Najpierw omnibus, potem autobus
Lądowa komunikacja zbiorowa przeszła przyspieszony proces ewolucji. Rozpoczęła się od zwykłych powozów konnych. Z biegiem lat rozwijała do miejskich kolejek linowych, linii kolejowych i oczywiście busów, które znamy i wykorzystujemy również dzisiaj.
Narodziny omnibusa
Zorganizowany transport jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku był przywilejem najbogatszych. O ile w początkach dziewiętnastego stulecia można było mówić o pewnej powszechności promów, czyli komunikacji rzecznej, o tyle transport lądowy na skalę masową szwankował.
Dopiero 1826 rok przyniósł zmęczonym i obolałym stopom Omnibusa – pierwszą lądową innowację w transporcie publicznym. Pierwszy autobus to powóz, w zależności od rozmiarów, ciągnięty przez od jednego do trzech koni. Największe modele mieściły nawet 42 pasażerów, a niektóre z nich miały nawet dwa piętra z otwartym dachem.
Co ciekawe, już pierwsze pojazdy przyciągnęły uwagę co bardziej przedsiębiorczych i błyskawicznie stały się jeżdżącym taborem reklamowym. Czy pomysł był dobry, wystarczy zajrzeć nawet teraz na ulice miast w którymkolwiek miejscu na Świecie.
Z biegiem czasu, by poprawić komfort jazdy po bruku, miasta zaczęły układać tory na trasach omnibusowych. Znacznie odciążyło to konie, a pasażerowie nie narzekali już (tak bardzo) na komfort. Oczywiście za tym poszło znaczne powiększenie pojemności taboru, wagony mogły pomieścić trzy razy więcej pasażerów niż dotychczasowe omnibusy. Niższe koszty eksploatacji obniżyły cenę z 12 do 5 centów za przejazd, poszerzając dostępność oferty dla szerszego grona obywateli. Z jazdą, która była zarówno przystępna cenowo, jak i komfortowa, minusy zaczęto dostrzegać w innych aspektach.
Czas pracy zwierząt ograniczał się do około dwóch godzin. W efekcie firmy transportowe musiały trzymać pod ręką 8-10 koni tylko po to, by móc obsłużyć jeden “pociąg”. Koszty ich utrzymania były niemałym wyzwaniem finansowym. Warto wspomnieć, że dziewiętnastowieczne miasta nie były ostoją porządku i higieny. Gdy epidemia grypy w 1872 roku zabiła tysiące koni, wnioski nasunęły się same. Transport publiczny musi zostać, ale czas uniezależnić się od zwierząt.
Kolej rzeczy
Pomysł na kolejkę linową narodził się w górzystym San Francisco, w przypadku którego nietrudno wyobrazić sobie warunki pracy dla zwierząt pociągowych. Nowy mechanizm linowy otworzył zbiorowej komunikacji drogę do niezależności, choć sam długo nie przetrwał.
Już kilka lat później na ulicach miast zaczęły pojawiać się tramwaje i znacznie ułatwiły urbanizację. Mechanizm ich działania był bardzo prosty. Wagony były zasilane kablami, które przenosiły prąd elektryczny doprowadzony do wagonów przez wysięgnik przypominający ramię. Metalowe koła i szyny działały jako „uziemienie” obwodu elektrycznego.
Globalny rozwój tego środka komunikacji wyhamował wielki kryzys gospodarczy na przełomie drugiej i trzeciej dekady XX wieku, oraz II wojna światowa. W USA postawiono na szybkie systemy tranzytowe ciężkich kolejek miejskich. Pierwszy powstał jeszcze w 1892 roku w Chicago i był oparty o konstrukcje budowane nad ulicami. Co ciekawe słynna linia “L” funkcjonuje do dziś, a rozwiązanie to znalazło zastosowanie w najgęściej zaludnionych metropoliach świata – m.in. w Nowym Jorku, Londynie, czy Hongkongu.
Autobus wyjeżdża na ulice
Alternatywą dla ruchu torowego w komunikacji zbiorowej niezmiennie pozostaje oczywiście autobus. Jego popularność wynika z co najmniej kilku względów. Główną przewagą jest oczywiście większa elastyczność w kształtowaniu ruchu oraz niezależność od sieci torowej i trakcyjnej. Dostępność i zasięg, zwłaszcza w konfrontacji z rosnącymi kosztami coraz mniejszą przestrzenią parkowania w centrach miast, również są wyraźną zaletą.
Polskie miasta pod tym względem nie odstają od reguły. Dla przykładu, Warszawa dysponuje 1418 autobusami niskopodłogowymi (1,7 mln mieszkańców), Poznań 333 pojazdami (535 tys. mieszkańców), a Gdańsk 252 (na 582 tys. mieszkańców). W transporcie zbiorowym stawia się na autobusy o coraz niższej emisji spalin (lub nawet tylko z napędem elektrycznym) i o możliwie najniższej emisji hałasu.
Producenci stale pracują nad tym, by ich pojazdy nie odstawały od najnowszych trendów. Powinny być bardziej przystępne cenowo dla miejskich operatorów i przede wszystkim bardziej przyjazne dla środowiska. Wiele systemów transportu publicznego stara się adoptować przyjazne dla środowiska rozwiązania. To ich główna wartość i jednocześnie znaczący zwrot w kierunku zrównoważonego rozwoju.