Mandat z zagranicy. Jak zapłacić za kosztowną pamiątkę z wakacji?
Oprócz pięknych wspomnień, opalenizny i niezapomnianych przygód z wakacji czasami przywieźć można kosztowną pamiątkę – mandat z zagranicy. Pół biedy, jeśli dostaliśmy go na miejscu. Wtedy sprawa jest oczywista. Policjant nie wypuści nas bez zapłacenia mandatu. Ale co zrobić, gdy pamiątkę dostaniemy pocztą? Jak zapłacić mandat, gdy upomni się o nas policja z Niemiec, Włoch czy Chorwacji?
W czasach pandemii bardzo chętnie na wakacje jeździmy samochodem. Więcej o tym pialiśmy TUTAJ. Niektórym kierowcom cały czas się wydaje, że wykroczenia popełnionego kilka tysięcy kilometrów od miejsca zamieszkania nikt nie zauważy, a tym bardziej nikt o taki mandat się nie upomni. Mandat z zagranicy to jednak taki sam mandat, jak każdy inny. Czujne oko kamery jednak nie przepuści żadnej okazji, a jeszcze bardziej czujne urzędy odpowiadające za wymianę informacji zaczynają działać coraz sprawniej.
Potwierdzają to dane statystyczne. Liczba zapytań do Krajowego Punktu Kontrolnego przy Ministerstwie Cyfryzacji, korzystającego z bazy CEPIK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców) z roku na rok rośnie. A to właśnie do KPK spływają pytania o dane polskich kierowców, by później wysłać mandat z zagranicy. Płyną nie tylko z Niemiec, Włoch czy Chorwacji, ale z całego świata. Przynajmniej w teorii.
Mandat z zagranicy – jak to działa?
Obowiązek zapłacenia mandatu, grzywny lub kary za wykroczenia drogowe popełnione za granicą wynika z przyjętej w 2015 r. Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2015/413, której przepisy dotyczą ułatwień w zakresie transgranicznej wymiany informacji oraz przestępstw i wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego.
Oznacza to, że do 2015 roku popełniając wykroczenie drogowe za granicą, mogliśmy się czuć bezkarni. Rzadko kiedy, zagraniczne służby upominały się o adres polskiego kierowcy. Nie miały do tego narzędzi, procedura była nieokreślona i w zasadzie nie wiadomo było do kogo o takie dane się upomnieć i czy w ogóle takie dane zostaną im udostępnione.
Dyrektywa zmieniła wszystko. Reguluje ona zasady wystawiania i egzekwowania należności z tytułu mandatu zagranicznego. Upoważnia także służby, uprawnione do wystawiania kar za wykroczenia drogowe, do wszczęcia postępowania wobec kierowcy, który złamał przepisy ruchu, ale co najważniejsze daje organom możliwość i prawo wymiany informacji.
Jak nas znajdą?
Bardzo prosto. Wszystkie kraje członkowskie, w których obowiązuje dyrektywa Cross Border Enforcement, mają dostęp do baz danych samochodów i kierowców. Wystarczy wysłać zapytanie do Krajowego Punktu Kontaktowego i niemal z automatu takie dane otrzyma komisariat w Hiszpanii, Rumunii, Chorwacji, Włoszech czy Grecji. A później wystarczy już tylko wysłać list pod wskazany adres.
Jeśli samochód jest służbowy, list najpierw trafi do firmy lub leasingodawcy. Ten z pewnością o sprawie nie zapomni i prześle informację dalej, do użytkownika. To także ważna informacja, dla wszystkich, którzy użytkują samochód służbowy i nie mając zgody na wyjazd zagraniczny, jednak za granicę się wybiorą.
To także ważna informacja dla tych, którzy za kierownice wpuszczą osobę nieuprawnioną. Takie zapisy bardzo chętnie stosują leasingodawcy, a firmy muszą się do tego dostosować. Można się więc zdziwić, dostając po kilku tygodniach, oprócz pocztówki z zagranicy, wezwanie do szefa. Za takie zachowanie konsekwencje mogą być znacznie gorsze.
Jakie prawo obowiązuje?
Przy postępowaniu mandatowym zastosowanie ma tzw. klauzula miejscowa. Oznacza to, że kierowca poruszający za zagranicą musi przestrzegać lokalnych przepisów. W efekcie mandat zagraniczny przesłany do Polski zostanie wystawiony zgodnie ze stawką stosowaną w kraju, w którym wykroczenie zostało popełnione.
Niby to proste i oczywiste, ale w świetle prawa musi być jasno określone.
Pieniądze czy punkty?
Jeśli już przyjdzie nam zapłacić mandat, warto wiedzieć, że choć na mandacie widnieje liczba punktów za dane wykroczenie, to nie zostaną one przypisane do naszego konta. W różnych rajach funkcjonuje różnych system punktowy i póki co, te systemy nie są tożsame.
Taryfikator punktów karnych obowiązuje nas tylko w kraju zameldowania. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.
Za co można dostać mandat?
Niby oczywiste jest także to, za co można dostać mandat, ale to także wymaga sprecyzowania. Tym bardziej że coraz częściej dostajemy mandaty w formie nagrania lub fotografii, kilka tygodni po faktycznym popełnieniu wykroczenia drogowego.
Zatem w świetle przepisów międzynarodowych mandat można otrzymać w trzech przypadkach:
- jeżeli sprawca zostanie złapany bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia drogowego,
- w następstwie przeprowadzenia czynności wyjaśniających, odbywających się bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia,
- zaocznie, jeżeli wykroczenie, jakiego dopuścił się kierowca, zostanie zarejestrowane za pomocą odpowiedniego urządzenia rejestrującego lub przyrządu kontrolno-pomiarowego.
Mandat na miejscu
To najprostsza sytuacja. Łamiemy przepis, zatrzymuje nas policjant, nakłada mandat, my go przyjmujemy i trzeba go zapłacić od razu na miejscu.
W przeważającej większości przypadków policjant nie wypuści nas, dopóki nie zapłacimy mandatu na miejscu. Za granicą nie ma czegoś takiego jak mandat kredytowy. Czasami możemy zrobić to za pomocą karty na miejscu, czasami wymagać to będzie znalezienia banku i zrobienia przelewu.
Tłumaczenie, że nie mamy pieniędzy, że nie mamy karty, na nic się zdaje. Policjant może wtedy, do czasu wniesienia zapłaty, zatrzymać nawet nasz samochód. Nie obchodzi go, czy jedziemy na wakacje, czy z nich wracamy. Zapłacić trzeba i tyle. Dobrym gestem z jego strony, może być wspólna jazda do bankomatu.
Mandat zaoczny – wezwanie
Nieco inaczej wygląda procedura zapłaty za mandat, gdy otrzymamy go pocztą do domu, kilka tygodni po powrocie z wakacji.
Najczęściej przesyłka trafia do naszej skrzynki. Dokumenty zawierają szczegółowe informacje dotyczące miejsca popełnienie wykroczenia, fotografię oraz kwotę mandatu. Tak jak w przypadku mandatu wystawionego w Polsce.
Co może różnić oba mandaty? Dziwaczny login i hasło, dzięki któremu, może my się zalogować na stronę internetową „operatora” naszej sprawy i tam uregulować wszelkie należności, bez konieczności odsyłania dokumentów.
Możemy wskazać też kierowcę, który widnieje na fotografii, jednak w przypadku zagranicznych mandatów, nikt raczej o to nie pyta. Za wykroczenie odpowiada bowiem właściciel pojazdu i to on będzie ścigany o zapłatę, bez znaczenia kto siedzi za kierownicą.
Właśnie dlatego czasami możemy znaleźć w przesyłce tzw. formularz odpowiedzi. Jego celem jest wskazanie kierowcy, który popełnił rzekome wykroczenie. Jeśli nie przyznajemy się do winy, możemy uzasadnić swoje stanowisko w kilku zdaniach po niemiecku. Wypełniony druk należy następnie wysłać pod wskazany adres pocztą.
Jak zapłacić za mandat z zagranicy?
Mandat możemy opłacić bezpośrednio na stronie, która przekieruje nas do serwisów transakcyjnych. Jak w przypadku zakupów. Wpłata od razu zostanie zaliczona na nasze konto i sprawa się kończy.
Możemy także skorzystać z możliwości transferu pieniędzy w banku lub na poczcie, wymaga to jednak dodatkowych prowizji.
Mandat z zagranicy – konsekwencje za niezapłacenie
A co, jeśli za mandat nie zapłacimy? Przecież Hiszpański policjant nie przyjdzie do naszych drzwi. Wielu kierowców myśli, że może się wymigać od zapłaty. Nie ryzykowałbym, bo niezapłacenie grozi pewnymi konsekwencjami.
Przede wszystkim, za ściągalność mandatów biorą się prywatne firmy windykacyjne. Tak, jak te działające na naszym rynku, są sprawne i szybkie w dochodzeniu długów. Jeśli więc nie zapłacimy mandatu w terminie, dostaniemy kolejną przesyłkę już znacznie droższą, bo oprócz mandatu, firma windykacyjna doliczy sobie koszty ścigania.
Konsekwencje możemy także ponieść, wracając na teren kraju, w którym nie zapłaciliśmy za mandat. Wtedy, przy najdrobniejszej kontroli drogowej, policjant z pewnością upomni się o pieniądze, traktując nas jako recydywistę. A to może doprowadzić nawet do zatrzymania naszego prawa jazdy, zgodnie z miejscowymi przepisami.
Ostateczność to egzekucja
W ostateczności grozi nam nawet egzekucja. Następuje ona po zatwierdzeniu przez polski sąd. W przypadku spraw mandatowych z zagranicy, dzieje się to jednak z automatu. Zgodnie z art. 66b Kodeksu Postępowania Karnego, takie orzeczenie na wniosek odpowiednich służb z jednego z państw członkowskich wydaje sąd rejonowy. Nie bada on jednak zasadności grzywny, sprawcy ani wysokości mandatu. Wydaje jedynie wyrok.
Kiedy nie płacić?
Nie oznacza to jednak, że otrzymując mandat z fotką z zagranicy, jesteśmy na przegranej pozycji. Oczywiście przysługuje nam prawo odmowy przyjęcia mandatu albo prawo do odwołania. Badanie sprawy, powoływanie się na źle skalibrowane urządzenie pomiarowe raczej bym sobie odpuścił. Wynajęcie lokalnego prawnika może okazać się sporo droższe niż sam mandat.
Ale warto przede wszystkim sprawdzić podstawowe dane znajdujące się w dokumentach. Często zdarzają się w nich błędy, a to powód do odwołania się od decyzji.
Druga sprawa ma charakter formalny. Mandat z zagranicy zgodnie z przepisami prawa unijnego powinien przyjść w formie listu poleconego, a nie zwyczajnej przesyłki. Poza tym dokumentu musi być przetłumaczony na język sprawcy wykroczenia. Jeśli więc mandat jest z Włoch, musi być zrozumiały dla Polaka.
I tu uwaga, nie chodzi wcale o dokładne tłumaczenie wszystkich informacji. Mandat ma być zrozumiały dla sprawcy, czyli przetłumaczone mogą być tylko podstawowe informacje.
Trzecia formalność to sam mandat. W przesyłce, oprócz informacji, formularzy, danych kontaktowych i nr konta, musimy znaleźć sam mandat. Obowiązek opłacenia grzywny powstaje bowiem dopiero wtedy, gdy oprócz wezwania do zapłaty kierowca otrzyma także mandat. Dopiero to spełnia wymogi dyrektywy.
Odwołanie i przedawnienie
A jeśli mamy ochotę na odwołanie, warto pamiętać, że mamy na to dwa tygodnie od daty otrzymania mandatu. Jeśli więc list dostaliśmy zwykłą pocztą, nie możemy nawet określić, daty jego otrzymania. Warto wtedy poczekać na oficjalne pismo polecone.
W Polsce przedawnienie mandatu następuje po roku od wykroczenia, chyba że wcześniej zostało wszczęte postępowanie. Wówczas ten okres wydłuża się o kolejne dwa lata.
W krajach UE jest różnie. Nie ma ujednoliconych przepisów dotyczących przedawnienia, dlatego państw stosują w tym zakresie odrębne przepisy. Jeśli jednak w ciągu dwóch lat od wyjazdu do Niemiec nie znajdziemy w naszej skrzynce informacji, możemy być spokojni. Taki okres stosuje większość państw członkowskich, jednak we Włoszech na mandat możemy czekać nawet 5 lat.