USA i UE szykują dodatkowe cła na auta z Chin. Co na to Pekin?
To, że Unia Europejska wprowadzi cła na samochody z Chin jest niemal przesądzone. USA już zapowiedziało taryfę w wysokości 100%, ale Pekin nie pozostaje w tej sytuacji bezczynny. Z kolei szef koncernu Stellantis – Carlos Tavares – uważa, że cła nie wyjdą nikomu na dobre.
Dochodzenie Komisji Europejskiej w sprawie ewentualnej pomocy chińskiego rządu tamtejszym firmom motoryzacyjnym trwa już od września 2023 roku. W marcu br. władze Unii Europejskiej nakazały rejestrację celną wszystkich aut chińskich, jakie przybywają do Europy.
Z kolei Stany Zjednoczone niedawno ogłosiły informację o podniesieniu stawek celnych na elektryki z Państwa Środka. Mają się one zwiększyć z obecnych 25 do 100%. Chińczycy właśnie zapowiedzieli odwet.
Chińczycy też wprowadzą cła
Lin Bin z Chińskiego Centrum Technologii i Badań Motoryzacyjnych na łamach gazety Global Times (bliskiej Komunistycznej Partii Chin) przyznał, że zwrócił się do Pekinu z prośbą o podniesienie ceł importowych na auta o pojemności silnika przekraczającej 2,5 litra.
Stanowią on ponad 30% całkowitego importu z krajów Unii Europejskiej. Co ciekawe, obecnie obowiązujące zasady Światowej Organizacji Handlu, pozwalają na ustalanie stawek ceł na poziomie do 25%.
Poza tym Chiny w odpowiedzi na dochodzenie antysubsydyjne wszczęły własne śledztwo. Jeśli potwierdzą się przypuszczenia tamtejszych śledczych, Państwo Środka wprowadzi cła na wino i produkty mleczne. Na liście znalazły się również... samoloty z Unii Europejskiej.
Decyzja do 5 czerwca
Komisja Europejska swoją decyzję odnośnie ceł ujawni do 5 czerwca tego roku. Biorąc pod uwagę dotychczasowe wypowiedzi szefowej tego organu – Ursuli von der Leyen – można być bardziej niż pewnym, że wprowadzi ona dodatkowe opłaty na auta elektryczne z Chin.
„Mogę zagwarantować, że poziom ceł, które nałożymy, będzie odpowiadał poziomowi szkód. Zatem będzie znacznie bardziej ukierunkowany i spersonalizowany” – mówiła von der Leyen podczas niedawnej debaty, zorganizowanej m.in. przez The Financial Times.
Jeśli decyzja o podwyżce zostanie podjęta 5 czerwca, nowe przepisy wejdą w życie 4 lipca. Na razie będą one miały charakter tymczasowy. Dlaczego? Muszą zostać ratyfikowane przez Radę Unii Europejskiej, co prawdopodobnie nastąpi dopiero jesienią przyszłego roku.
Na dziś dzień wiadomo, że dodatkowym cłom na auta z Chin sprzeciwiają się Niemcy. Niedawno również premier Szwecji – Ulf Kristersson – na zakończenie spotkania z kanclerzem Olafem Scholzem wspomniał o tym „złym pomyśle”, mogącym zagrozić światowemu handlowi.
Tymczasem von der Leyen nieustannie upiera się, że nie ma zamiaru wywołać wojny handlowej. Nałożenie ceł według szefowej KE ma ograniczyć ryzyko w stosunkach gospodarczych z Państwem Środka i przywrócić równowagę w stosunkach handlowych (TUTAJ przeczytasz o jakość chińskich aut).
Dodatkowe cła nie przyniosą nic dobrego?
Swoje niezadowolenie z powodu ewentualnych ceł do tej pory wyrażały głównie firmy niemieckie. Dlaczego? Otóż dla nich Chiny są bardzo ważnym rynkiem (TUTAJ przeczytasz, ile Chińczycy zarabiają na sprzedaży aut w Europie).
Szef Mercedesa zaapelował wręcz o obniżenie ceł na auta z Chin. „Nie podnośmy ceł. Jestem przeciwnikiem takiego ruchu. Myślę, że należy uczynić na odwrót i je obniżyć” – stwierdził Ola Kallenius na łamach The Financial Times.
Później w podobnym tonie wypowiedział się szef BMW – Oliver Zipse. „Europejski przemysł samochodowy, przynajmniej jeśli chodzi o BMW Group, nie poniósł znaczących szkód na skutek importu chińskich samochodów. W interesie Unii Europejskiej nie leży nakładanie dodatkowych ceł na te produkty” – powiedział Zipse podczas corocznej konferencji na temat wyników BMW.
Również szef koncernu Volkswagen – Oliver Blume – przyznał, że z niepokojem patrzy na rosnący protekcjonizm ze strony rządów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Do grona przeciwników ceł na auta z Chin dołączył także szef koncernu Stellantis – Carlos Tavares. Określił je jako pułapkę. Przyznał też, że cła nie będą zachęcać europejskich wytwórców do restrukturyzacji w celu sprostania konkurencji ze strony firm z Państwa Środka.
Cła wywołają inflację?
Według Tavaresa podniesienie ceł zwiększy inflację. Przyznał też, że walka z chińską konkurencją nie będzie łatwa. Według niego ma ona aż 30-procentową przewagę kosztową nad zachodnimi rywalami.
Portugalczyk uważa też, że Chińczycy są na dobrej drodze, aby zapewnić sobie sprzedaż w Europie na poziomie 1,5 mln aut rocznie. Czyli 10-procentowy udział w rynku.
„Jeśli pozwolimy rosnąć udziałowi chińskich producentów samochodów, to oczywiste, że stworzymy nadwyżkę mocy produkcyjnych” – mówi Tavares na łamach Reutersa.
Niezależnie od tego, co świat zachodni postanowi zrobić w sprawie ceł, Stellantis nadal będzie musiał stawić czoła chińskim konkurentom na innych ważnych rynkach, w tym w Ameryce Łacińskiej, Azji, Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Cła na terenie Unii Europejskiej niewiele więc zmienią dla tego koncernu, który w zeszłym roku kupił pakiet 21% akcji chińskiego Leapmotora. Przy okazji też powołał spółkę Leapmotor International. Ma w niej 51% udziałów.
Zgodnie z ustaleniami obu stron, zapewnia ona temu gigantowi wyłączne prawo do budowania, eksportowania i sprzedaży samochodów marki Leapmotor poza Państwem Środka (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).