Wysyłasz nagranie z wyczynami pirata? Dostaniesz wezwanie na przesłuchanie

Masz film lub zdjęcia, na których zarejestrowałeś przewinienie innego kierowcy? Zastanów się, czy warto przesłać materiał policji lub straży miejskiej. Na „donosiciela” czeka osobiste złożenie zeznań, a w przypadku niestawienia się – grzywna, a nawet zatrzymanie i doprowadzenie.
Zwykle zgłoszenie łamania przepisów drogowych przez innego kierowcę jest proste i łatwe. Można to zrobić, korzystając ze specjalnych skrzynek e-mail a nawet aplikacji. Co więcej, zarówno policja w ramach akcji „Stop agresji na drodze”, jak i straże gminne zachęcają do „donoszenia". Mundurowi jednak nie wspominają, że autorzy nagrań mogą narazić się na potencjalne kłopoty.
Zgłoszenie łamania przepisów – procedura
Bez względu na to, w jaki sposób i do kogo zgłaszamy dowody na łamanie przepisów drogowych, musi ono zawierać wymagane dane. Oprócz zdjęcia czy filmu, na którym widać wykroczenie, należy podać datę i godzinę oraz miejsce zdarzenia. Kluczowy jest również numer rejestracyjny pojazdu. Koniecznie trzeba wpisać także swoje dane. Czy to wystarczy, aby można było ukarać sprawcę? Teoretycznie tak. Na tej podstawie służby mogą ustalić właściciela pojazdu i wezwać go na przesłuchanie. Jeśli przyzna się do winy, zostanie ukarany mandatem, a jeśli będzie zasłaniał się niepamięcią – grozi mu kara za brak wskazania sprawcy. Grzywna wynosi nawet 8000 zł, a minimalnie 400 zł.
Możliwy jest jeszcze inny scenariusz. Kierowca ma prawo odmówić przyjęcia mandatu. W takim przypadku sprawa zostaje skierowana do sądu. Co to oznacza dla autora filmu? Niemal na pewno zostanie wezwany do złożenia zeznań.
Zgłoszenie łamania przepisów – nie muszą, ale wzywają
Jednak w praktyce, zanim służby zajmą się sprawą, często rozpoczynają ją od wezwania autora nagrania na przesłuchanie. Co istotne, kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia przewiduje taką możliwość, ale nie jest to obowiązkowe działanie. W jakim celu więc mundurowi chcą spotkać się z nagrywającym? Zwykle tłumaczą to potrzebą uściślenia zeznań i zadania dodatkowych pytań. To jednak często nie przynosi skutku, ponieważ wezwany po kilku miesiącach nie pamięta nic więcej, niż widać na filmie.
W praktyce stosowanie takiej procedury działa dość odstraszająco na „donosicieli”, o czym przypomina już samo wezwanie. Na świadka, który bez usprawiedliwienia nie stawi się, nakładana jest kara porządkowa od 50 do 1000 zł. W razie ponownego niezastosowania się do wezwania – od 100 do 1500 zł. W przypadku spraw karnych grzywna wynosi do 3000 zł. Można również zarządzić zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie przez policję.
Nie będzie zmian w prawie dla „donosicieli"
Biorąc pod uwagę, że przesłuchanie autora filmu wymaga od niego straty czasu oraz zwalniania się z pracy, wiele osób nie chce pomagać w „ściganiu” piratów drogowych. Czasem dochodzi wręcz do kuriozalnych sytuacji. Zdarzają się przypadki, w których nagrywający zostaje ukarany, a nie faktyczny sprawca. Przekonał się o tym mieszkaniec Krakowa. Zarejestrował nieprawidłowo zaparkowane auto. Jednak po przesłaniu zdjęcia nie stawił się na przesłuchanie, za co straż miejska wystawiła mu karę porządkową – 300 zł, natomiast kierowcy, który zaparkował w miejscu zabronionym, groziła kara jedynie 100 zł.
CZYTAJ TEŻ: Wezwanie za wycieraczką – co grozi za ignorowanie?
Z tego powodu do sejmu trafiła nawet petycja dotycząca zmian w prawie. Jej autor zaproponował zapis, zgodnie z którym „nie wymaga się przesłuchania w charakterze świadka osoby zgłaszającej wykroczenie drogowe, która przesłała nagranie z kamery samochodowej, z którego to nagrania oraz załączonego opisu tej osoby jasno wynika przebieg zdarzenia, a obwiniony w toku postępowania przygotowawczego przyjął mandat karny”.
Komisja do Spraw Petycji odrzuciła ten pomysł. Według niej „osiągnięcie stanu udowodnienia, czy też, idąc dalej, ustalenie rzeczywistego przebiegu zdarzenia, każdorazowo łączy się z przeprowadzeniem czynności dowodowych. Z perspektywy osób trzecich mogą one budzić wątpliwości, mogą być uznawane za niezasadne, niemniej jednak to organ prowadzący sprawę ma pełne rozeznanie co do potrzeby ich realizacji”.