Tesla Model 3 Performance po 250 tys. km: szokująco niskie koszty utrzymania i zaskakujący stan baterii
Samochody elektryczne to wciąż droga w nieznane. Dotyczy to w szczególności baterii i ich degradacji. Jak to wygląda w Tesli Model 3 Performance z przebiegiem 250 tys. km i jakie są koszty jej utrzymania? Takimi informacjami podzielił się właściciel tego auta.
Tesla jest powszechnie uznawana za markę, która dokonała przełomu w dziedzinie pojazdów elektrycznych. To właśnie Model S, debiutujący w 2014 roku, pokazał światu, że elektryki nie muszą nadawać się wyłącznie do jazdy dookoła trzepaka.
Oferowane w tamtym czasie auta na prąd cechowały się mocno ograniczonym zasięgiem. Wystarczy spojrzeć na Mitsubishi i-MiEV-a czy Nissana Leafa, które na pełnym ładowaniu teoretycznie zapewniały, odpowiednio, 150 i 160 km.
Na ich tle Tesla Model S ze swoim 483-kilometrowym zasięgiem stanowiła zupełnie nową jakość. Nawet, jeśli realnie pokonywała 300 km.
Tesla Model 3: duży przebieg
Tesla Model 3, należąca do niejakiego Lawrence'a, jako nowa była w stanie pokonać dystans 547 km. To bardzo mocny wariant Performance (534 KM), zaopatrzony w dwa silniki – po jednym przy osi. Dzięki nim i doskonałej trakcji od 0 do 100 km/h to auto jest w stanie przyspieszyć w zaledwie 3,3 s.
Tesla Model 3 Performance trafiła do Lawrence'a we wrześniu 2018 roku. Od tamtej pory do dnia dzisiejszego pokonała dystans 250 tys. km. Oznacza to, że rocznie średnio przejeżdża 50 tys. km. Jak na elektryka to bardzo dużo.
Według badań iSeeCars, w Stanach Zjednoczonych samochód elektryczny średnio rocznie pokonuje 14 579 km. Dla porównania spalinowy – 20 532 km. Wśród elektryków pod względem liczby przejechanych kilometrów dominują Tesle (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
Tesla Model 3: nieduży spadek zasięgu
Wracając do Lawrence'a. W opublikowanym na kanale youtube wideo przyznał on, że swojej Tesli Model 3 Performance wcale nie traktuje delikatnie. W przeciwieństwie do Eda Fresslera, który Modelem 3 pokonał około 161 000 km, nie unika gwałtownych przyspieszeń, ani też publicznych ładowarek.
A to właśnie ładowanie za ich pomocą jest przyczyną największej degradacji baterii. W szczególności, gdy nabija się je prądem powyżej 80% (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
O ile w przypadku akumulatora trakcyjnego Tesli Fresslera degradacja po ok. 161 000 km wyniosła 6%, o tyle u Lawrence'a była wyższa. Absolutnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę zarówno wyraźnie większy przebieg, jak i bardziej wymagający sposób użytkowania jego samochodu.
Według własnych szacunków Lawrence'a, degradacja baterii Tesli Model 3 Performance po pokonaniu 250 tys. km wynosi 8-10%. Z kolei aplikacja mobilna Tesli „podpowiada” mu, że to 11,5%. Co istotne, Lawrence uważa, że spadek zasięgu z 547 km (według cyklu WLTP – tutaj przeczytasz o nim więcej) do 484 km w trakcie codziennej jazdy jest przez niego absolutnie nieodczuwalny.
Serwis? Raz na 233 tys. km!
Jeszcze bardziej w historii Tesli Model 3 Performance Lawrence'a zaskakuje co innego. To fakt, że jego samochód nie był praktycznie w ogóle serwisowany. Na filmie przyznał on bowiem, iż unika przeglądów serwisowych, które zresztą w Tesli nie są obowiązkowe.
Dlaczego to robi? Chce zobaczyć, jak długo auto jest w stanie wytrzymać bez ingerencji ze strony mechanika. W przypadku przeciętnego spalinowego samochodu osobowego przeglądy należy wykonywać co 15 000-30 000 km.
Lawrence pierwszy raz po zakupie Tesli udał się do serwisu, gdy wskaźnik kilometrów pokazywał liczbę 233 000! Wtedy w jego samochodzie wymieniono:
- port ładowania (ok. 2500 zł)
- wahacz zawieszenia (ok. 1250 zł)
- akumulator 12V (ok. 520 zł)
- filtr kabinowy (ok. 60 zł)
- cztery opony (ok. 1260 zł)
Łącznie przez 250 tys. km serwisowanie Tesli kosztowało Lawrence'a 2000 dolarów (ok. 8400 zł). To bardzo niewiele, jak na nowoczesny i tak mocny (534 KM) samochód klasy średniej.