Witam, dziś na sprzedaż oferuję swojego Lexusa GS350. Cóż można napisać – auto jeździ (prosto), skręca, hamuje... a do tego ten silnik: 300 koni V6 – zawsze ma chęć do „rozmowy”. Jakby tego było mało, to dokonuje tego przy 10,5 – 11 litrach w mieście i 8,5 – 9 litrach w trasie (przy 120-130 km/h). Miałem już kilka trzylitrówek na stanie i muszę Wam powiedzieć, że żadna z nich nie chciała spalić mniej niż 15 litrów... ja jestem tymi wynikami zachwycony do chwili obecnej.
A tak na poważnie, choć to było poważnie, to auto w moich rękach od ładnych kilku lat (chyba sześciu). Dzielnie przewiózł moją rodzinę przez pół Europy. Zrobiliśmy nim ze 150 tys. km bez najmniejszych problemów. Szczęśliwie udało się tego dokonać bez jakiejkolwiek kolizji. Oczywiście nie obyło się bez „parkingowych uciekinierów”, którzy chętnie odciskali swój ślad na moim aucie. Tak więc auto posiada drobne odciski, zarysowania, oparcia o zderzaki itp. „marketowo - parkingowe niespodzianki”. Czas też dał o sobie znać w postaci korozji na przedniej masce (a myślałem, że aluminium nie koroduje – niestety myliłem się) ale jak się okazuje to typowa przypadłość tego modelu. Poza tymi mankamentami reszta wydaje się być ok i adekwatna do wieku i przebiegu auta. Praktycznie na każdym elemencie samochodu widnieją oryginalne naklejki producenckie (patrzcie zdjęcia) więc można przypuszczać, że nie dopadła go żadna poważna masakra drogowa.
Bardzo bogate wyposażenie – nie wiem nawet czy nie maksymalne, wspaniałe audio Mark Levinson. I tu znalazłem jeden mankament – samochód ma nawigacje, posiadam nawet do niej płyty ale nie umiem tego uruchomić. Stwierdziłem, że i tak nie warto poświęcać jej czasu, bo na komórce i tak jest aktualniejsza i o niebo lepsza. Więc jak ruszaliśmy w nasze wakacyjne wyprawy zawsze posługiwałem się telefonem.
Auto pochodzi z rynku amerykańskiego. Udało mi się ustalić, że pierwszym właścicielem był muzyk-lutnik. Następnie, od niego odkupiła go jego współpracownica (też związana z muzyką poważną – nawet wraz z samochodem odziedziczyłem nuty i płyty z muzyką poważną). Pochodziła z Wielkiej Brytanii więc sprowadziła go do Anglii. Następnie nasi dzielni rodacy ściągnęli go do Polski (ale nie w postaci kulki złomu – tylko w całości) i tak oto stałem się trzecim właścicielem auta (a pierwszym w Polsce). Przy kupnie sprawdzałem CarFaxa więc może uda mi się go odnaleźć... choć po tylu latach może być trudno.
Auto miało producencką akcję serwisową, którą wykonałem w serwisie Lexusa w Warszawie.
Żeby było uczciwie, to potencjalnemu nabywcy pragnę przypomnieć i uświadomić, że auto ma swój wiek i przebieg. Auto nie „pachnie fabryką” i nie błyszczy tak jak wyjeżdżał z niej. Na chwilę obecną, jak pisałem wyżej, jeździ, skręca, hamuje i ma ważne badania techniczne oraz OC.
Cóż, tak czy inaczej polecam auto i tę markę, która dała mi wiele satysfakcji z jazdy i mam nadzieję, że Wam też się odwdzięczy. Przyszedł czas na zmiany ale dalej pozostaję wierny Lexusowi :)
Macie pytania? - to lepiej dzwońcie, nie zawsze mam czas na pisanie (a tak naprawdę, to nienawidzę prowadzić rozmów przez sms'y – szybciej jest porozmawiać :)