Dzięki temu mamy spokój np. na 4 lata lub 60 tys. km.
Kolejny koszt to zużycie paliwa. Stanowi on ok. 25 proc. wszystkich kosztów utrzymania samochodu. Dlatego warto wybrać oszczędne auto. Oszczędne, a przy tym zapewniające dobre osiągi. A jeśli jesteś ciekaw ile wydasz na samochód przez całe swoje życie, sprawdź naszą kalkulację, o której więcej pisaliśmy TUTAJ.
Dobrze się zastanów
Przy zakupie samochodu, warto wziąć pod uwagę wiele czynników, które składają się na TCO. Dobrze zapytać sprzedawcę o wartość rezydualną interesującego nas modelu. Da nam to pojęcie, za ile będziemy mogli je odsprzedać. Trzeba jednak sprawdzić osiągi silnika i porównać auta z takim samym wyposażeniem (patrz poniższa tabela, dane Eurotax).
Nierzadko początkowo tańszy samochód po doposażeniu okazuje się droższy od konkurentów. Warto także zwrócić uwagę na to, czy poszczególne systemy, zwłaszcza te dbające o bezpieczeństwo, działają w ten sam sposób.
TCO i nie tyko
Na szczęście, przy wyborze samochodu decydują także emocje. To czy dane auto się nam podoba, czy nie, czy jego wygląd podnosi nam co ranek ciśnienie w żyłach. Bo nie ma nic gorszego od zakupu nudnego samochodu. A emocji nawet najlepsi eksperci i najlepsze firmy analityczne nie potrafią wycenić. Na razie.