Volkswagen jak Toyota? Będą ogromne inwestycje w… rozwój silników spalinowych

Jeszcze w 2021 roku Niemcy zarzekali się, że praktycznie zamrażają rozwój silników spalinowych. Teraz, w dobie ochłodzenia elektromobilności, Volkswagen zmienia plany i informuje o ogromnych inwestycjach w konwencjonalne układy napędowe. To samo niedawno ogłosiła Toyota, która wręcz mówi o rewolucji.
Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że marzenie o elektromobilności powoli upada. Jeszcze trzy lata temu poprzedni szef Volkswagena informował o tym, że rozwój silników spalinowych będzie zamrożony na rzecz aut elektrycznych.
„W tej chwili nie mamy w planach opracowywania całkowicie nowej rodziny silników spalinowych. Owszem, potrzebujemy ich jeszcze przez pewien czas. Muszę one być tak wydajne, jak to tylko możliwe” – mówił wtedy Ralf Brandstetter.
Z kolei niedawno przedstawiciele tej niemieckiej marki twierdzili, że od 2033 roku w Europie będą sprzedawać auta wyłącznie elektryczne. Teraz jednak zaciągają hamulec ręczny.
Ogromne pieniądze w rozwój silników spalinowych
O nowej strategii Volkswagena mogliśmy usłyszeć podczas niedawnej konferencji Future of the Car (przyszłość samochodu) w Londynie. Niemiecki producent oświadczył, że w miarę zmniejszania się zainteresowania samochodami elektrycznymi chce produkować więcej aut spalinowych, w szczególności hybryd plug-in.
W ubiegłym roku Volkswagen poinformował o przeznaczeniu aż 180 mld euro na rozwój aut elektrycznych nowej generacji. W dalszym ciągu inwestuje jednak w klasyczny rodzaj napędu.
Z tego względu, około 1/3 z tej kwoty wyda na utrzymanie konkurencyjności swoich aut spalinowych. Potwierdził to zresztą Arno Antiliz – dyrektor finansowy i operacyjny Grupy Volkswagen.
Oznacza to, że dotychczas stosowane jednostki napędowe będą modernizowane. Jednocześnie stanowi to odejście od wcześniejszych deklaracji, związanych z całkowitym postawieniem na elektromobilność.
Jeszcze w zeszłym roku szef firmy – Thomas Schafer – przyznawał, że silniki spalinowe to „stara technologia”. Obecnie jest on z kolei zdania, że „przyszłość jest elektryczna, ale przeszłość jeszcze się nie skończyła”.
Klienci nadal chcą aut spalinowych
Ruch Volkswagena wynika przede wszystkim z faktu, że klienci nadal chcą samochodów z tradycyjnymi jednostkami spalinowymi. Te ostatnie w przyszłym roku zostaną objęte normą Euro 7, która na szczęście nie jest równie wymagająca, jak jej początkowy projekt (TUTAJ o tym więcej).
Mimo tego, bardziej rygorystyczne przepisy, szczególnie dotyczące cząstek stałych z opon i hamulców, mogą uderzyć przede wszystkim w niewielkie i niedrogie samochody.
Na razie wiadomo, że Volkswagen skupi się na unowocześnianiu aktualnie stosowanych silników z rodziny TSI i TDI. Niewykluczone, że może też pójść w kierunku wytyczonym przez największe japońskie firmy motoryzacyjne (Mazda, Subaru, Toyota), które zapowiedziały wprowadzenie rewolucyjnych jednostek spalinowych.
Oczywiście, pod warunkiem, że rzeczywiście zrewolucjonizują one ten typ silników.
Tak ma wyglądać rewolucja Toyoty
O przyszłych silnikach niedawno wspominał Hiroki Nakajima – dyrektor Toyoty ds. technologii. Mają one mieć pojemność 1.5 lub 2.0. i móc być zasilane jednym z czterech rodzajów paliw do wyboru. Mowa o benzynie, wodorze, e-paliwie lub biopaliwie.
Poza tym będą się wyróżniać wyjątkowo wysoką wydajnością cieplną. Nakajima przyznał też, że mają mieć bardzo kompaktowe wymiary, co pozwoli na większą swobodę podczas projektowania przednich części nadwozi przyszłych modeli.
Nowe silniki będą częścią rozbudowanego układu hybrydowego. Nie wiadomo jednak, czy mają one wprawiać przednie koła w ruch, czy też będą stanowić generator prądu. Można stawiać dolary przeciw orzeszkom, że raczej należy liczyć na to drugie.
Tutaj przykład idzie wprost od chińskiego BYD-a, który niedawno pokazał hybrydę plug-in, zdolną pokonać 2100 km bez uzupełniania benzyny i prądu. W przypadku 1,5-litrowej jednostki benzynowej, stosowanej w tym napędzie, wydajność cieplna wynosi 46,06%.