Rekordowy wynik sprzedaży to tylko liczba. Rozmowa z Wojciechem Grzegorczykiem, dyrektorem Porsche Polska
Rekord sprzedaży nowych samochodów w Polsce to dla Porsche 1994 sztuki. Jak twierdzi w rozmowie z Otomoto Wojciech Grzegorski dyrektor marki Porsche Polska, choć to rekord, to jedynak tylko liczba. I dodaje, za Ferrym Porsche: lepiej sprzedać jeden samochód mniej, niż jeden za dużo. Bo w gruncie rzeczy chodzi przecież o zadowolonych klientów.
Juliusz Szalek: 1994 samochody. To wynik sprzedaży nowych samochodów marki Porsche na polskim rynku w ubiegłym roku. Trzeba dodać, że wynik rekordowy. Czy marka Porsche w Polsce to jest już masowy producent samochodów?
Wojciech Grzegorski, dyrektor marki, Porsche Polska: Nie, zdecydowanie nie (śmiech). Wynik jest rekordowy, to prawda, ale to tylko wynik. Dla nas nie jest on najważniejszy. Istotne jest, byśmy mieli grono bardzo zadowolonych klientów z naszych produktów i usług i żeby ta miłość do samochodów wśród klientów była trwała. Czyli ci, którzy po raz pierwszy kupili Porsche, a w tej liczbie 1994 jest sporo nowych klientów, by oni zostali z nami tak długo, jak się da. Liczba jest tylko liczbą, a jak powiedział kiedyś Ferry Porsche lepiej sprzedać jeden samochód mniej niż jeden za dużo.
I myślę, że właśnie to tworzy mit i pożądanie marki Porsche w Polsce. Więc nie idziemy i nie staramy się iść w kierunki marek wolumenowych czy marki masowej.
JS: Rok ubiegły już dawno minął, wyniki tegoroczne nie są już tak dobre. Ale dotknąłeś bardzo ważnej rzeczy. W tej licznie 1994 samochodów bardzo dużo jest Taycana i bardzo dużo jest nowych klientów. Czy po Taycana przychodzą ci, którzy wcześniej na Porsche nie patrzyli?
WG: To się zmienia w czasie. W pierwszym półroczu sprzedaży Taycana widzieliśmy, że to są jednak nasi klienci, którzy są z nami od dłuższego czasu. Dokładają Taycana jako nowe dziecko w rodzinie, nową technologię i zupełnie nową ideę samochodu. Natomiast w kolejnym roku sprzedaży, bo to jest już przecież dwa lata, kiedy mamy Taycana na rynku, zauważyliśmy, że jest coraz więcej nowych klientów. Są to osoby coraz młodsze, z dużych miast, które kładą nacisk na bezemisyjne przemieszczanie się w mieście i jego okolicy.
Tak więc Taycan odgrywa podwójną rolę w naszej gamie. Z jednej strony uzupełnia portfel dla tych, którzy kochają nasze auta, z drugiej strony jest nowością przyciągającą do salonów nowych klientów.
JS: A nie można przecież zapomnieć, że Taycan Taycanowi nie jest równy.
WG: Zdecydowanie. Widzimy, że od momentu wprowadzenia modelu Cross Turismo ponad 30 proc. Taycanów zamawianych jest właśnie w tej wersji podwyższonej, uterenowionej. Pokazuje to, że Taycan może być pierwszym i nawet jedynym samochodem w gospodarstwie domowym. I dzięki temu, że ma trochę więcej przestrzeni we wnętrzu i w bagażniku, to, że jest nim łatwiej pokonywać niedogodności polskich dróg, pokazuje, że Taycan Cross Turismo stał się dla nas dodatkowym modelem. Klienci z resztą nie mówią o jednym modelu, ale o Taycanie sedanie, który jest bardziej sportowym samochodem i Cross Turismo, który ich zdaniem idzie w stronę SUS-a.
JS: Dotknęliśmy legendy, więc nie możemy pominąć modelu 911. Cały czas jest, nie ma planów, żeby był elektryczny. Elektryczne samochody Porsche będą zupełnie innymi autami. Jaka więc jest przyszłość modelu 911?
WG: Tak długo, jak realizujemy naszą strategię sprzedaży, czyli oferowanie trzech platform napędowych: w pełni elektrycznych, hybrydowych i spalinowych samochodów, tak długo przyszłość modelu 911 jest bezpieczna. Przyszłość 911 sięga więc tak daleko, że nawet nie spekulujemy, co miałoby się z nią zadziać.
A wracając na nasz polski rynek, obok Taycana, o którym wspomniałeś, ubiegły rok dla 911 był naprawę wyjątkowy. Blisko 35 proc. sprzedaży tego modelu w Polsce były to topowe wersje Turbo S i GT3. A to oznacza, że jesteśmy po pierwsze synonimem samochodu supersportowego. W tym segmencie nasz udział sięga 50 proc. Po drugie, dzięki temu, że różnych odmian modelu 911 jest coraz więcej na polskich ulicach, legenda i mit Porsche będą jeszcze mocniejsze.
JS: Jako marka, jesteście mocno zaangażowani obsługę i sprzedaż samochody używanych i klasycznych. Klientów, którzy chcą wejść i wchodzą w używane Porsche, nie brakuje. Jak to się robi? Wiele innych marek cały czas patrzy na samochody używane z przymrużeniem oka, choć ze względu na problemy z dostępnością nowych aut. Powoli i to się zmienia.
WG: Samochody używane Porsche czy klasyki traktujemy na równi z nowymi autami. Widać to z resztą już w momencie, gdy wejdziesz do naszego salonu. Między nowymi modelami stoją używane modele z programu Porsche Approved (certyfikowane samochody używane marki Porsche – przyp. red.) albo nawet egzemplarze klasyczne.
Dla nas wszyscy klienci są równi i wszystkie samochody Porsche są równe. Bez znacznie czy to jest samochód nowy, używany czy klasyczny. Samochody są przez nas tak samo traktowane. I to przekłada się na nasze działanie biznesowe we wszystkich obszarach, od szkolenia dilerów, szkolenie mechaników, przez komunikację marketingową. Nie rozdzielamy więc biznesu na samochody nowe i używane, tylko z miłością traktujemy cały tzw. car park Porsche jeżdżący po Polsce. I to jest nasza idea przewodnia.
Z drugiej strony mamy świadomość, że używane Porsche to często wejście do marki. Często jest to ta pierwsza „dziewięćsetjedenastka” i często zachęcamy klientów, żeby ten krok wykonywać, oferując im jak najszerszy wachlarz usług i przede wszystkim obsługę serwisową. Wszystko, by w naszej rodzinie Porsche zagościli na stałe.
JS: No bo trzeba powiedzieć, że zakup używanego Porsche też tani nie jest. Używane kilkuletnie Porsche to jedno, ale te klasyczne bywają często droższe od nowych.
Ostatnie dwa lata były szczególnie ciekawe. Jeszcze 3-4 lata temu można było znaleźć modele Porsche, które faktycznie traciły na wartości dość szybko. Ostatnie dwa lata i zmiana oferty sprzedażowej na rynku, czyli coraz więcej samochodów elektrycznych i hybrydowych, bardzo mocno podniosła wartość klasycznych i spalinowych modeli Porsche. Tak naprawdę, więc nie ma dzisiaj modelu, o którym moglibyśmy mówić, że to jest auto, które bardzo szybko straci na wartości.
Nawet model 914, który jeszcze kilka lat temu traktowany był trochę jak taki wynalazek. Nie do końca należał do spójnej historii 911, to dzisiaj te samochody są o 30–40 proc. droższe. Albo model 911 w wersji 996, który przez długi czas był uważany za rewolucyjny, ale nie do końca idący w linii z tym, czym 911 była pod kątem designu i rozwiązań technologicznych. Ubiegły rok pokazał, że ten samochód już na dobre wszedł na półkę klasycznych Porsche.
JS: Mówiąc o wartości samochodów, czy już wiecie, jak liczyć wartość rezydualną elektryków? Z tym mierzy się cała branża. Nikt tak do końca nie wie, ile te samochody będą warte za kilka lat. A doświadczenie pokazuje, że sprzedaż elektrycznych samochodów dzisiaj wysoka nie jest. Co tu dopiero mówić o używanych.
WG: Traktujemy Taycana porównywalnie z Panamerą. Tak jak wspomniałeś, wolumenowo to już jest ten sam poziom sprzedaży. Pod kątem technologicznych rozwiązań, które mogłyby mieć wpływ na przyszłą wartość tych samochodów, Taycan jest modelem, który tę wartość powinien trzymać nawet bardziej. To jest przecież samochód zdecydowanie mniej zawodny pod kątem tego, ile jest w nim elementów.
Widomo, że przy samochodach elektrycznych punktem dyskusyjnym jest zawsze bateria i jej żywotność. Porsche startuje z ośmioletnią gwarancją na samą baterię. Oczywiście kolejne lata użytkowania pokażą nam, jak będzie wyglądać efektywność tej baterii, ale jestem przekonany, że na wartość rezydualną samochodów elektrycznych wpływ będzie miała ich codzienna użyteczność po latach.
A ta przecież będzie się zwiększać, nie zmniejszać, bo sieć ładowania cały czas się rozwija. Więc jeśli dzisiaj mówimy o wartości rezydualnej, to mówimy o użyteczności Taycana. Za 3, 4, 6 lat będzie ona większa, bo sieć ładowarek szybko się rozrasta, coraz więcej z nas ma w domu wallboxy lub inne rozwiązania do ładowania. Więc nie stosujemy żadnych wielkich algorytmów matematycznych. Po prostu traktujemy Taycana podobnie do Panamery, a moim zdaniem w przyszłości będzie on bardzo ładnie trzymał wartość ze względu na techniczne, nowsze, ale też prostsze rozwiązani, które są niezawodne. A to czyni z niego samochód użyteczny w przyszłości.
JS: No właśnie przyszłość. Powiedzmy zatem słów kilka słów o przyszłości. Jak zapowiada się dla marki Porsche najbliższy rok i kolejne?
WG: W tym roku wprowadzamy kolejne wersje modelu 911. Niedawno pokazaliśmy limitowaną wersję Porsche Design Edition z okazji 50-lecia. Dalej będziemy koncentrować się na topowej, najbardziej sportowej wersji 911, bo pod koniec roku powinniśmy mieć premierę 911 Gt3 RS. Poza tym do gamy modelowej dochodzą już bardziej znane wersje jak Taycan GTS czy Macan T, który dosłownie chwilę temu został pokazany na polskim rynku. Auto, które ma jeszcze więcej charakteru sportowego. Trochę niższe zawieszenie i przede wszystkim bardzo ciekawe kompletne wyposażenie zawarte w cenie auta.
Jeśli chodzi o kompletnie nowe modele, to w 2022 takich premier się nie spodziewamy, ale sporo w będzie się działo w 2023 roku. Przed nami odświeżenie Cayenne. Gdzieś tam na horyzoncie widać już kolejną generację Panamery i następcę Macana, wersję w pełni elektryczną oraz kolejną generację modelu 718.
JS: Na koniec nie mogę nie zapytać o płonący na oceanie statek z Waszymi samochodami (statek kilka dni temu zatonął – przyp. red.). Informacje były sprzeczne, nie wiadomo, ile tych samochodów ostatecznie było na pokładzie i jakie. Pewne jest, że wszystkie przepadły. Choć to bezpośrednio nie dotyka polskiego rynku czy serce krwawi, jak patrzysz na tę sytuację?
WG: Oczywiście, serce mi krwawi nawet jak widzę pojedynczy samochód, który jest porysowany, albo nawet brudny. Mam ogromną miłość do naszych samochodów, z resztą sam w moim garażu chętnie przy nich majsterkuję. Najważniejsze jednak jest to, że nikt w tej sytuacji nie ucierpiał. Bardzo szybka załoga została podjęta. No niestety pechowy wypadek, ale najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
JS: Pechowy wypadek, i to w czasach, kiedy walczymy o dosłownie każdą sztukę samochodu, bo terminy dostaw nie są krótkie. Jak to wygląda u Was?
WG: Sytuacja w ubiegłym roku była bardzo trudna. Cała branża mocno odczuła braki głównie półprzewodników. Jednak w 3 i 4 kwartale 2022 sytuacja już się mocno poprawiła. Aktualnie, w zależności od modelu mamy auta dostępne w ciągu 3 miesięcy, czyli w czasie standardowym, który pamiętamy sprzed kilku lat. Ale są też i takie, jak np. 911, gdzie z uwagi na dużą liczbę zamówień czas oczekiwania jest dłuższy niż 6 miesięcy.
Mamy jednak poczucie, że 80-90 proc. samochodów, które klienci zamówili u nas w zeszłym i na początku 2022 roku, będą do nich dostarczone w tym roku. Więc jest zdecydowanie lepiej. Czy problem dostępności półprzewodników już jest za nami? Pewnie jeszcze nie, spodziewam się jednak, że końcówka roku będzie normalizacją sytuacji i cała branża powinna wrócić do pełnych mocy produkcyjnych. (Rozmowę przeprowadziliśmy tuż przed wybuchem wojny na Ukrainie, która z pewnością spowoduje duże reperkusje w branży – przyp. red.).
Dziękuję za rozmowę.