To na pewno auto „made in China”? Luksusowy Voyah Free w megateście
Choć jest chiński, wcale tego nie zdradza. Imponuje jakością, nowoczesnością, stylem oraz komfortem. Na dodatek oferuje pełne wyposażenie seryjne przy imponująco niskiej, jak na swoją klasę i możliwości, cenie. W megateście – Voyah Free.
Voyah to bardzo młoda marka. Powstała w 2019 roku i aktualnie w jej ofercie znajdują się trzy modele – elektryczne i zelektryfikowane. Jako pierwszy zadebiutował duży SUV o nazwie Free, którego można kupić również w Polsce. Cena? 329 000 zł, czyli niewiele wyższa niż np. Skody Enyaq Coupe RS (od 302 250 zł).
Ale Voyah nie jest samodzielnym wytwórcą, jak choćby Nio. Należy bowiem do państwowego producenta samochodów – Dongfeng Motor Corporation, założonego już w 1969 roku. Ten trzeci co do wielkości wytwórca aut z Chin jest w 100% kontrolowany przez tamtejszy rząd.
Voyah Free – nadwozie
Voyah Free to duży SUV o luksusowym charakterze. Za projekt jego nadwozia (mierzącego 490 cm długości) odpowiada renomowane studio stylistyczne – ItalDesign. Zapewne dlatego ten samochód wygląda bardzo… europejsko.
Podobać się mogą jego proporcje oraz detale. Czyli solidne w uchwycie, podświetlane i chowane klamki, lakierowane na czarno dokładki progów i nadkoli lub też osłona chłodnicy, przypominająca kształtem tę w modelach Maserati. Co ciekawe, wpisane w nią logo chińskiej marki jest podświetlane.
Nadwozie wyróżnia się ogólnie dobrym wykończeniem. Szczeliny, choć nie rekordowo wąskie, są równe. Tyle że z jednym wyjątkiem – jest nim krzywo spasowana, na dodatek luźna, pokrywa ładowania, którą otwiera się wyłącznie poprzez centralny ekran.
Do seryjnego wyposażenia każdego Voyaha należą bardzo atrakcyjne, 20-calowe koła, obute ogumieniem o rozmiarze 255/55. W przypadku testowanego auta znalazły się na nich bardzo dobre opony Pirelli Scorpion Winter.
Z kolei w dachu umieszczono duże okno panoramiczne, wyróżniające się jedną zaskakującą cechą. To brak osłony przeciwsłonecznej. Ale o tym, ile światła dostaje się do kabiny, decyduje się za pomocą systemu multimedialnego. Szkło, z którego wykonano okno dachowe, zmienia bowiem swoją przepuszczalność za pomocą ładunku elektrycznego (TUTAJ poznasz wyniki wielkiego testu zasięgów aut elektrycznych).
Voyah Free – wnętrze
Przepych, świetna jakość i nowoczesność – te trzy cechy od razu rzucają się w oczy po otwarciu drzwi do kabiny Voyaha Free. To chińskie auto znów okazuje się zaskakująco mało chińskie. Do tego dochodzą trzy ekrany w wysuwanej desce rozdzielczej oraz elementy obsługi, które już gdzieś widzieliśmy.
Dźwigienki czy panel do otwierania/zamykania szyb w drzwiach kierowcy wyglądają, jak w modelach Mercedesa o generację wstecz. Podobnie jak kierownica, na której znalazł się choćby przycisk do… wykonywania zdjęć tego, co dzieje się przed samochodem.
Całą kabinę wykończono ze smakiem. Dominuje w niej wegańska skóra w dwóch odcieniach (do wyboru są cztery style kolorystyczne kabiny), która znalazła się na fotelach, drzwiach oraz w desce rozdzielczej. Do tego dochodzą plastikowe elementy bardzo wysokiej jakości oraz mnóstwo przyjemnych dla oka detali.
To choćby dyskretne oświetlenie nastrojowe (128 kolorów do wyboru) w postaci wąskiej listwy na kokpicie i drzwiach, metalizowane obudowy głośników świetnego zestawu audio firmy Dynaudio, czy liczne elementy utrzymane w fortepianowej czerni. Kolejny smaczek to dodatkowe podkładki z jasnymi przeszyciami pod ekstrawaganckie dywaniki.
W tym całym niezwykle stylowym wnętrzu in minus zaskakuje jedno. To niewielka, plastikowa dźwignia do obsługi 1-biegowej przekładni. Choć atrakcyjnie stylizowana, przydałoby się, aby wykonano ją z bardziej wykwintnego materiału.
Voyah Free imponuje za to absolutnie fantastyczną przestrzenią w drugim rzędzie siedzeń. Nie dość że jest tu bardzo szeroko (155 cm), to jeszcze na kolana wygospodarowano tyle miejsca, że niemal można siedzieć z nogą założoną na nogę. W efekcie na myśl przychodzi tylko jedno auto – to Skoda Superb, która jest niekwestionowanym rekordzistą pod względem zagospodarowania przestrzeni.
Co istotne, tylne drzwi są bardzo duże i otwierają się szeroko. Kanapa okazuje się wygodna, a podłoga – praktycznie płaska. Ale… aż dziw bierze, że w tym wykwintnym świecie Voyaha Free z tyłu zabrakło choćby ogrzewania siedzeń, nie mówiąc już o dodatkowym panelu klimatyzacji.
Widocznie nie można mieć wszystkiego.
Voyah Free – miejsce kierowcy
Fotel kierowcy jest duży, komfortowy i o szerokim zakresie regulacji. Zaopatrzono go w przyjemny masaż (dwa rodzaje do wyboru), wentylację oraz ogrzewanie, a także w zagłówek z możliwością dopasowania do głowy.
Jego zakres wzdłużnej regulacji jest bardzo rozległy, dzięki czemu kierowca praktycznie każdej postury znajdzie tutaj dobrą pozycję do jazdy. Tym bardziej że kierownica jest ustawiana w dwóch płaszczyznach, choć wyłącznie ręcznie.
Szkoda również, że obserwowanie otoczenia w Voyahu Free utrudniają szerokie słupki A, zlewające się z lusterkami. Plus należy się temu chińskiemu autu za znakomite, bardzo wysokiej rozdzielczości kamery dookoła nadwozia, w tym z widokiem tego, co znajduje się pod nim.
Największe zaskoczenie przy pierwszym kontakcie przynosi deska rozdzielcza. Otóż po uruchomieniu auta – za pomocą dość nisko umieszczonego przycisku, znanego z modeli Mercedesa – jej cała górna część wędruje w kierunku podsufitki. Owszem, wysuwa się ona dość niewiele, ale jest to widok niespotykany raczej w żadnym innym samochodzie.
Voyah Free – obsługa
Obsługa podstawowych funkcji Voyaha Free okazuje się całkiem konwencjonalna. Na kierownicy mamy dwa wyraźnie wydzielone pola. To po lewej służy do zarządzania aktywnymi systemami wsparcia kierowcy, w tym do uruchamiania noktowizora o zasięgu do 150 m.
Z kolei po prawej stronie znalazły się przyciski do zarządzania sprzętem audio oraz komputerem pokładowym. Na konsoli środkowej, tuż pod centralnym ekranem umieszczono fizyczny panel klimatyzacji z przełącznikami do zmiany temperatury oraz przyciskami m.in. obiegu wewnętrznego i odmrażania szyb. Plus dla Voyaha.
Kolejny należy się za obszerne, miękko wyłożone schowki – przed pasażerem i w podłokietniku – oraz liczne półki, wnęki i półeczki. Seryjnie mamy tutaj również niezłą ładowarkę indukcyjną oraz po wejściu USB-A i USB-C przy bardzo obszernej półce pod konsolą środkową.
Typowo dla chińskich aut obsługę większości ustawień powierzono ekranowi na konsoli środkowej. Wśród nich m.in. zarządzanie trybami jazdy czy rekuperacją. Z poziomu centralnego wyświetlacza dezaktywuje się również układ ESP, czy też uruchamia ogrzewanie, wentylację oraz masaż foteli.
Prawdę mówiąc ciężko się w tym wszystkim początkowo połapać, choć wraz z nabieraniem wprawy obsługa Voyaha Free okazuje się coraz bardziej przyjazna. Na razie jednak brakuje menu w języku polskim i nie działa obsługa głosowa.
Znakomite wrażenie robi jakość dźwięku, jaki wydobywa się z kolumn systemu Dynaudio. Zawodzi za to łączność Bluetooth/Android Auto. Dlaczego? Otóż muzyka płynąca za pośrednictwem smartfona często bywa niezbyt czysta, a czasem przerywa. Na domiar złego zdarza się, że razem z nią system multimedialny Voyaha odtwarza… radio.
Po stronie przedniego pasażera, wzorem np. Porsche Taycana, zamontowano kolejny ekran. Za jego pomocą zarządza się m.in. systemem multimedialnym, czy ogrzewaniem, wentylacją i masażem foteli. Jak donosi przedstawiciel chińskiej firmy w Polsce, docelowo ma on pozwalać na odtwarzanie filmów na platformie Netflix.
Voyah Free – wrażenia z jazdy
Voyah Free jest autem o wybitnie komfortowym charakterze. Po ruszeniu z miejsca przekonuje świetnym wyciszeniem, bardzo wysoką sztywnością swojego nadwozia oraz ogólnie wysoką wygodą podróżowania. Za gros z tych odczuć odpowiada seryjne pneumatyczne zawieszenie, którego prześwit zmienia się w zakresie od 11,8 do 21,3 cm.
I choć układ jezdny bardzo dobrze radzi sobie z pofałdowaniami nawierzchni czy też z progami zwalniającymi, nie zawsze „zgrabnie” wybiera to, co jezdnia rzuca mu pod koła. Nie przepada bowiem za np. głębiej zapadniętymi studzienkami, czy pojedynczymi „kantami”. Wtedy zdarza się, że zawieszenie delikatnie tłucze.
Układ kierowniczy idealnie pasuje do usposobienia Voyaha Free. Z jednej strony pracuje lekko i bez ostrych reakcji. Z drugiej, pozwala na całkiem szybkie i precyzyjne przestawienie przodu.
W codziennej jeździe to chińskie auto wydaje się jednak nieco zwaliste. I to pomimo dobrej kontroli ruchów nadwozia, szczególnie w trybie Sport. Lecz przyciskane do granicy przyczepności potrafi pozytywnie zaskoczyć.
Nie powinno to w żaden sposób dziwić. Ciężka bateria o pojemności nominalnej 106,7 kWh, umieszczona w przestrzeni pomiędzy osiami, wyraźnie obniża środek ciężkości Voyaha Free. Poza tym razem z dwoma silnikami elektrycznymi – po jednym przy osi – sprawia, że to chińskie auto ma praktycznie idealny rozkład mas. W efekcie prowadzi się lekko i pewnie. Na dodatek jest stabilne przy wysokich prędkościach.
Voyah Free w czasie jazdy rozczarowuje pod jednym względem. Zawodzi jego układ hamulcowy. Nie dość że lewy pedał zawsze pracuje gumowato, to jeszcze szybko „puchnie” przy próbach hamowaniach ze 100 do 0 km/h.
O ile przy pierwszych dwóch próbach wszystko jest w porządku i na zimowych oponach to chińskie auto zatrzymuje się po 41,5 m, o tyle im dalej w las – tym gorzej. Później hamulce zaczynają wykazywać coraz większe zmęczenie cieplne, a wspomniany lewy pedał coraz chętniej wpada w podłogę. W efekcie 10. próbę hamowania Voyah kończy po 46,8 m. To zdecydowanie za dużo.
Voyah Free – silniki
Do napędu Voyaha Free służą dwa silniki, które łącznie wytwarzają potężne 489 KM oraz 720 Nm. Z tego 310 Nm trafia na przednią oś, a 410 Nm – na tylną. Zapewniają one kapitalne osiągi.
O ile producent podaje, że od 0 do 100 km/h ten chiński SUV rozpędza się w 4,4 s, w pomiarach udało się uzyskać jeszcze lepszy rezultat – jedynie 4,1 s. Do 140 km/h Voyah Free „dochodzi” z kolei w 7,4 s od ruszenia z miejsca. Co istotne, nawet przy 10. próbie przyspieszania z maksymalną mocą, układ napędowy nie wykazuje żadnych oznak przegrzania.
Ba, do uzyskania tak dobrych osiągów Voyah nie potrzebuje procedury startowej, jaką znajdziemy np. w Porsche Taycanie. Ale przed ruszeniem z miejsca, po wbiciu gazu w podłogę, układ napędowy pozwala sobie na chwilę zwłoki nim auto ruszy z miejsca.
Później, już podczas przyspieszania z maksymalną siłą, wyrażaną przez 720 Nm, czuć, że więcej z nich trafia na tylne koła. W efekcie czasem niezbędne są delikatne korekty toru jazdy.
Reakcje na gaz w zależności od ustawienia trybów jazdy mieszczą się w pojęciach od szybkich po raptowne. Zawsze jednak ma miejsca ta chwila zwłoki nim oba silniki „przywołają” wszystkie dostępne niutonometry.
Może to być jednak celowe działanie, mające oszczędzić pasażerom… nudności w czasie raptownego przyspieszania.
Voyah Free – zasięg
Chiński SUV korzysta z potężnej baterii litowo-jonowej o pojemności nominalnej 106,7 kWh i użytkowej – 100,0 kWh. Producent podaje średnie zużycie energii, zgodne ze starszym cyklem NEDC (a nie WLTP), na poziomie 20,2 kWh. Zasięg to z kolei 505 km.
Podczas jazd Voyahem Free mieliśmy do czynienia z wietrzną pogodą, która mocno wpływa na zużycie energii, ale i z całkiem przyjaznymi temperaturami, wynoszącymi od 6 do 9 stopni Celsjusza. Aby zminimalizować wpływ warunków na zapotrzebowanie na prąd, przejechaliśmy tym chińskim SUV-em dwa razy po 45 km drogą ekspresową (z włączoną klimatyzacją).
Raz z prędkością ustawioną na 93 km/h, natomiast drugi raz – na 123 km/h. Wyniki? Za pierwszym razem, pod wiatr udało się uzyskać zużycie energii na poziomie 27,1 kWh, natomiast z wiatrem – 23,6 kWh. Daje to średnią na poziomie 25,6 kWh.
Za drugim razem Voyah Free potrzebował, odpowiednio, 35,6 oraz 31,0 kWh, co przekłada się na 33,3 kWh. W mieście – przy umiarkowanym ruchu – to chińskie auto zużyło z kolei nieco poniżej 25 kWh. W efekcie uzyskaliśmy średnią na poziomie 27,8 kWh i zasięg 350 km.
Jak na tak dużą baterię in minus zaskakuje maksymalna szybkość ładowania, wynosząca raptem 100 kW. W przypadku ładowarki pokładowej to z kolei 11 kW. Dla porównania najlepsze samochody na rynku potrafią osiągać szczytową moc już w okolicach 300 kW. Dysponują one jednak architekturą 800-, a nie 400-woltową jak Voyah.
W praktyce, na słupku 130 kW to chińskie auto uzyskało pik mocy do 50%, by następnie przyjmować prąd z mocą około 80 kW – tak do około 70% naładowania baterii. Później, przy 80% szybkość spadła do 40-43 kW, przy 92% do 36-39 kW, by powyżej 97% zmaleć do niezłych 18 kW.
Voyah Free – bezpieczeństwo
Choć Voyah Free nie był testowany przez Euro NCAP, uzyskał znakomite wyniki w chińskich testach organizacji C-NCAP. Zapracował w nich na maksymalną notę 5 gwiazdek, w tym ocenę ochrony pasażerów na poziomie 94,39%, systemów wsparcia na 100%, a pieszych – na 75,09%.
Trzeba przyznać, że aktywne układy Voyaha działają bardzo dobrze. Auto pewnie utrzymuje zadany pas ruchu (nie odbija się od bocznych linii) i ma sprawnie funkcjonujący aktywny tempomat. Poza tym w jego wyposażeniu znajdziemy jeszcze asystentów jazdy autostradowej, jazdy w korkach czy informację o martwym polu lusterek.
Seryjne lampy diodowe świecą jasno i jednolicie. Co zaskakujące, nie korzystają z funkcji automatycznego przełączania ze świateł mijania na drogowe, ani tym bardziej – układu matrycowego. Mamy za to system noktowizyjny, który działa do odległości 150 m.
Voyah Free – cena i wyposażenie
Voyah Free kosztuje w Polsce od 329 000 zł. Typowo dla samochodów z Państwa Środka w ofercie jest jedna, kompletnie wyposażona wersja. Kompletnie, czyli zaopatrzona w bardzo liczne systemy wsparcia, skórzane fotele (ogrzewane, wentylowane i z masażem), trzy ekrany, klimatyzację dwustrefową, wielki dach panoramiczny, czy zestaw audio firmy Dynaudio.
Malkontenci mogą narzekać na brak wspomnianych wyżej świateł matrycowych, czy dodatkowych ekstrasów dla pasażerów kanapy. Ale za cenę Voyaha Free, imponującego pod względem wykończenia, komfortu, prowadzenia, czy osiągów, można kupić np. kosztującą od 302 250 zł Skodę Enyaq Coupe RS, której dwa silniki rozwijają łącznie 340 KM.
Za porównywalne BMW iX xDrive50 z baterią o pojemności użytkowej 108,8 kWh i silnikami o łącznej mocy 523 KM trzeba zapłacić od 498 000 zł. Oczywiście, wyposażenie tego samochodu nie będzie równie bogate, co Voyaha.
Z drugiej strony klient BMW raczej nie obejrzy się za tym chińskim autem, bo w jego kręgach to... nie wypada. Za to ten, który kupiłby Skodę Enyaq RS, być może spojrzy na Voyaha przychylnym okiem.
PODSUMOWANIE
Chiński Voyah Free to bez dwóch zdań imponujące auto. Wrażenie robi nie tylko wyglądem, poziomem wykończenia i wyposażenia, w tym w nowoczesne systemy, ale również ogólnym, bardzo wysokim komfortem, zachowaniem na drodze i osiągami. Prawdę mówiąc ciężko uwierzyć, że to auto z Państwa Środka, i to na dodatek marki, która istnieje dopiero czwarty rok.
Owszem, Voyah pozwala sobie na drobne wpadki, jak miejscami nieco zagmatwana obsługa. I jedną z gatunku tych poważnych. Czyli podatne na zmęczenie cieplne hamulce.
Ale ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne, a cena – ponownie, jak w przypadku MG ZS-a i HS-a oraz BAIC-a Beijinga 5 – wyrywa z butów.
Czy Voyah Free jest lepszy niż auta europejskich rywali? Niekoniecznie, ale wcale wiele mu do nich nie brakuje.
PLUSY
- jakość wykończenia i materiałów
- bardzo bogate wyposażenie
- poczucie obcowania z bardzo nowoczesnym autem
- wysoki ogólny komfort
- pewne zachowanie na drodze
- precyzyjne prowadzenie
- bardzo obszerna kabina, szczególnie w drugim rzędzie
- duży bagażnik
- znakomite osiągi
- przyzwoity zasięg, jak na tak duże auto elektryczne
- 5 lat gwarancji mechanicznej z limitem do 100 000 km
- 8-letnia gwarancja na baterię z limitem do 150 000 km
- dwa bagażniki
MINUSY
- gumowata praca pedału hamulca
- hamulce podatne na zmęczenie cieplne
- nieco zawiła obsługa przez centralny ekran
- ograniczona widoczność w przód po przekątnej
- niezbyt szybkie możliwości ładowania, szczególnie przy tak dużej baterii