Ford F-150 Lightning. Jeździłem pierwszym pikapem na baterie. WOW!
Ford F-150 to nie jakiś tam kolejny pikap. To legenda, instytucja i dla wielu amerykanów olbrzymia duma. I to dosłownie. Właśnie, dlatego Ford zdecydował, że kolejny Ford F-150, będzie także w wersji elektrycznej, czyli Lightning. I jest. Także w Polsce, choć tylko na chwilę.
Zacznę od złej wiadomość — oficjalnie Ford F-150 Lightning czyli BEV sprzedawany w Polsce nie będzie. Zresztą tak samo, jak zwykły spalinowy F-150. Ba, nawet nie trafią one do Europy. Nie ma takiej potrzeby, bo zapotrzebowanie na model w samych Stanach Zjednoczonych jest równie duże, jak jego gabaryty Lightninga. W skrócie mówiąc, to 6 metrów długości na 2 szerokości i 2 wysokości. Rozstaw osi to niebagatelne 3,7 metra. Pokażcie mi w Europejskie auto o takich wymiarach?
W Stanach Zjednoczonych Ford F-150 to ucieleśnienie amerykańskiego stylu życiu. Samochód do wszystkiego i na każdy rodzaj dróg. Dostępny w wersji małej i dużej, luksusowej i roboczej. Ten największy to Super Duty, czyli dokładniej taki sam jak Lightning. Teraz nie dość, że duży, to jeszcze wygląda atletycznie, nowocześnie i kanciasto.
Zestaw latarek i schody
Samochód wyposażony jest w gadżety, o których w Europie nikomu się nie śniło. Wyobrażacie sobie chowany w tylnej klapie schodki, by łatwiej dostać się na pakę. Do tego jest nawet poręcz, a wszystko rozkładane za pomocą trzech ruchów. Jest też miar na tylnej klapie i miejsce do pracy, czyli duży stół stolarski z miejsce na ściski. Taki trochę obwoźny warsztat z ponad dwudziestoma różnymi gniazdkami. Takimi na 230 V, znaczy 110 o mocy pozwalającej podłączyć domowe narzędzia.
Mało bajerów? No to jest jeszcze jeden — elektrycznie wysuwana dźwignia zmiany biegów. Po co? Żeby móc rozłożyć podłokietnik i stworzyć sobie biuro w dzikich lasach Minnesoty albo pustynnych rewirach stanu Utah. Acha, a gdyby zrobiło się ciemno, to na pokładzie Forda F-150 jest system oświetlenia auta z zewnątrz, uruchamiany z poziomu ekranu dotykowego. Bo o odpaleniu silnika ze smartfonu czy aktualizacji oprogramowania OTA, czyli zdalnej, nie ma nawet, co wspominać.
Do tego waga pokładowa pokazująca obciążenie 167-centymetrowej paki, hak i system, który automatycznie podczepi samochód pod przyczepkę (pickup sam wycofa i trafi w hak) oraz cała masa innych dostępnych za dopłatą przydatnych schowków, haczyków, systemów i adapterów.
Najciekawsze jest jednak to, że cały Ford F-150 Lightning może służyć za powerbank. Jak podaje producent na wypadek, gdyby wyłączyli sieć energetyczną, bateria zapewni energię przeciętnemu gospodarstwu domowemu na kilka dni.
400 litrów bagażnika z przodu
Wnętrze też nie jest mniej gadżeciarskie. Miejsca w nim pod dostatkiem, podłokietnik wielkością przypomina stolik, kabina CrewCab ma pięć normalnych miejsc, z czego tylna kanapa to nie ławka dla robotników dojeżdżających na budowę. Pełnowymiarowe miejsca są wygodne, a pod nimi zmieścił się jeszcze schowek na… narzędzia lub bagaż, choć na nie najlepsze miejsce wygospodarowano z przodu. Power Frunk to taki trunk, czyli bagażnik, ale z przodu, czyli front.
Tutaj dodatkowo otwierany elektrycznie, bo nikt nie miałby siły ani ochoto podnosić olbrzymich rozmiarów maski. Skoro pod nią nie ma tradycyjnego silnika spalinowego, to coś z miejscem trzeba było zrobić. No i zrobiono. 400 litrów, to przestrzeń bagażowa średniej wielkości auta kompaktowego. Bo wbrew pozorom duża paka w pikapie to coś kompletnie innego niż bagażnik w zwykłej osobówce.
Deska rozdzielcza nabrała osobowego wygląda, a na jej środku umieszczono duży poziomy ekran dotykowy ze wszystkimi systemami, jakie Ford stosuje w innych osobowych modelach. Jest nawet Sync najnowszej generacji. To taki ukłon w stronę wyznawców Tesli, którzy cały czas czekają na Cybertrucka. Sprawy się przeciągają, więc może skuszą się na F-150 Lightning.
F-150 to instytucja
Mimo sporej konkurencji wśród pikapów, a także pikapów elektrycznych to właśnie Ford jest tym naj. By zrozumieć, dlaczego wystarczy kilka faktów:
- Ford serii F to najlepiej sprzedający się pikap w USA od… 39 lat,
- od początku produkcji w 1947 r. doczekał się 14 generacji,
- Fordy z serii F powstawały w 12 różnych fabrykach w USA i 6 w Ameryce Południowej jednocześnie.
- dzisiaj F-150 produkowany jest w dwóch fabrykach na terenie Stanów Zjednoczonych,
- co 30 sekund z taśmy zjeżdża kolejny Ford z serii F,
- roczna produkcja wynosi ok. 800 tys. a milion sztuk
Co na to konkurencja? Jest duża. T0 choćby Chevrolet Silverado, Nissan Titan, Ram 1500, Toyota Tundra czy GMS Sierra. Ale elektryczny jak na razie jest tylko Ford F-150 Lightning.
Pikap tak, elektryczny nie
Owszem w Kalifornii, Waszyngtonie czy na Florydzie, z reguły na obu wybrzeżach, pikapy nie cieszą się aż tak wielką popularnością, jak w Oklahomie, Tennessee, Kentucky czy Montanie. Może nawet bardziej chodzi tu o napęd niż rodzaj nadwozia. Po prostu stany środkowe elektrykom mówią nie. Za sprawą Forda F-150 Lightning ma się to zmienić. Przynajmniej tak wymyślił sobie Ford.
Wielka trójka na prąd
Właśnie, dlatego pikap F-150 jest trzecim najbardziej rozpoznawalnym modelem Forda w wersji elektrycznej. Świat w 2019 wstrzymał oddech, gdy Ford zapowiedział, że kolejny Mustang będzie elektryczny. I co? Mach E rozbił bank. Rok później przyszła pora na nieco bardziej europejskiego dostawczaka — Transita w wersji elektrycznej. Teraz na pikapa F-150.
Od V6 do elektryka
A jaka jest dobra wiadomość? Że Ford F-150 Lightning to świetny samochód, który potwierdza, że zelektryfikować można wszystko. Owszem z autem zbudowanym na ramie jest znacznie łatwiej, bo olbrzymią baterię trakcyjną jest gdzie schować. Nie wymaga to budowania kosztownej i skomplikowanej platformy.
Właśnie, dlatego auto może dzielić wiele części ze spalinowym F-150, który cały czas dostępny jest z silnikami od V6 po 2,7 l. EcoBoost przez V6 3,3 l. Cyclone i V8 5.0 l. Coyote po wysokoprężne V6 3.0 l. Powerstoke. A to przekłada się na obniżenie kosztów produkcji, a co za tym idzie niską cenę wyjściową F-150. Choć trudno w to uwierzyć najtańszy ford F-150 kosztuje 22 tys. dolarów, czyli niecałe 100 tys. zł. Za wersję elektryczną trzeba wyłożyć przynajmniej 59 tys. dolarów, choć na początku mówiło się nawet o niższej niż 40. To jednak nadal 265 tys. zł, czyli mniej niż np. elektryczna Skoda Enyaq iV albo Volkswagen ID.5.
Podobnie jak Mustang Machu E, Ford F-150 Lightning ma dwie pojemności baterii do wyboru: 98 kWh lub 131 kWh. Wystarczyć ma to na sporo ponad 300 i dużo ponad 400 km zasięgu. Biorąc pod uwagę masę auta (blisko 3 tony), gabaryty, napęd na cztery koła oraz aerodynamikę cegły, wynik wydaje się nierealny.
Trzeba jednak przyznać, że nawet podczas krótkich jazd testowe trudno było zużyć cały prąd z baterii. A przyspieszenie rzędu 5 sekund do setki kusi do częstego wciskania pedału do podłogi.
Układ napędowy Forda F-150 Lightning tworzą dwa silniki elektryczne, które w podstawowej odmianie generują łączną moc 430 KM. W topowej 570 KM. W obu przypadkach samochód oferuje maksymalny moment obrotowy 1050 Nm i przyśpieszenie do 100 km/h w ok. 5 sekund.
Olbrzymią moc czuć przy każdym wciśnięciu pedału gazu. To niewiarygodne, z jaką zwinnością i lekkości taki kolos potrafi przyspieszać. I nie przeszkadza mu w tym napęd na wszystkie koła. Czuć, że Ford zrobił wszystko, by auto… się prowadziło. Właśnie dlatego pojawiło się po raz pierwszy w F-150 niezależne zawieszenie wszystkich kół.
Moim zdaniem
To słuszna decyzja, że Ford F-150 Lightning nie trafi do Europy. Auto jest wymyślone pod amerykańskie gusta i kropka. Potrafi jednak zachwycić swoją nie amerykańskością. Dobrze jeździ, jest komfortowy, nieźle wykonany i naszpikowany nowoczesnymi technologiami.
Ford chce utrzeć nosa konkurencji i w zasadzie już utarł, bo jako pierwszy wprowadził do sprzedaży elektrycznego pikapa. Ciekawe, co zrobi teraz cała masa rednecków, która w ukochanym przez siebie aucie znajdzie napęd „na prąd”. Pokochają czy znienawidzą? W odróżnieniu od Europejczyków oni 2035 nie będę musieli rezygnować ze spalinowych napędów. Będą mogli jedynie zrezygnować z Forda.
Patrząc jednak na rosnąca liczbę zamówień Lightninga, Ford może odetchnąć z ulgą i bardziej martwić się skąd brać mikro chipy niż tym, czy sprzedaż będzie na zadowalającym poziomie. Już jest.