Na co czwartym zdjęciu z fotoradaru jest auto z zagranicy. Mandat dostaje mniej niż 5 procent

Ponad ćwierć miliona wykroczeń, które zarejestrowało Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w 2024 r., zostało popełnionych przez kierowców poruszających się autem zarejestrowanym w innym kraju. Tylko niecałe 12 tys. sprawców tych wykroczeń otrzymało mandat.
Dla sporej części kierowców nasze fotoradary i kamery Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) to jedynie straszaki. Zagraniczni piraci drogowi czują się zupełnie bezkarni. Ryzyko zapłacenia mandatu jest znikome. Efekt? Blisko jedna czwarta wykroczeń przyłapanych przez urządzenia do automatycznej kontroli jest popełniana przez auta z obcymi rejestracjami.
Efektywność fotoradarów – 60% ukaranych, ale bez obcokrajowców
Inspekcja Transportu Drogowego, a konkretnie jej „fotoradarowa” komórka – CANARD – w ubiegłym roku zarejestrowało prawie 1,17 mln wykroczeń. Spośród nich aż 1,056 mln zdjęć nadawało się do dalszego procedowania. Urzędnicy wystawili łącznie 568 549 mandatów, co daje skuteczność karania na poziomie 59,72%. Warto zaznaczyć, że ten wskaźnik dotyczy także spraw z 2023 roku, ponieważ ITD ma 12 miesięcy na ukaranie sprawcy. Ostateczne dane za 2024 rok poznamy dopiero w przyszłym roku.
Tak niski poziom egzekwowania mandatów wynika z obowiązujących przepisów, które utrudniają szybkie i skuteczne nakładanie kar za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary. Dodatkowo, wielu kierowców potrafi wykorzystać luki w systemie, by uniknąć odpowiedzialności. Jedną z popularniejszych metod jest tzw. „sposób na Ukraińca”. Kierowcy, chcąc uniknąć nawet 5000 zł grzywny i 15 punktów karnych, wskazują jako sprawcę osobę zza wschodniej granicy. W praktyce uniemożliwia to wyegzekwowanie kary.
Zagraniczni piraci drogowi – od 2 do 6% dostaje mandat
Jak się jednak okazuje, wskaźnik ukaranych nie jest tak fatalny, jak mogłoby się wydawać. Nielegalny proceder wskazywania „kierowców z Ukrainy" przez naszych kierowców, też nie jest aż tak powszechny, jak można sądzić. Okazuje się bowiem, że w ubiegłym roku aż na 252 577 zdjęciach z fotoradaru było uwiecznione auto z zagraniczną tablicą. Z czego 152 272 to pojazdy zarejestrowane w UE, a 100 305 pochodziło z tzw. krajów trzecich. To oznacza, że stanowiło to 24% wszystkich fotografii, które zostały użyte do ścigania sprawców przekroczenia prędkości lub przejazdu na czerwonym świetle.
Biorąc pod uwagę ogólną 60% skuteczność karania, można by się spodziewać, że ponad 150 tys. kierowców z innych państw dostało grzywnę z CANARD. Tymczasem w ubiegłym roku było to zaledwie 11 951 przypadków (4,73% ukaranych sprawców). W tym przypadku zdecydowana większość – bo 9654 – trafiła do kierowców z tablicami z UE (skuteczność karania – 6,33%), a tylko 2297 (skuteczność 2,29%) do tych spoza krajów wspólnoty.
Dlaczego obcokrajowcy są bezkarni?
Winne są nasze procedury – a właściwie ich brak. Jeśli zagraniczny kierowca zostanie zatrzymany przez policję w Polsce, musi liczyć się z koniecznością zapłacenia grzywny na miejscu. Natomiast w przypadku automatycznej kontroli, trzeba najpierw ustalić adres sprawcy, aby przesłać mu korespondencję. I tu pojawia się problem. Tylko w przypadku „unijnych” pojazdów Krajowy Punkt Kontaktowy (KPK) umożliwia służbom wysłanie zapytania o dane adresowe sprawców wykroczeń. Niestety, jeśli kierowca np. z Niemiec nie odpowie na korespondencję, praktycznie nie ma możliwości nałożyć na niego mandat.
Być może z tego powodu wszystkie służby w ubiegłym roku wystąpiły do KPK tylko 87 924 razy o dane pojazdów z zagranicy – przypomnijmy, tylko CANARD zarejestrował ponad 152 tys. aut z krajów UE.
Jeszcze gorzej sprawa przedstawia się w przypadku pojazdów z krajów nienależących do wspólnoty. Brak umów międzynarodowych nie daje szans na szybkie zdobycie adresu korespondencyjnego właściciela samochodu. Sprawa czeka więc rok i się przedawnia.
Ustawa fotoradarowa, uderzy w piratów z innych krajów
Mimo trudności w karaniu, udało się nałożyć mandaty na blisko 12 tys. obcokrajowców. Nieoficjalnie wiadomo, że w zdecydowanej większości były to auta ciężarowe. W tym przypadku przepisy pozwalają inspektorom podczas kontroli drogowej sprawdzić, czy dany samochód nie został uwieczniony przez fotoradar lub kamerę. Jeśli tak – jego kierowca musi uiścić grzywnę.
Podobne rozwiązanie w tzw. ustawie fotoradarowej ma dotyczyć wszystkich pojazdów, również tych osobowych. Docelowo w ramach Centralnej Ewidencji Pojazdów (CEP) zostanie utworzona „czarna lista”. Będą na nią trafiać właściciele pojazdów z UE i z Polski, jeśli zignorują korespondencję z CANARD. Znalezienie się na niej będzie oznaczać utratę dowodu rejestracyjnego podczas kontroli drogowej przez jedną z uprawnionych służb.
W przypadku pojazdów zarejestrowanych poza wspólnotą już po wykonaniu zdjęcia auta trafią na listę. W razie kontroli drogowej lub przy przekraczaniu granicy UE – kierowca będzie musiał zapłacić karę albo auto trafi na parking depozytowy.