Nie chcemy być już marką egzotyczną. Rozmowa z Jerzym Prządką, członkiem zarządu SsangYong Auto Polska.
Prywatny importer koreańskiej marki SsangYong w Polsce zapowiada wzrost sprzedaży i obiecuje, że auta płyną bez zakłóceń. Jak twierdzi, ubiegłoroczny wynik nie pokazał potencjału, a pierwszy kwartał tego roku to dobra prognoza. O pomysłach na wyjście z cienia Kii i Hyundaia, nowych modelach i błędach popełnionych w przeszłości zapytałem Jerzego Prządkę, członka zarządu SsangYong Auto Polska.
Juliusz Szalek: Nowy inwestor, duże nadzieje, a można powiedzieć, że wyszło jak zwykle. Okazuje się, że marka SsangYong jest w punkcie wyjścia, bo do sfinalizowania dużej umowy przejęcia nie dojdzie. O co chodzi?
Jerzy Prządka, członek zarządu SsangYong Auto Polska: Można powiedzieć, że sytuacja wygląda wręcz odwrotnie. Strategiczny inwestor, czyli Edison Motors (południowokoreański producent elektrycznych autobusów i samochodów dostawczych – przyp. red.), z którym do tej pory prowadziliśmy rozmowy, nie dopełnił odpowiednich formalności i współpraca została anulowana. To paradoksalnie otwiera przed SsangYong Motor Company zupełnie nowe perspektywy.
W momencie, gdy kilka lat temu szukaliśmy inwestora strategicznego i miało dojść do przejęcia, panowały zupełnie inne realia. Dzisiaj sytuacja dla marki SsangYong jest lepsza, bo okoliczności są inne. Jesteśmy tuż po premierze zupełnie nowego i w pełni elektrycznego samochodu, czyli Korando e-Motion (więcej o tym, pisaliśmy TUTAJ). W Polsce oficjalna premiera miała miejsce na początku kwietnia, w Europie na początku roku.
Mamy też zupełnie nowy samochód. To miejski SUV nowej generacji o roboczej nazwie J100, którego premiera jeszcze przed nami. Auto w stu procentach elektryczne, które otwiera przed nami zupełnie nową erę, jeżeli chodzi o rozwój marki SsangYong.
No i kolejną dobrą wiadomością jest to, że marka SsangYong znana z produkcji niezawodnych pikapów od wielu, wielu lat, ma w planach budowę w pełni elektrycznego (BEV) pikapa.
Te wszystkie informacje pozwalają nam wierzyć, że nowy inwestor strategiczny w obliczu tych informacji będzie w stanie zaoferować znacznie więcej niż Edison Motors.
JS: Zostawmy na chwilę wielką politykę i zejdźmy na nasz rodzimy rynek. Jak teraz wygląda struktura SsangYong Auto Polska?
JP: Jesteśmy prywatnym importerem marki. Dzięki temu wszystko to, co widzimy, jeżeli chodzi o naszą komunikację i strategię, jest absolutnie naszą autorską pracą. Daje nam to pełną elastyczność dostosowania oferty produktowej i usługowej do naszych klientów. Rozpoczynając od konfigurowania samochodów, kończąc na ofertach, które jesteśmy sami w stanie dopasować i przygotować.
JS: A jak duża jest sieć ASO?
JP: Jeżeli chodzi o rozwój sieci, to wiem, że to kwestia, która budzi wiele pytań i wątpliwości. Progres, który dokonał się w ostatnim roku, jest godny podziwu. Na ten moment sieć liczy 21 autoryzowanych przedstawicieli naszej marki. Już niebawem w Wielkopolsce będą kolejne dwa salonu, a to nie koniec. Następni kandydaci, którzy chcieliby razem z nami rozwijać sieć SsangYong Auto Polska, już są.
JS: No to, skoro sieć jest, to czy dilerzy będą mieli co sprzedawać? Wiadomo, w jakich czasach żyjemy. Wielu producentów i to znacznie większych zapowiada, że sprzedaż będzie kiepska, bo nie ma komponentów, nie ma dostaw, czyli nie ma samochodów.
JP: To jest jeden z tych ważnych elementów, które odróżniają nas w tym momencie od szanownej konkurencji. W kwietniu zrealizowaliśmy w sieci pierwsze od lat dni otwarte pod hasłem „SUV-y dostępne od ręki”.
Tak to prawda, pomimo tych wszystkich zawirowań, które w jakimś stopniu dotyczą także naszej marki, przecież nie można tego ukrywać, faktycznie mamy samochody dostępne od ręki. Powiem więcej, wszystkie nasze zamówienia, które składamy, realizowane są na 100 procent. Dostępność samochodów jest więc duża.
JS: Brzmi wręcz niesamowicie. Zatem zapytam o samochody. SsangYong to marka koreańska. Jak patrzycie na inne koreańskie marki i czy marzy się wam taki sam postęp?
JP: Na naszych koreańskich konkurentów patrzymy nie tylko z zazdrością, ale i podziwem. Rzeczywiście progres w postrzeganiu koreańskich marek, który dokonał się przez ostatnie 20 lat, jeżeli jest niewyobrażalny. To ciężka syzyfowa praca, która jak widać, opłaciła się, bo dzisiaj możemy te marki obserwować w czubie rankingów sprzedaży. To pokazuje, że warto się starać i podkreślać, że jesteśmy najstarszym koreańskim producentem samochodów.
Jeśli chodzi o naszą gamę produktową to mamy pełną świadomość, że nie możemy się pochwalić taką ilością samochodów jak konkurencja. Specjalizujemy się jednak w tych segmentach, które są dzisiaj najbardziej ulubione przez klientów. Nasze Tivoli, Tivoli Grand czy Korando to miejskie SUV-y, które idealnie wpisują się w oczekiwania i są najpopularniejszymi segmentami.
Uzupełnieniem tej gamy są samochodu użytkowe, czyli pikapy. Mogą się one pochwalić największą paką i ładownością wśród konkurencji. No i mamy też unikatowe auto na rynku, czyli Rextona. Podobnie jak Musso auto zbudowane jest na ramie i daje możliwości wykorzystania napędów 4×4. To fantastyczny pomysł dla wielu osób, które chciałby mieć luksusowe czy też auto premium z segmentu D, ale niekoniecznie chcą wydawać na nie 400 – 500 tys. zł. tak jak w przypadku naszych konkurentów.
No i nie zapominajmy także, że za chwilę będziemy mieli pierwsze samochody elektryczne: Korando e-Motion, które też jest dowodem na to, że nasza marka cały czas podąża za trendami.
JS: Umiejętnie opowiedział Pan o koreańskiej motoryzacji, nie wymieniając dwóch najważniejszych koreańskich marek Kii i Hyundaia. Ta pierwsza jest teraz na podium sprzedaży samochodów, druga w pierwszej dziesiątce. A co z SsangYongiem? Zastanawiam się jakie argumenty przemawiają za tym, by wybrać nie Kię Sportage, nie Hyundaia Tucsona tylko inne koreańskie auto np. SsangYonga Korando. Skoro mamy do czynienia z mniej znaną marką to zawsze pojawia się kwestia ceny. A patrząc na Waszą cenę, tego argumentu nie widzę.
JP: Wymieniłbym kilka cech. Pierwsza to unikatowość na drodze. Oczywiście bardzo szanuję konkurentów i postęp, którego dokonali, ale zdecydowanie każdy, kto szuka czegoś innego na rynku, czegoś, czego nie znajdę jeszcze w dużych ilościach, to Korando z pewnością spełni te oczekiwania.
Drugi element to solidność konstrukcji tego samochodu. Ważnym atutem jest przestronność. Ile faktycznie wygospodarowana miejsca dla pasażerów i kierowców dzięki konstrukcji samochodu. Wielu kierowców właśnie docenia tę przestrzeń i zwraca na to uwagę.
Kolejny element to silnik benzynowy o pojemności 1.5 l. i mocy 163 KM, który jest bardzo żwawy i energiczny. Ma też jedną bardzo pozytywną cechę. Dobrze współpracuje z instalacjami LPG. W dzisiejszych czasach, gdy paliwo jest naprawdę drogie, dla wielu klientów liczy się ograniczanie kosztów eksploatacji. Specjalnie dla nich przygotowaliśmy ofertę instalacji dedykowanej instalacji LPG. Co istotne bez utraty 5-letniej gwarancji.
Kolejny element to napęd na cztery koła. Jeśli ktoś musi wykorzystywać auto w trudniejszym terenie, a nie chce lub nie potrzebuje konfigurować lepszej wersji wyposażenie, u nas takie auto dostanie. U konkurencji trzeba wybrać z reguły wyższe wyposażenie, co przekłada się od razu na wyższą cenę. My napęd na cztery koła mamy dostępny od podstawowych wersji.
JS: Mamy zatem silniki benzynowe, w niektórych samochodach pojawiają się silniki Diesla np. w Rextonie, jest instalacja LPG no i samochody elektryczne. Wszystko to jednak brzmi dość tradycyjnie, sugerując proste, sprawdzone, by nie powiedzieć przestarzałe konstrukcje. A co np. z popularną dzisiaj technologią hybrydową i mikro lub miękkimi hybrydami?
JP: Na ten moment nie mamy żadnych informacji, by strategia dotycząca platform i gamy produktowej miała się zmienić. Mamy więc samochody z tradycyjnymi silnikami spalinowymi, które parowane są ze skrzyniami manualnymi lub automatycznymi.
Jeśli mówimy o rozwoju, stawiamy na w pełni zelektryfikowane samochody, czyli przeskakujemy etap hybryd i od razu przechodzimy do pojazdów zeroemisyjnych.
JS: A jakie są zasięgi elektrycznych SsangYongów?
JP: Jeśli chodzi o Korando e-Motion, to mówimy o zasięgach rzędu 400 kilometrów.
JS: Czy silniki i skrzynię oraz napęd na cztery koła to są wasze własne konstrukcje?
JP: Jeśli chodzi o płyty podłogowe i to, z jakich części korzystamy, to podobnie jak wielu innych producentów wykorzystujemy także technologię poddostawców. Automatyczne skrzynie biegów dostarcza nam Aisin, manualne skrzynie koreańscy dostawcy.
To, czym jednak chcemy się pochwalić to silniki. To są nasze własne konstrukcje podobnie jak cała reszta technologii i unikatowych rozwiązań.
JS: Czego zatem brakuje marce SsangYong, by szerzej zaistnieć na rynku. Nie tylko polskim. Może takiego Peter Schreyera, jak w przypadku Kii, który sprawił, że ta koreańska marka stała się globalnie rozpoznawalna i z czasem ceniona.
JP: Myślę, że powinniśmy zwrócić większą uwagę, na to, by przybliżyć naszym potencjalnym klientom, fakt, że jesteśmy marką z 70-letnim doświadczeniem i bardzo dużym uznaniem na rodzimym rynku.
Wtedy, kiedy dzisiaj dużo bardziej znana i rozpoznawalna marka koreańska działała w Polsce, SsangYong był, funkcjonował i zbierał doświadczenie. Czasu się jednak nie cofnie, można było lepiej go wykorzystać. Mam jednak świadomość, że łatwo z dzisiejszej perspektywy tak powiedzieć, trudniej pewnie było zrobić. Dlatego chylę czoła przed wszystkimi, którzy wtedy zajmowali się marką SsangYong także w Polsce, poświęcili bardzo dużo pracy i energii, a także dołożyli cegiełkę, by marka była tu, gdzie jest.
Przed nami bardzo dużo pracy nad tym, by pokazać w ogóle markę, by klienci doświadczyli i mogli się przejechać naszymi samochodami. Myślę, że egzotyka, która towarzyszyła tej marce, musi zejść na dalszy plan, a my powinniśmy działać i pracować schematami, którymi pracują marki wolumenowe. Mamy świadomość własnych ograniczeń, przede wszystkim to ilość naszych produktów, która nie predestynuje nas do miana marki wolumenowej. Uważam jednak, że możemy być marką, która będzie rozpoznawalna na drodze, która będzie miała swoje miejsce na polskim rynku, a jej produkty będą godne polecenia, klienci będą z nich dumni i fajnie będzie się nimi jeździło.
JS: Jeśli o miejscu na rynku mowa, ubiegły rok zamknęliście niewielką sprzedaż. Jakie plany w tym roku?
JP: W ubiegłym roku nowy importer dopiero się rozpędzał, a wyniki sprzedaży nie odzwierciedliły potencjału. W tym roku tylko pierwszy kwartał zamykamy podobną sprzedażą jak w całym roku poprzednim. To około 300 samochodów. To pokazuje nasze możliwości.
Więcej o wynikach sprzedaży samochodów osobowych pisaliśmy TUTAJ.
Klienci decydują się na auta SsangYong i widza przyjemność z wyboru marki. Ten rok chcielibyśmy ambitnie zamknąć na poziomie 1500 szt., a w kolejnych latach nasz cel rysuje się w perspektywie 3-3,5 tys. samochodów.
JS: Tworząc strategię i biznesplan, musicie określić swoją najbliższą konkurencją. Kim ona jest? Z jakimi markami chcecie się mierzyć?
Już tak zadane pytanie cieszy nas, bo to świadczy o tym, że mamy z kim konkurować i jesteśmy brani pod uwagę. Uczciwie trzeba przyznać, że przez wiele lat nie byliśmy brani w ogóle pod uwagę.
Bezpośredniego konkurenta myślę, że trudno wskazać. Chcielibyśmy powalczyć z Mitsubishi. Kia i Hyundai pod względem postrzegania marki są nam bliskie. Obserwujemy działania Dacii, która przechodzi bardzo dużą rewolucję produktową i wizerunkowo. Podglądamy także Citroena i Renault.
JS: Czego Wam życzyć?
Myślę, że tego samego, czego wszystkim. By świat się trochę uspokoił, szczególnie to, co się dzieje za nasza wschodnią granicą.
A jeśli chodzi o nas samych i naszą markę to wytrwałości w pracy naszych dilerów. By starczyło im sił i energii, które mają dzisiaj. Klientom z kolei, by odważyli się i sprawdzili, ile prawdy jest w stereotypach, które narosły wokół naszej marki. Czyli odwagi.
JS: Bardzo dziękuję za rozmowę.