Volvo V70 – 2011 – gadajmy konkretnie.
Jakie jest? Pewne.
Dlaczego sprzedaję? Bo nie zbieram Volvo, tylko nimi jeżdżę.
Silnik? Działa jak szwajcarski zegarek po podwójnym espresso.
Turbo? Po regeneracji – oddycha lepiej niż ja po kawie.
Końcówki wtryskiwaczy? Zrobione. Nie leją, nie sypią, nie kombinują.
Przebieg? 368 tys. – ale garażowane, więc nocami odpoczywało.
Nadwozie? Klasyczne V70 – jak trzeba coś przewieźć, to nie pytasz “czy wejdzie?”, tylko “czy dam radę to unieść”.
Nie udaję, że to salonówka. Ale jak szukasz auta, które cię nie wystawi przy -15 i zabierze cię w góry, nad morze, do Ikei i do teściowej – to właśnie to.
Cena uczciwa. Auto gotowe do jazdy.
Lokalizacja? Jak poważnie pytasz – podam.
Kontakt? Pisz, dzwoń, pytaj – nie gryzę, a sprzedaję.