Zielone światło to nie pierwszeństwo. Co zatem oznacza?
Widzisz zielone światło, myślisz — droga wolna, to ja mam pierwszeństwo Teoretycznie tak, ale w praktyce zielone światło to tylko informacja, że z innych kierunków żaden pojazd nie powinien nadjechać. Dla wielu kierowców i pieszych nie zawsze jest to takie jasne.
Zielone światło wcale nie świadczy o pierwszeństwie przejazdu. I choć dla wielu może być to zaskakujące, formalnie wynika to wprost z kodeksu ruchu drogowego. Zielone światło daje jedynie uprawnienie do wjazdu na skrzyżowanie. Nic więcej.
Co jest ważniejsze niż „zielone”?
Przykład? Jeżeli na skrzyżowaniu z jakichś powodów znalazł się inny pojazd i tam stoi, nie oznacza to, że jeśli nawet mamy zielone światło, możemy na nie wjechać. To powszechny błąd widoczny na każdym zakorkowanym skrzyżowaniu. Pchające się samochody, wjeżdżające na zielonym „bo przecież mam światło”.
Jak opowiada Marcin Kukawka, instruktor jazdy szkoły High, sam kiedyś doświadczył podobnego zachowania.
Samochodem nauki jazdy wjechałem kiedyś na skrzyżowanie na zielonym świetle. Nagle uderzył w nas tramwaj, który również, jak się później okazało, miał zielone światło. Winę w tym wypadku poniósł kto? Motorniczy, który przed wjazdem na skrzyżowanie, nawet na zielonym świetle, musiał sprawdzić, czy ma wolny przejazd – tłumaczy Kukawka.
Winny na zielonym
Piesi, podobnie jak kierowcy samochodów, również utożsamiają zielne światło z pierwszeństwem. To błąd. Zielone światło dla pieszych nie jest bezwzględnym uprawnieniem do przejścia przez przejście. – Jeśli pieszy się rozejrzy i widzi nadjeżdżający pojazd, to musi zastosować zasadę ograniczonego zaufania – wyjaśnia Kukawka.
Właśnie dlatego w kodeksie pojawiają się zapisy o zachowaniu ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu i zachowaniu szczególnej ostrożności. Takimi miejscami są skrzyżowania i przejścia dla pieszych, czyli zebry.
Ograniczone zaufanie
Dobrym nawykiem jest więc sprawdzenie przed przejściem przez jezdnię, czy nic nie nadjeżdża. I to nawet jeśli mamy zielone światło. Wchodzenie na zebrę trzymając przed oczyma smartfon, zdaniem instruktorów, jest niedopuszczalne. Nawet słuchawki w uszach mogą zmylić nasza czujność.
Poznański sąd miał kiedyś zdecydować, kto był winny w zderzeniu. Rowerzysta, czy kierujący pojazdem. A sytuacja wyglądała tak: kierujący pojazdem na czerwonym świetle wjechał na przejście dla pieszych. Na zielonym pojawił się tam rowerzysta. Z pozoru sprawa wydawała się oczywista. Skoro wjechał na czerwonym to winny – opowiada Kukawka.
Sąd orzekł jednak, że winnym wypadku był rowerzysta, i to, mimo że jechał na zielonym świetle. Kluczowy okazał się fakt, że rowerzysta nie przeprowadzał roweru po pasach, tylko wjechał na nie na kołach. Tym samym włączał się do ruchu, zjeżdżając z chodnika na jezdnie. Rowerzysta został uznany za sprawce wypadku, a kierowca samochodu dostał mandat za przejazd na czerwonym świetle – opisuję sprawę Kukawka.
Droga dla samochodów, chodnik dla pieszych
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół. Jezdnia, co wynika z przepisów, przeznaczona jest do ruchu pojazdów. Pieszy jest na niej w każdym wypadku gościem, choć ma pewne prawa wynikające z przepisów. To trochę tak, jak rowerzysta, który zawsze jest gościem na chodniku.
Przechodząc więc na zielonym świetle, zawsze spójrzmy, czy nic nie nadjeżdża z lewej lub prawej strony. Podobnie w przypadku samochodów. Jadąc na zielonym, stosujmy zasadę ograniczonego zaufania. A jak już jesteśmy na pasach, zejdźmy z nich sprawnie i szybko. To nie miejsce do powolnego spacerowania a tym bardziej patrzenia w ekran smartfona. Zgodnie z ostatnią nowelizacją przepisów jest to zachowanie niedozwolone, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ.