Tolerancja kamer i fotoradarów – nie zawsze 10 km/h
Za przekroczenie dozwolonego limitu o 10 km/h nie dostaniemy mandatu z urządzenia rejestrującego prędkość. Czy jazda o 11 km/h więcej niż pozwalają przepisy, już skutkuje zdjęciem?
Urządzenie rejestrujące (fotoradar lub kamera do pomiaru średniej prędkości) nie powinno uruchomić się, jeśli prędkość pojazdu nie przekracza dozwolonej szybkości o więcej niż 10 km/h (włącznie). Oznacza to, że jeśli fotoradar zmierzy nam 60 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h, to unikniemy kary. Wystarczy jednak przyspieszyć o dodatkowy 1 km/h, aby zapłacić mandat za przekroczenie 11 km/h. Czy jednak tolerancja kamer i fotoradarów wynosi to zawsze 10 km/h?
Tolerancja kamer i fotoradarów – ustawowe 10 km/h
Teoretycznie Inspekcja Transportu Drogowego (ITD), a dokładniej Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD), nie powinno stosować żadnej tolerancji. Powodem jest brak stosownych przepisów wykonawczych, które obowiązywały do 2016 r., a potem miały zostać wydane nowe, ale ich wciąż brak.
Mimo to, biorąc pod uwagę zapisy kodeksu ruchu, inspektorzy stosują „bonus" dla kierowców. Jak się jednak okazuje, wiele urządzeń jest jeszcze bardziej pobłażliwych. Z oczywistych względów CANARD nie ujawnia takich informacji. Zdradza to jednak raport NIK, w który obnaża prawdę o funkcjonowaniu odcinkowego pomiaru prędkości.
Tolerancja kamer i fotoradarów – zmienne progi
Jak się okazuje, CANARD stosuje pewną sztuczkę, która uniemożliwia zorientowanie się, czy i jaka jest dodatkowa tolerancja urządzeń rejestrujących prędkość. Kontrola NIK ujawniła, że w co dziewiątym dniu funkcjonowania kamer, rejestrowały one przekroczenia dopuszczalnej prędkości od 11 km/h. W przypadku fotoradarów było to statystycznie tylko raz w miesiącu. A co w pozostałe dni?
Ustalony próg najczęściej wynosił od 25 km/h do 40 km/h. Efekt? Kierowcy nigdy nie wiedzą, jaki jest tolerancja danego urządzenia. Niektórzy przekraczają prędkość o 40 km/h i nie dostają mandatu, a inni „pechowcy” płacą już za 11 km/h.
Według NIK, gdyby stosowano jedynie wymagany próg tolerancji, liczba zdjęć zwiększyłaby się około piętnastokrotnie. Oznacza to, że zamiast prawie miliona zdjęć w ubiegłym roku, urządzenia powinny wykonać ich 15 mln. Biorąc pod uwagę, że w Polsce 22 mln obywateli posiada prawo jazdy, statystycznie 3 na 4 kierowców dostałoby zdjęcie od CANARD.
Uwaga! Obecna tolerancja kamer i fotoradarów CANARD może być jeszcze wyższa. Dlaczego? Wspomniany raport NIK pochodzi z 2019 r., kiedy to 435 fotoradarów wykonało w sumie 1,6 mln zdjęć. W ubiegłym roku 583 stacjonarne urządzenia do rejestracji wykroczeń przyłapały zaledwie 985 816 kierowców.
Powody taryfy ulgowej
Inspektorzy są tak pobłażliwi dla piratów drogowych z powodu braku dostatecznej liczby rąk do pracy oraz przepisów, które nie ułatwiają im zadania. Warto pamiętać, że razem z utworzeniem CANARD miało zmienić się prawo. Kierowcy mieli być nie tylko automatycznie kontrolowani i fotografowani, ale także karani.
CZYTAJ TEŻ: O ile może mylić się radar?
Tak jak w wielu krajach, zamiast mandatów, grozić miały kary administracyjne, nakładane na właściciela pojazdu. Ten oczywiście mógłby uwolnić się od odpowiedzialności, gdy to nie on prowadził auto uwiecznione na zdjęciu. W takiej sytuacji musiałby nie tylko jak dziś, wskazać komu powierzył samochód, ale również przesłać zgodę sprawcy na ukaranie. Kontrowersyjne przepisy ostatecznie nie weszły w życie. Pomimo powracających pomysłów, te wciąż nie zostały wdrożone. Bez tego raczej nie uda się lepiej wykorzystać urządzeń rejestrujących.