Prędkość maksymalna – Unia chce ją ograniczyć
Prędkość — rozpala emocje, ekscytuje, ale też budzi lęk i powoduje ciarki na karku. Czy 25 to dużo? Z taką prędkością hulajnogi mogą jeździć po chodnikach. Czy 90 km/h to dużo? W mieście tak, a może 130 to już kompletne wariactwo? Hmmm, To wszystko zależy. Niebawem prędkość maksymalna zostanie ograniczona. Ustawowo! Co Wy na to?
Ostatnio znowu rozgorzała dyskusja na temat prędkości. I to wcale nie za sprawą Niemiec, w których raz się chce znieść brak ograniczenia na autostradach, by później się z tego wycofywać. Dyskusja osiągnęła szczytowy poziom ekscytacji, ponieważ Volvo, znana z bezpieczeństwa marka zapowiedziała, że jeszcze w tym roku, a już na pewno od przyszłego, samochody szwedzkiej marki nie pojadą szybciej niż 180. Co? No właśnie tak zareagowała większość kierowców, ze mną włącznie. Przyznaje bez ogródek.
Nie oceniam Volvo, mają pomysł, by ograniczyć prędkość maksymalną? Proszę bardzo, kiedyś wymyślili, że nie będą stosować większych silników niż dwulitrowe. I co? To samo — burza, krytyka, ale sprzedaż jakość nie spadła, wręcz przeciwnie mocno skoczyła także w Polsce, a ja nadal chętnie kupiłbym sobie nowe XC60 albo V90. Tego starszego, które stoi już w garażu nie liczę.
Zakaz odgórny
Co innego jednak jak za wprowadzanie ograniczeń zabiera się nie producent a regulator. Tak, tak. Komisja Europejska wymyśliła i wdrożyła plan, w którym od 2022 nowe modele samochodów, a od 2024 wszystkie nowo wyprodukowane auta będą miały montowany standardowo elektroniczny ogranicznik prędkości. System ISA, czyli inteligentny ogranicznik prędkości, ma skłonić nas kierowców do przestrzegania ograniczeń. De facto ograniczy nam prędkość maksymalną i tyle.
Jak on będzie działał? W sumie tak jak już dzisiaj działa w niektórych samochodach montowany bardziej jako gadżet. Niedokładnie, nieprecyzyjnie, czasami prowadząc do niebezpiecznych sytuacji, ale po kolei. Skąd samochód ma wiedzieć, jaka prędkość maksymalna obowiązuje w danym miejscu? Z nawigacji. Hmmm, wiecie, jak to bywa w praktyce z nawigacjami? Nie ta droga, nie to lewo, nie ten kierunek i kończysz na jakiejś szutrowej drodze dojazdowej, bo było krócej. No właśnie.
No to może z obrazu kamery? Bingo. Tyle tylko, że kamery też nie zawsze widzą wszystkie znaki i nie wszystkie są dla nich czytelne. Szczególnie te ustawiane na chwilę, podczas robót drogowych lub te, na spokojnej, polskiej prowincji — nieco zardzewiałe, krzywo ustawione lub wyblakłe. Żeby była jasność, Włoska czy Hiszpańska prowincja niczym nie różni się w tym zakresie ona naszej. No ale tam komisarzy europejskich się nie widuje.
Sam zwolni, sam przyspieszy
Musimy liczyć na to, że perspektywa zmian jest dość odległa i do tego czasu i nawigacja i inne systemy zaczną działać lepiej. Producenci mają jeszcze kilka lat na dopracowanie swoich urządzeń. Co z tego, że zgłaszali Komisji Europejskiej, że nawet po zwiększeniu dokładności pomiaru nie wszystkie zagrożenia da się wyeliminować? Data ustalona, trzeba iść naprzód.
Jak już samochód zobaczy ograniczenie, sam zwolni. Jego moc zostanie elektronicznie ograniczona, co w konsekwencji spowoduje samoczynne zwolnienie. Jeśli system odczyta znak z wyższym limitem prędkości – przyspieszy.W zasadzie takie systemy są już dzisiaj, ale nieobowiązkowe i możemy je wyłączyć. Czy po decyzji Komisji Europejskiej będziemy mogli ingerować w pracę systemu? Tutaj sprawa nie jest jeszcze do końca przesądzona.
Wszystkim oprócz komisji Europejskiej wydaje się, że tak. Że to tylko taka sugestia dla kierowcy i wystarczy wcisnąć gaz mocniej, by przejąć kontrolę i świadomie złamać przepis. Mam wrażenie, że komisarze są innego zdania i im się wydaje… pożyjemy, zobaczymy.
Bezpieczniej o 20 proc.
Jak szacuje Komisja, nowy system ma ograniczyć liczbę wypadków nawet o 20 proc. W końcu prędkość maksymalna jest łamana dość często przez kierowców. Pamiętam, jak dobre piętnaście lat temu toczyła się dyskusja, czy jazda na światłach całą dobę przez cały rok poprawi bezpieczeństwo na drogach. ITS Instytut Transportu Samochodowego szacował, że liczba zabitych w wypadkach z udziałem co najmniej dwóch pojazdów spadnie o 20 proc. Komisji Europejska, tak ta sama Komisja Europejska zakładała, że od 5 do 15 proc. spadnie liczba tzw. wypadków podwójnych, o 32 proc zmniejszy się liczba wypadków z udziałem motocykli. W analizie zakładano także, że o 0,5 do 1,5 proc. zwiększy się zużycie paliwa i emisja CO2 a koszty wymiany żarówek w samochodach wzrosną o 6 euro rocznie na każde auto.
I co? No sprawdziło się i to w 50 procentach. Wzrosło spalanie i koszty wymiany żarówek. Bezpieczeństwo jakoś niekoniecznie. Na szczęście Komisja wycofała się z pomysły i w wielu krajach na światłach nie trzeba już jeździć cały dzień i cały rok.
A wszystko pod szyldem bezpieczeństwa. Zawsze powtarzam, że to bardzo pojemny worek. a