Volkswagen ID.Life. Elektryk za 90 tys. zł już w 2025 roku.
ID. 3 miał być małym miejskim samochodem, który zrewolucjonizuje światową motoryzację. Pierwszy elektryczny Volkswagen okazał się jednak za duży i … za drogi. Pewnie dlatego niemiecki koncern ogłosił reasumpcję rewolucji i zaprezentował ID.Life — auto, które ma zrewolucjonizować miejską motoryzację.
Prosta i ponadczasowa stylistyka, która budzi sympatię to jedno, a wnętrze – zaprojektowane tak, by spełniało wszelkie potrzeby pasażerów – drugie. Oczekiwania młodych nabywców zaspokoją nie tylko cyfrowe rozwiązania rodem z iPhone’a. Dostępu do auta strzeże na przykład kamera, która po wykryciu twarzy właściciela odblokuje zamki. To coś w rodzaju samochodowego Face ID.
Dotykowa… zmiana biegów
Urządzanie wnętrza ID.Life można dopasować do swoich upodobań. Jak wyświetlacz smartfona. Raz może to być sala kinowa, kiedy indziej przytulny pokój do gier. Do tego indukcyjne ładowarki smartfonów w kieszeniach drzwi, kamery i dotykowe wyświetlacze.
Kamery i ekrany zastępują w ID.Life zarówno lusterka zewnętrzne, jak i lusterko w kabinie. A jeśli komuś mało ekranów dotykowych, to w ID. Life zmianą biegów, kierunkowskazami, sygnałem dźwiękowym i wycieraczkami steruje się… dotykowym „ekranem” na sześciokątnej kierownicy.
Podłączenie smartfona do systemu obsługi samochodu umożliwia kierowcy łatwe sterowanie nawigacją oraz funkcjami służącymi rozrywce i informacji, a także zapewnia dostęp online do wszystkich danych na temat pojazdu. Oznacza to, że samochód nie będzie miał własnej nawigacji, korzystać będzie z nawigacji smartfona. Podobne rozwiązanie przerabiała już Skoda w Fabii. Kilka lat temu takie rozwiązanie się jednak nie przyjęło.
Na pokładzie ID.Life znajdują się konsola do gry i projektor wideo. Ekran wysuwa się z tablicy rozdzielczej. Można również korzystać z innych, dodatkowych urządzeń podłączając je do 230 woltowego, 16-amperowego gniazdka w kabinie. Składane oparcia przednich foteli mogą służyć jako podparcie dla nóg pasażerów (patent z poprzedniej Skody Superb) wygodnie usadowionych na tylnej kanapie z oparciem rozłożonym tak, że filmy można oglądać w pozycji półleżącej.
Kino czy sypialnia?
Na tym jednak nie koniec, bo ID.Life ma aspiracje kempingowe. Po całkowitym złożeniu oparć przednich i tylnych siedzeń wnętrze miejskiego auta zmienia się w wygodne miejsce do spania.
Z przodu samochodu, w miejscu, w którym w zwykłych autach znajdują się osłona chłodnicy i reflektory, umieszczono panel przepuszczający światło. W ciągu dnia widać na nim trzy okręgi z satynowego szkła i łączącą je świetlną linię. Dwa zewnętrzne okręgi pełnią funkcję świateł pozycyjnych i do jazdy dziennej, środkowy jest obramowaniem dla emblematu Volkswagena.
W nocy włączane są matrycowe reflektory LED również znajdujące się za przezroczystym panelem. Taki sam świetlny wzór pojawia się z tyłu samochodu. W środku obydwu zewnętrznych okręgów umieszczono tam światła hamowania.
„Wióry” w lakierze
Za sprawą napędu elektrycznego, prostej formy i doboru materiałów we wnętrzu i na zewnątrz, ID.Life wpisuje się w politykę zrównoważonego rozwoju. W aucie, jak deklaruje producent, świadomie zrezygnowano ze skomplikowanych połączeń materiałowych, żeby nie utrudniać późniejszego recyklingu. W lakierze pokrywającym nadwozie wykorzystano z kolei zabarwione na niebiesko drewniane i tu cytat: „wióry”, które nadają bieli atrakcyjny odcień.
Tkanina, którą pokryto przednią maskę i dach samochodu, ma charakterystyczny wzór rombu i została w stu procentach wykonana z tworzywa uzyskanego w wyniku recyklingu plastikowych butelek PET. Można ją przytwierdzić do karoserii bez dodatkowych wzmocnień, stabilność tkaninie zapewniają komory z powietrzem pod odpowiednim ciśnieniem.
Mały akumulator duży zasięg
ID.Life powstanie na tej samej platformie co ID.3, jednak zmniejszonej na potrzeby aut segmentu A. Ma napęd na przednie koła, silnik o mocy aż 234 KM i akumulator o pojemności 57 kWh o zapewnić ma zasięg do 400 km.
Opony z łusek ryżu
Do produkcji opon Volkswagena ID.Life wykorzystano m.in. kauczuk wyprodukowany zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, krzemionkę z łusek ryżu, olej i żywice roślinne, a także kauczuk pochodzący z recyklingu. Skład komponentów z 37-procentową zawartością surowców odnawialnych i pochodzących z odzysku sprawia, że opór toczenia opony jest mniejszy (unijne oznaczenie A). Dodatkowo opony mają wyjątkowo niski poziom hałasu.
We wnętrzu ID.Life zrezygnowano z tworzywa sztucznego produkowanego w konwencjonalny sposób. Zamiast niego zastosowano materiały pochodzenia naturalnego oraz z recyklingu. Drewniane obramowanie tablicy rozdzielczej i przedniej szyby oraz kanapy i szyby z tyłu auta wykonano z certyfikowanego surowca ze znakiem FSC (Forest Stewardship Council). Tkanina ArtVelours Eco użyta do pokrycia foteli i wewnętrznej strony drzwi składa się w 71 procentach z tworzywa uzyskanego z przetwarzanych butelek PET i włókien ze zużytych T-shirtów. Fioletowa nić, z której wykonano ozdobne szwy, także została zrobiona wyłącznie z tworzywa z butelek typu PET. Proszek ze zmielonych starych opon jest z kolei jednym z głównych składników lakieru (Rubber Paint Lack) nadającego oryginalną strukturę elementom w okolicach progów i drzwi miejskiego elektrycznego Volkswagena.
To na razie koncept, ale…
Na szczęście ID.Life jest autem koncepcyjnym, choć VW zapowiada, że na jego podstawie wyprodukuje samochód, który dokona rewolucji w miejskiej mobilności. Auto na rynku pojawi się już za cztery lata, i kosztować będzie około 20 tys. euro. W Niemczech. Czy to oznacza, że w Polsce ID.Life miałby kosztować ok. 90 tys. zł?
Do tego czasu na rynku pojawi się naprawdę wiele samochodów elektrycznych. W końcu większość marek zapowiedziało, że przechodzi na e-mobilność, zgodnie z oczekiwaniami Unii Europejskiej. Już dzisiaj na rynku dostępnych jest całkiem sporo różnych elektryków. O większości pisaliśmy TUTAJ.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak przypuszczać, że wiele z recyklingowych pomysłów Volkswagena nie trafi do seryjnej produkcji. Dlaczego? Bo na ich przetwarzanie jest zbyt drogie. Swoją drogą o drewnianych elementach konstrukcyjnych w samochodach to już kiedyś słyszałem. Drewniany stelaż miała np. Syrena i Rolls-Royce. Bentley i wiele innych automobili. Tak się kiedyś po prostu budowało samochody. I to bez certyfikatów FSC.