Crossovery zastępują samochody kompaktowe, a do tego producenci dają im coraz więcej stylu. Taki jest Volkswagen Taigo, czyli T-Roc z obniżonym dachem, w pakiecie R-line. Samochód niemalże idealny.
To już fakt, po niemal całkowitym skasowaniu segmentu D, coraz większe spadki sprzedaży widać w mocny segmencie C. Powodują go małe SUV-y i crossovery. Postanowiliśmy sprawdzić co do zaoferowania ma VW Taigo w topowej wersji wyposażenia, ze średnim w gamie 110-konnym benzyniakiem i skrzynią DSG za około 115 tys. zł.
Taigo z założenia to ten bardziej life-stylowy crossover w gamie Volkswagena. Ma wiele wspólnego z modelem T-Roc, ale w przeciwieństwie do niego nie został zaprojektowany w Europie. Model ten powstał bowiem w Ameryce Południowej i po zmianach (deska, silnik, lampy) trafił do nas. Mimo tego, że Grupa Volkswagena sprzedawała już u nas modele produkowane np. w Meksyku, ten akurat powstaje w europejskiej fabryce koncernu w Hiszpanii.
Auto ma wyraźnie ściętą tylną linię dachu, jest więc modnym obecnie crossoverem stylizowanym na coupe, ale jego wygląd nie jest krzykliwy. Wystarczy pomyśleć o Nissanie Juke (zwłaszcza pierwszej generacji), którego stylistyka była dużo bardziej wyzywająca. Oczywiście testowanemu przez nas egzemplarzowi nieco sportowego sznytu dodaje pakiet R-line, ale dalej jest to dość niewyróżniające się z tłumu podobnych auto. Czy to dobrze? Dla jednych tak, dla innych nie. Generalnie jednak jeśli szukacie stylowego crossovera, to wersja R-line to obowiązek, w innych Taigo mocno traci (zwłaszcza na mniejszych kołach).
W środku nie odczujecie faktu, że Taigo dzieli płytę podłogową np. z Polo, bo miejsca jest tu jak w normalnym aucie kompaktowym. Jeśli mielibyśmy się czepiać – nieco więcej przestrzeni w klasie C jest na szerokość, ale nie jest to jakoś bardzo uciążliwe, no przynajmniej dopóki z tyłu nie usiądą trzy osoby. Miejsca na wysokości kolan jest bardzo podobnie jak w aucie kompaktowy (takim sprzed paru lat), a to co mocno zaskakuje to duża ilość miejsca nad głowami osób jadących z tyłu. Linia dachu sugeruje tu coś zupełnie innego, niż można doświadczyć. Duży plus także za dwa gniazda USB C z tyłu – to nie zawsze jest obecna w tym segmencie. Jak już jesteśmy przy tylnej kanapie, to brakuje tu nieco podłokietnika, szkoda też, że kanapa się nie przesuwa, jak ma to miejsce w innych modelach koncernu.
Dużym zaskoczeniem jest za to bagażnik – o pojemności 440 litrów – to dużo nawet gdyby porównywać Taigo z autami kompaktowymi, do tego linia auta nie sprawia, że bagażnik jest mało ustawny. Duża pochwała za to dla latynoskich projektantów.
Z przodu również nie brakuje przestrzeni. W pakiecie R-line znajdziemy inne fotele i kierownicę, oraz nakładki na pedały, ale próżno tu szukać sportowych wrażeń. Kierownica jest dość zwyczajna, fotele bardzo komfortowe. I dokładnie taki jest charakter tego modelu, który przecież nie ma nawet rasowej i mocnej wersji R, a jedynie pakiet wyposażenia.
Prosta jest obsługa pojazdu – dość typowa dla aut Grupy Volkswagena. Dobrze, że zrezygnowano tu z haptycznych przycisków kierownicy na rzecz normalnych. Są też dwa pokrętła przy wyświetlaczu komputera i większość funkcji ma normalne przyciski. Jedynie na panelu klimatyzacji nie ma normalnych klawiszy, co nieco utrudnia jej obsługę. To pewnie kolejny element, który w przyszłości zostanie zmieniony.
Wersja wyposażeniowa R-line dostępna jest z dwoma wśród trzech silników – z 1.0 TSI o mocy 110 KM i lepiej pasującym do wizerunku 1.5 TSI/150 KM. My do testu otrzymaliśmy słabszą, którą wyposażono w DSG (tu jest też oferowany manual). 100 KM to minimum do tego typu samochodu, ale przyznać trzeba że do miasta to moc w sam raz. W trasę z kompletem pasażerów może być już nieco gorzej, zwłaszcza gdy przyjdzie nam do głowy pomysł szybkiej jazdy po autostradzie, ale trochę nie do tego to auto zostało stworzone. Spalanie według producenta to od 5,8 do 5,9 l na 100 km, ale podczas tygodniowego testu głównie poruszaliśmy się na krótkich miejskich odcinkach, gdzie komputer pokładowy pokazywał nam nieco poniżej 8 l. To swoją drogą ciekawostka że Taigo nie ma żadnej wersji hybrydowej, a do miasta bateria chyba by się tu jednak przydała!
Doceniliśmy nastawy zawieszenia auta, które są mile sprężyste i nie mają zbyt wiele wspólnego z literką R na grillu. Mocno wspomagany układ kierowniczy (nawet w trybie jazdy Sport) to rzecz dyskusyjna, ale pasuje do stonowanego charakteru crossovera.
Jest dobrze i Taigo nadaje się na godnego następcę samochodów kompaktowych. Jeśli jednak szukacie w nim więcej R (a nie tylko R-line) to zdecydowanie polecamy wersję 150-konną. Dopłata do niej w R-line to około 15 tys. zł, a w racie wynajmu długoterminowego jeszcze mniej! Warto to przemyśleć. Jeśli jednak Wasz crossover ma przede wszystkim wyglądać i jeździć po mieście – motor 1.0 TSI o mocy 110 KM jest wystarczający.
- sporo miejsca z tyłu
- duży bagażnik
- sprężyste zawieszenie
- R-line to tylko stylistyka
- dość wysokie spalanie w mieście
- obsługa klimatyzacji do poprawy