Toyota Mirai. Ile kosztuje wodorowa rewolucja?
Ile kosztuje hybrydowa rewolucja? 300 tysięcy. Dokładnie 299 900 zł. właśnie tak została wyceniona najnowsza Toyota Mirai – auto napędzane wodorem. Żeby być precyzyjnym to de facto samochód elektryczny, ale prąd produkuje sobie sam. W ogniwach paliwowych z wodoru, którego w Polsce… nie ma gdzie tankować. Na razie.
Japończycy konsekwentnie upierają się przy hybrydach, wzbraniając się od aut elektrycznych, twierdząc, że to napęd mało wydajny i powodujący duże ograniczenia. Na próżno szukać w cennikach japońskiego producenta aut na prąd. Ale jest Toyota Mirai, która ma być, a w zasadzie już jest, kolejnym milowym krokiem w motoryzacji. Tak jak kiedyś hybrydy. To właśnie Mirai zdaniem Toyoty ma wprowadzić motoryzację w nowy wymiar.
Auto doczekało się już nawet drugiej generacji. Wyładniało, urosło i co ciekawe znalazło się w regularnej sprzedaży w sieci Toyoty w Polsce. Cena? Zależy od wersji wyposażenia. Tańsza Prestige kosztuje 299 900 zł, droższa jest Executive i wymaga 15 tys. dopłaty.
Jak w zwyczajnej hybrydzie
Wyposażenie wersji Prestige standardowo obejmuje system oczyszczania powietrza, dwustrefową klimatyzację automatyczną, inteligentny kluczyk, główne światła Bi-LED, światła do jazdy dziennej LED oraz 19-calowe koła aluminiowe z oponami 235/55 R19.
Na pokładzie są także podgrzewane przednie fotele, system multimedialny z kolorowym ekranem dotykowym o przekątnej 12,3”, system audio JBL z 14 głośnikami oraz interfejsem Android Auto i Apple CarPlay, nawigacja w języku polskim z 3-letnią aktualizacją map.
Do standardowego wyposażenia należy także pakiet systemów bezpieczeństwa czynnego Toyota Safety Sense, zawierający inteligentny tempomat adaptacyjny, układ wczesnego reagowania w razie ryzyka zderzenia z systemem wykrywania pieszych i rowerzystów, układ ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu z funkcją powrotu na zadany tor jazdy, asystenta utrzymania pasa ruchu, układ rozpoznawania znaków drogowych oraz automatyczne światła drogowe. Ponadto samochód otrzymał w standardzie system wykrywania zmęczenia kierowcy, system automatycznego powiadamiania ratunkowego oraz system wspomagający pokonywanie podjazdów i zjazd ze wzniesienia.
Pakiet za 35 tys.
Wersja Executive Toyoty Mirai jest bogatsza o system kamer 360 stopni, bezprzewodową ładowarkę telefonu w konsoli centralnej, tapicerkę ze skóry syntetycznej, podgrzewanie kierownicy i skrajnych foteli w drugim rzędzie oraz system monitorowania martwego pola w lusterkach, układ wykrywania przeszkód zapobiegający kolizjom podczas manewrów, system ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu pojazdu i system adaptacyjnych świateł drogowych.
Jakby komuś było mało wersję Executive można wzbogacić o pakiet VIP Black lub VIP White w cenie bagatela 35 tys. zł. Oba pakiety zawierają 20-calowe felgi aluminiowe z oponami 245/45 R20, trzystrefową automatyczną klimatyzację, wentylację przednich foteli oraz pamięć ustawień fotela kierowcy i kolumny kierownicy. Kierowca otrzymuje także takie udogodnienia jak wyświetlacz projekcyjny HUD, cyfrowe lusterko wsteczne z kolorowym wyświetlaczem oraz system automatycznego parkowania. Pasażerowie z tyłu mogą korzystać z konsoli centralnej oraz panelu sterowania funkcjami multimedialnymi w podłokietniku w drugim rzędzie siedzeń. Dach panoramiczny z elektrycznie sterowaną roletą zwiększa przyjemność podróży. Wszystko jak w zwyczajnej hybrydzie Toyoty.
Toyota Mirai 2
A czym jest napędzana Toyota Mirai? Podobnie jak w przypadku auta pierwszej generacji Mirai to nic innego jak samochód elektryczny napędzany prądem, który jednak sam sobie na bieżąco produkuje. Właśnie z ogniw paliwowych, które trzeba zasilać ciekłym wodorem tankowanym na stacji. Na razie nie ma takich w Polsce. A dokładniej mówiąc, są, ale nie do komercyjnego użytku. Komercyjne mają dopiero powstać. Ich budową zainteresowane są najwięksi polscy producenci paliw, jednak mimo zapowiedzi stacji nadal brak. Najbliższa działająca jest jak na razie w Berlinie.
Nie przeszkadzało to jednak Zygmuntowi Solorzowi biznesmenowi inwestującemu w rynek energii, w zakupie floty 40 Toyot Mirai. Po co, skoro nie ma ich, gdzie zatankować? Jak zapowiedział polski Elon Musk, stacje wybuduje sobie sam. Pierwszą w okolicy Konina i to jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Właśnie tam działa należący do Solorza koncern energetyczny ZE PAK (Zespół Elektrowni Pątnów Adamów Konin), który planuje stworzyć potężną elektrownię fotowoltaiczną. Druga stacja wodorowa ma ruszyć nieco później, bo do września, ale zlokalizowana będzie w Warszawie.
Napęd elektryczny
A co z tym napędem Miraia? Pod maską wodorowej Toyoty pracuje silniki elektryczny o mocy 182 KM i momencie obrotowym 300 Nm. Jednostka zużywa prąd, który powstaje w wyniku reakcji wodoru z tlenem. Jedynym produktem ubocznym tego procesu jest woda. Czysta woda, którą można nawet wypić.
Tańsza niż Diesle?
A teraz najważniejsze. Mirai zużywa średnio 1 kg wodoru na 100 km (producent podaje 0,84 kg/100 km). Na stacji w Berlinie jego cena to 40 zł za kilogram. Jak nietrudno przeliczyć, przejechanie stu kilometrów wodorowym samochodem to zatem koszt około 40 złotych. Jak to się ma do aut elektrycznych albo starych poczciwych samochodów spalinowych?
Za 7 litrów ON, czyli oleju napędowego, które będziemy potrzebowali na przejechanie 100 km — zapłacimy 35 złotych. Za 15 kW prądu w domowej sieci potrzebnych do naszego elektryka — zaledwie 9 zł, jednak na stacji szybkiego ładowania te same 15 kW to już wydatek około 35 zł.
Koniec z węglem
Może i koszt nie jest zachęcający, biorąc pod uwagę wysoki, wyższy nawet niż auta elektryczne, koszt zakupu, jednak ważne jest to, że tankowanie wodoru trwa tyle, co zwyczajne tankowanie paliwa. A w zasadzie będzie trwało, jak powstaną stacje.
W samochodzie wodorowym istotne jest jednak co innego. By wyprodukować prąd, nie potrzebujemy elektrowni węglowej ani nawet elektrowni OZE (odnawialnych źródeł energii). Prąd wytwarzamy sobie sami, z wodoru, który to z kolei wyprodukować można ze wszystkiego, nawet ze śmieci.
Pozbywamy się zatem dwóch najbardziej dyskusyjnych elementów, które zniechęcają do aut elektrycznych: akumulatorów, które same w sobie są szkodliwe dla środowiska i z którymi w zasadzie nie wiadomo co później robić oraz wątpliwego źródła energii np. elektrowni węglowych.
Akumulatorom mówimy nie
Skoro Mirai to samochód na prąd, to gdzie ma ciężkie akumulatory? To właśnie zasadnicza różnica między autem akumulatorowym a wodorowym. W aucie na wodór ich po prostu nie ma. W ich miejscu Toyota zmieściła trzy zbiorniki na wodór, które ważą 100 kilogramów. Potrafią pomieścić zapas wodoru na przejechanie 500 km. A tlen Mirai czerpie z powietrza.