Cześć, witajcie na mojej aukcji, gdzie oferuję nie tylko samochód, ale również kawałek swojego serca... i cierpliwości. Sprzedaję mojego ukochanego Opla Astrę IV, automat, z którym niestety muszę się rozstać – bo jak to w relacjach bywa, nadmiar picia zrujnował nasz związek. Jak już wspomniałam, Opel ma problem – sporo pije. Niekoniecznie wódki czy innych takich wysokoprocentowych napitków, tylko płynu chłodniczego i oleju. Oczywiście próbowaliśmy coś z tym zrobić.
Zgłosiliśmy się do mechanika – terapeuty od ciężkich przypadków – i padła diagnoza: „Proszę jeździć, testować... i modlić się.” No więc jeździłam, bo kto nie wierzy w cuda, ten nie ma Opla. Wydawało się, że problem nadmiernej konsumpcji płynów był rozwiązany na jakiś czas. Ale niestety, podczas wycieczki w góry (bo każdy związek potrzebuje odrobiny świeżego powietrza), mój Opel postanowił, że będzie dramatyczny. Przy jednym ze schronisk, niczym dym z Kaplicy Sykstyńskiej, wybuchły kłęby białego dymu z wydechu. Gdyby ktoś wtedy czekał na nowego papieża, byłby zawiedziony – to tylko mój samochód postanowił zrobić małe show. Do domu udało się jednak wrócić bez większych problemów, a terapeuta/mechanik/cudotwórca/złoty człowiek rozłożył bezradnie ręce na widok dobrze znajomego mu Opla, którego problem powrócił po wycieczce, która miała przecież wnieść coś nowego do naszej relacji.
Teraz, kiedy w grę wchodzi więcej terapii (i prawdopodobnie większy remont silnika), postanowiłam, że czas się rozstać. Może znajdziesz w nim to, czego ja nie mogłam – a może jesteś tym, który pomoże mu powrócić do dawnej świetności i balansu życiowego.
Auto nadal jeździ, choć z pewnymi emocjonalnymi (i mechanicznymi) traumami. Jeśli masz cierpliwość, smykałkę do napraw i spory zapas oleju oraz płynu chłodniczego, to może być miłość Twojego życia!
Chciałabym napisać, że nówka sztuka nieśmigana, stan igła i że Niemiec łzy ocierał ukradkiem, kiedy podpisywaliśmy umowę kupna sprzedaży, ale sumienie mi na takie kłamstewka nie pozwala. W dodatku samochód był kupiony od Polaka, który tak otwarcie płakać nie chciał przede mną. Jeździłam nim prawie 2 lata, głównie po okolicznych wioskach, więc przebieg ma stosunkowo niski.
Piesek ze zdjęcia nie jest w gratisie, ale można go pogłaskać podczas oglądania samochodu. Chociaż tego też nie polecam, bo nie jest zbyt przyjazny w stosunku do obcych.
Cena do negocjacji, bo jak wiadomo, serca (i silniki) można posklejać, ale wiąże się to z pewnym kosztem. Można dzwonić, ale mieszkam w strasznym wywiejewie, więc zazwyczaj nie mam zasięgu. Lepiej wysłać smsa, a ja wtedy wyruszę na poszukiwanie zasięgu i oddzwonię.