Volvo C40 – rewolucja w motoryzacji (GALERIA)
Volvo twierdzi, że C40 to model przełomowy. Po pierwsze to auto, które produkowane będzie wyłącznie jako samochód elektryczny, po drugie zapowiada rewolucję w stylizacji i obsłudze, po trzecie wreszcie ma zmienić nasze podejście do zakupu auta. Co musisz wiedzieć o Volvo C40?
Co jak co, ale Volvo potrafi szokować. I nie chodzi wcale o to, że jako pierwsza marka na świecie, w 1959 roku seryjnie zaczęła montować trzypunktowe pasy bezpieczeństwa. Kilka ładnych lat temu Volvo ogłosiło, że nie będzie montować do swoich samochodów większych silników niż dwulitrowe. A zbiegło się to z premierą olbrzymiego XC90. W 2013 roku wszyscy łapali się za głowy, uznając, że to niemożliwe, bo przecież osiągi, moc, moment i przyspieszenie no i tak duże auto. Volvo jednak wytrwało w swoim postanowieniu i większych niż dwulitrowe czterocylindrowe silniki nie rozwijało. Nikt już z resztą o tym nie pamięta.
C40 kupisz on-line. Tylko on-line.
W ubiegłym roku z kolei Szwedzi zapowiedzieli, że ograniczają prędkość maksymalną wszystkich swoich samochodów do 180 km/h. W końcu Volvo zawsze dbało o bezpieczeństwo nie tylko kierowcy i pasażerów, ale także innych uczestników ruchu. Jaka była reakcja kierowców, nie trzeba chyba tłumaczyć. I co? I nic. Volvo się sprzedają, nikt o prędkość nie pyta.
Ostatnio znowu zrobiło się głośno o Volvo. Tym razem za sprawą planów, jakie ogłosiła szwedzka, ale należąca do Chińczyków marka. Otóż w 2030 roku, nie kupisz już nowego spalinowego Volvo. Koniec i bomba – jak pisał klasyk.
Za osiem lat wszystkie samochody marki Volvo będą elektryczne. Nie tam jakieś hybrydy, hybrydy plug-in, czy innego rodzaju dziwactwa. Czysty prąd, silniki elektryczne, ekologia i naturalne materiały. Żadnej prawdziwej skóry. Pierwszym z siedmiu nowych modeli jest C40. Na tym jednak Volvo nie kończy rewolucji, bo jak zapowiedziano, C40 kupisz wyłącznie on-line.
To prawda wszystko to brzmi jak wizje z eseju Stanisława Lema „Fantastyka i futurologia”, jednak w tym przypadku istnieje duże prawdopodobieństwo spełnienie obietnic. Tym bardziej że już kolejne marki idą śladami Volvo. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
C40 ni to XC, ni to C
W zasadzie nie wiadomo, czym jest C40, bo to ani kolejny samochód z rodziny XC, ani kontynuacja serii C. Śmiem jednak twierdzić, że dla pokolenia C, czyli ludzi młodszych od pokolenia milenialsów, wychowanych w czasach internetu i aplikacji, nie ma to absolutnie żadnego znaczenia.
Bez odniesień do historii i przeszłości, C40 to po prostu crossover w stylu coupé na stałe połączony z internetem, wspierający kierowcę i pasażera we wszystkim, co dla niego ważne. Ot, samochód on-line. Jak smartfon. Nikt nie pyta o procesor, pamięć czy funkcje, czyli silnik, napęd i systemy wsparcia. Te przecież wgrasz sobie później, w zależności od potrzeb.
Idę o zakład, że dla przyszłych klientów C40, nie ma tak naprawdę znaczenia czy pod maską pracuje jeden, czy dwa silniki elektryczne. Tak dla ścisłości, siniki nie są umieszczone nawet pod maską, a na obu osiach. Ich potencjał to 400 KM i 660 Nm. Co pozwala na sprint do setki w 5 sekund. Pamiętacie jednak o decyzji Volvo w sprawie prędkości? Tak C40 szybciej niż 180 km/h nie pojedzie.
Cyfryzacja, czyli to, co klienci lubią najbardziej
C40 to także pierwsze auto, na którego pokładzie Volvo udostępnia pełen pakiet rozwiązań cyfrowych. To m.in. pokładowa nawigacja Google Maps i obsługa sklepu Google Play oraz wszystkie inne rozwiązania giganta z Mountian View.
Co więcej, samochód Volvo będzie się aktualizował on-line, bez konieczności pojawiania się w serwisie. Uptade OTA (Over The Air) to dzisiaj standard dla smartfonów, tabletów i… aut Tesli. W świecie motoryzacji to jednak nadal brzmi fantastycznie, a przecież daje możliwości na dodatkowe korzyści. Wyobraźcie sobie na przykład sytuację, w której wasze Volvo ma za mało mocy. Dwa kliki i pakiet dodatkowych koni mechanicznych kupiony.
Jeśli więc ktoś pyta, jaka jest przyszłość motoryzacji, no to Volvo jest tutaj najlepszą odpowiedzią. I to nie przyszłość za 30, 20 czy 10 lat. Motoryzacja za pięć lat, będzie zupełnie inna niż dzisiaj. Kupujcie więc auta z silnikami V8, póki są i póki można nimi jeździć. Może to być choćby poprzednie Volvo XC 90 V8, bo przecież i takie kiedyś występowało (4,4 l. V8).